Dwudziestego ósmego sierpnia, kiedy do wspólnej sypialni Louisa i Harrego wpadały pierwsze promienie wschodzącego słońca, szatyn obudził się i zerwał z łóżka. Nigdy tego nie robił, woląc poleżeć jak najdłużej i poprzytulać się do swojego chłopaka, lecz dzisiaj pocałował jedynie jego czoło i prędko wyszedł z sypialni.
Miał spore plany na dzisiejszy dzień i nie miał chwili do stracenia, więc szybko wskoczył pod prysznic, chcąc ogarnąć się w możliwie najkrótszym czasie. Czekała go dzisiaj podróż do Doncaster i choć nie była to daleka wyprawa, to jeśli chciał wrócić przed wieczorem, a równocześnie spędzić tam jakiś czas, to musiał się spieszyć.
- Louis? – zdziwił się Harry, wychodząc chwiejnym krokiem z sypialni. Był strasznie zaspany i ledwo przytomny, ale brak ramion jego chłopaka, które owijały się wokół jego talii, oraz zbyt krótki buziak na jego czole, szybko wyrwały Stylesa ze snu. Nie chciało mu się wstawać, jednak zachowanie Tomlinsona było co najmniej niepokojące, a on, jako troskliwy chłopak, musiał wiedzieć, czy coś się stało.
- Przepraszam, nie chciałem cię obudzić – powiedział ze skruchą, szybko podszedł do Harrego i pocałował jego policzek, aby za chwilę powędrować do kuchni i zacząć przyrządzać sobie jakieś skromne śniadanie. – Chcesz herbaty? – zapytał z uśmiechem, a wciąż nieprzytomny loczek skinął głową, siadając przy stole i chowając twarz w dłoniach.
- Czemu tak się spieszysz? Stało się coś? – mruknął sennie i ziewnął, zasłaniając usta dłonią. Był naprawdę zmęczony, ponieważ poprzedniej nocy w ogóle nie mógł zasnąć i przytulał się do śpiącego Louisa, który próbował dotrzymać mu towarzystwa i nie zasypiać, ale oczy mu się kleiły i Harry kazał mu odpocząć.
- Nie, nic się nie stało – odparł spokojnie i postawił kubek z gorącą herbatą przed dłońmi Stylesa. – Muszę pojechać do Doncaster i chciałem wrócić jak najszybciej, żeby spędzić z tobą wieczór – wyjaśnił, a mimowolny uśmiech zagrał na twarzy loczka.
- Czemu jedziesz do Doncaster? – drążył, wpatrując się w Louisa, który patrzył na niego maślanymi oczami. Nie można mu się dziwić, ponieważ Harry wyglądał jak zaspany szczeniaczek i ujmował Tomlinsona swoim nieobecnym spojrzeniem i lekko rozchylonymi wargami.
- Oh, to nic szczególnego... - zaczął niepewnie, stukając palcami o blat stolika. – Znaczy, dzisiaj jest rocznica śmierci mojej mamy – powiedział ciszej i spuścił wzrok. Nie był to dla niego już bardzo zasmucający dzień, ponieważ wyrósł z bólu i samotności, jednak mówienie o tym otwarcie nie było dla niego jeszcze najłatwiejsze.
- Oh, przykro mi – powiedział już prawie całkowicie rozbudzony Harry i wstał z miejsca, aby przytulić się do chłopaka, całując kilka razy jego głowę. Louis uśmiechnął się i pociągnął Stylesa na swoje kolana, zamykając go w szczelnym uścisku. – Chciałbyś może, oczywiście nie musisz się zgadzać, ale może pojechałbym z tobą? – zaproponował nieśmiało, zaczesując do tyłu włosy chłopaka, nerwowo zagryzając wargę.
- Chciałbyś ze mną pojechać? – zapytał zdumiony, a jego ręce na chwile zastygły w bezruchu na plecach loczka. Nie spodziewał się, że Styles wyjdzie z taką propozycją, ponieważ umówmy się, cmentarze nie należą do najprzyjemniejszych miejsc do spędzania czasu ze swoją drugą połówką. – Harry, tak bardzo cię kocham! – zaśmiał się, kiedy chłopak pokiwał głową i posłał mu uśmiech.
- Wiem to – zachichotał i ponownie pocałował jego czoło. – Ile mam czasu? – zapytał nagle, a przerażenie wkradło się do jego oczu. Nie, żeby Harry był wielkim strojnisiem i wyszykowanie się rano zajmowało mu pół dnia, ale okiełznanie jego rozczochranych loków i ubranie się w coś odpowiedniego, trochę trwało.
CZYTASZ
Love in crime || Larry Stylinson
FanfikceLouis Tomlinson to degenerat społeczny, który za swoje "wykroczenia" już dawno powinien gnić w więzieniu. Nie ma prawie nikogo w życiu i próbuje swoją samotność załagodzić gadaniem do złotej rybki, której opowiada o przeżyciach minionych dni. Spędza...