37. Obiecaj

438 16 5
                                    

W marcu i pod koniec kwietnia panował chwilowy spokoju od śmierciożerców, jednak trzeba było uważać, gdyż Voldemort miał co raz więcej zwoleników, narazie w szkole nic nam nie groziło a co będzie poza nią, nie wiadomo.

Wyszłam na błonie i usiadłam pod kwitnącą lipą i oddałam się literaturze. Huncowci żyli swoim żywiołem, dokuczając dla "zabawy" młodszym i grając w schowaj tiarę profesorce. Ktoś zaczął sypać płatkami kwaiatów i założył mi coś na głowie. Śpiewając nad głową o wiośnie rymowanym z rośnie. Stanął na wprost mnie kamerą, którą dostałam na osiemnaste urodziny.

- Nie nagrywaj mnie - przyłorzyłam dłoń do obiektywu.

- Później nie będziesz taka młoda. Cześć przyszłe dziecko Lily i Jamesa, za nim twoja mamusia zabije tatusia ....

Nie dałam mu dokończyć.

- Wystarczy pamięci będzie mało.

- A o to twoja najpiękniejsza ze wszystkich ciotek, powiedz coś....

- Syriusz stop.- zabrałam mu kamerę z ręki.

-Maruda, to chociaż jak oceniasz wianek?

- Pękne te badyle mają w sobie urok. - zdjęłam wianek i oceniłam, postarał się o wyjątkowo długie zwiędłe kwiatki i łodyszki.

- We wszystkim umiesz zauważyć piękno.

- Doceniam, bo akurat na te nie mam alergii.

- To wiem co cię jeszcze bardziej ucieszy - wyczarował i wręczył bukiecik białych róż. Dla wyjątkowej od wyjątkowego wielbiciela.

- Takie romantyczne, z jakiej okazjii?

- Bez okazji... Umile ci tym dzień tym gestem, czasami potrafią być romantycznym.

- Jak chcesz to wszystko potrafisz. - comoknęłam go w policzek.

- Cześć - podbiegł chłopak z chyba czwartego roku.

- Robię fotki dla ostatniego rocznika, uśmiech! - pstryknął aparatem i szybko odbiegł.

- Wyraziłem zgodę? Nie byłem odpowiednio przygotowany.

Zajeliśmy się rozmową, każdą najmniejszą chwilę chciałbyć przy mnie, a ja przy nim.
Zauważyliśmy jak idzie w naszą stronę pobladły huncwot Lupin

- Co się stało? Chory jesteś może? - zapytał pierwszy czarnowłosy.

- Tak... Znaczy nie.... Znaczy to....ona.. Powiedziała.... T-ta-tak.

- Kto? - równo ocucilśmy go z emocji i szoku.

- Beatrice, powiedziała tak.

- Oświadczyłeś się jej? Jesteś pewien? - spytałam.

- Co ja zrobiłem znaczy ciesze się ale No bo James ..

- Tak się cieszymy. - wstałam na równo i uściskałam przyjaciela, cały czas był w szoku.

- Kolejne moje dziecko.... Stary, ale że ty? Zaczął i o mało nie zaśmiał się z niego.

Posłałam na niego mordercze spojrzenie i nie zauważalnie  kopnęłama go w kostkę.

- Gratulujemy musimy to oblać, ważne że jesteś szczęśliwy.

- Idę oznajmić jeszcze Peterowi, Jamesowi i Lilce także do zobaczenia.- odszedł.

- No przepraszam nie umiem innczej nasz molek książkowy i taka twarda sztuka. - spojrzał za przeproszeniem.

- Przynajmniej udawaj, no chyba że jesteś o niego  zasdrosny.

𝑴𝒂𝒓𝒖𝒅𝒆𝒓𝒔 𝒍𝒐𝒗𝒆 | Sirius BlackOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz