1. ten, w którym Louis robi to, co musi

1.1K 92 361
                                    

Louis William Tomlinson, jako dwudziestosześcioletni facet, był po prostu nie do zniesienia. Apodyktyczny, oschły, bezwzględny i nigdy nie idący na kompromis dupek, dla którego nie liczyło się nic, oprócz czubka jego własnego nosa. No, może Liam, jego przyjaciel od zawsze, wzbudzał u niego resztki ludzkich odruchów, tym samym udowadniając, że Louis nie jest tylko chodzącą maszyną do zabijania i sprawiania bólu na każdej z możliwych płaszczyzn.

Wprawdzie natomiast, on nią był.

Zaczynając jednak od początku – Louis w tym roku skończy dwadzieścia siedem lat, a jego największym hobby jest knucie przeciwko ludzkości. A tak właściwie, to przeciwko konkretnym mężczyznom, których co dnia spotyka na ulicy.

Ma jedynego przyjaciela oraz uroczą sąsiadkę, która traktuje go jak własnego wnuka, i na tym jego kontakty z rówieśnikami, czy ogólnie z osobami żyjącymi, kończą się, nie zostawiając za sobą otwartych drzwi. Louis zamknął się w sobie lata temu i większość swojego życia spędza na monologach przed lustrem, zapisywaniu podejrzanych haseł w swoim pamiętniku i na pasjonujących rozmowach z jego złotą rybką o tak ładnie dla niego brzmiącym imieniu - Jay. Czasami do jego niewielkiej kawalerki przyjdzie Liam ze zgrzewką piwa, którą wypiją w jeden wieczór, podczas którego Louis dowie się czegoś nowego na temat swojego przyjaciela. Sam Tomlinson nie mówił o sobie za wiele i aż dziwne, że Liam nie pragnął zdobywać nowych informacji na jego temat. Jednak Payne go znał i wiedział, że jak nie chce, to mu nie powie.

Z reguły nie chciał.

- Przyszedł, mój przyjaciel marnotrawny! – parsknął szatyn, kiedy po kilku seriach upierdliwego dzwonka do jego drzwi, postanowił wstać i wpuścić Liama do środka.

- Ciebie też miło widzieć – zaśmiał się i poklepał przyjaciela po ramieniu, aby za chwile wyminąć go w przejściu i zrzucić kurtkę ze swoich barków. Mimo kwietnia, w Londynie panowała iście zimowa pogoda, na co oboje zdążyli narzekać już wiele razy.

- Masz godzinę, Payne, bo wychodzę – odparł zimno, jednak z minimalnym uśmiechem. To nie tak, że był całkowicie pozbawiony uczuć. Wręcz przeciwnie – kochał swojego przyjaciela jak brata i swoim zachowaniem po prostu się z nim drażnił.

- Gdzie? – zapytał z ciekawością i lekką obawą, że jego przyjaciel znowu zrobi coś niezgodnego z prawem. Liam nie do końca wiedział czym zajmuje się Tomlinson, jednak wiedział, że nic tego nie zmieni. On sam jest po studiach psychologicznych i ma swój własny gabinet, gdzie niejednokrotnie zaciągał Louisa siłą, stosując na nim swoje psychologiczne sztuczki, aby wniknąć w głąb jego skomplikowanego umysłu – na marne. Niebieskooki nie był aż tak zamknięty w sobie, czy na tyle straumatyzowany, że postanowił odciąć się od wszystkich i wszystkiego. On po prostu miał w życiu swoje cele i nieważne jak chore i okrutne w opinii całej reszty świata były, były jego, a on zawsze robi to, co ma w planach. Można powiedzieć, że jest chorym perfekcjonistą, niedopuszczającym do siebie myśli postąpienia inaczej, niż sobie założył.

- W świat, Liam. W świat – westchnął siadając na kanapie, a przyjaciel otworzył mu jedno piwo.

- Nie powiesz mi, prawda? – zapytał z troską. Już od dawna domyślał się, że wolałby nie znać tej odpowiedzi i żyć w słodkiej niewiedzy, jednak ciekawość żarzyła się w nim coraz większym ogniem i nie był w stanie jej przezwyciężyć.

- Sam nie wiem, gdzie wyląduję na koniec – odparł flegmatycznie i wzruszył ramionami, a Liam westchnął ciężko.

- Nie zrób nic głupiego, dobra? – powiedział po chwili ciszy, podczas której Louis wpatrywał się w szary krajobraz rozciągający się za jednym z okien. Na słowa Liama zmarszczył brwi i odwrócił głowę w jego kierunku, aby za chwilę zaśmiać się pod nosem.

Love in crime || Larry StylinsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz