Kiedy Styles wyszedł z sali, Niall siedział bez ruchu na tym samym krześle, na którym usiedli jeszcze wspólnie. Wzrok miał utkwiony w ekranie telefonu, gdzie wyświetlał się jakiś artykuł, który chłopak z zawzięciem przewijał, z miną żywego zainteresowania tematem. Gdy tylko usłyszał kroki przed sobą, poderwał głowę do góry i posłał przyjacielowi blady uśmiech, jednak widząc, że Harry wygląda znacznie spokojniej niż zanim wszedł do Louisa, jego kąciki ust wygięły się w górę, a on sam wstał z zajmowanego miejsca i przytulił przyjaciela.
Długo się nie odzywali, trwając jedynie w kojącym uścisku, delikatnie kołysząc się na boki. Harry odczuwał wielką ulgę po powiedzeniu ważnych słów Louisowi, a Niall cieszył się z takiego stanu rzeczy. Obaj znacznie się uspokoili i może radość nie wpłynęła bezgranicznie na ich twarze, ale wiedzieli, że jest to tylko kwestią czasu.
Harry mówiąc niebieskookiemu, że go kocha, dodał sobie otuchy, a nadzieja w nim wzrosła, dając siłę do walki. Nie wiedział jeszcze jak będzie wyglądał pobyt Louisa w szpitalu ani za ile chłopak wybudzi się ze śpiączki, jednak podobno miłość przetrwa wszystko, więc Harry zrobi to samo.
- Co czytałeś? – zagadnął Styles, kiedy wolnym krokiem szli na odpowiedni oddział szpitala, gdzie powinien znajdować się loczek. Mało odpowiedzialnym było oddalanie się od swojej sali i na własną rękę odłączanie aparatury od swojego ciała, jednak Harry miał to głęboko gdzieś. Czuł się milion razy lepiej po wizycie u Louisa, a chyba właśnie o to chodziło w tym całym nieszczęsnym leczeniu.
- Artykuł o śpiączce – odparł gładko, a Styles zmarszczył brwi w niezrozumieniu. Nie spodziewał się, że jego najlepszy przyjaciel będzie poświęcał wolny czas na zgłębianie swojej medycznej wiedzy. Sam Harry miał w planach zrobić to samo, jak tylko Niall pójdzie do domu albo znudzi się jego towarzystwem. Chciał dowiedzieć się, czy istnieje jakikolwiek sposób, aby Louis obudził się szybciej albo chociaż czuł lepiej podczas wielu dni spędzonych na szpitalnym łóżku.
- Serio? – zapytał głupio i wbił zaciekawione spojrzenie w profil Nialla. – Dowiedziałeś się czegoś?
- Tak – odparł dumnie i z uśmiechem formującym się na jego ustach. Doskonale wiedział, że czytając ten artykuł doda Harremu wsparcia i pokaże, że jego chłopak liczy się też w Niallowych oczach. – Oczywiście nie wiem na ile to skuteczne, ale wiele ludzi pisało, aby przynieść mu rzeczy, które dobrze wspomina. No wiesz, wtedy stymuluje się mózg, czy coś.
- Na przykład co? – ponownie zmarszczył brwi, będąc gotowym do zadzwonienia do Liama i błagania go o przyniesienie jakichś rzeczy z mieszkania Louisa. Zrobiłby to sam, ale trochę był uwięziony w tym szpitalu.
- Jakaś babka mówiła, że psikała się ulubionymi perfumami jej siostry i to coś dało – zaczął, przybijając sobie mentalną piątkę za przeczytanie dodatkowych komentarzy zamieszczonych pod artykułem. – Może być jakiś kocyk, bluza, ulubiona muzyka... Harry, co ty robisz? – zapytał, kiedy chłopak przyspieszył, prawie biegnąc do swojej sali. Wpadł tam z hukiem otwierając drzwi i zdejmując bluzę ze swojego ciała, zastępując ją rozciągniętym, szpitalnym t-shirtem.
- Muszę zadzwonić do Liama, czekaj – zignorował słowa Nialla, który pokręcił głową, jednak jego usta zdobił uśmiech. Horan doskonale wiedział, że Harry zrobi wszystko dla swojego chłopaka i wcale się nie zdziwił, że ten zareagował tak optymistycznie i gwałtownie. – Liam, przepraszam, wiem, że jest późno...
- Spokojnie Harry, co jest? – zapytał smutnym tonem. Wiedział, że zarówno on, jak i Louis są w szpitalu i nie było trudno dostrzec, jak bardzo go to przygnębiło. Wcześniej obiecał Harremu go odwiedzić, ale nie chciał dodawać mu trosk, prezentując się przed nim jako wrak człowieka.
CZYTASZ
Love in crime || Larry Stylinson
FanfictionLouis Tomlinson to degenerat społeczny, który za swoje "wykroczenia" już dawno powinien gnić w więzieniu. Nie ma prawie nikogo w życiu i próbuje swoją samotność załagodzić gadaniem do złotej rybki, której opowiada o przeżyciach minionych dni. Spędza...