49. ten z gasnącą nadzieją

376 41 25
                                    

dziesięć lat wcześniej

Przeprowadzka do wujka Stana, nie była spełnieniem marzeń dorastającego nastolatka, którego życie nieźle pokiereszowało. Całe szczęście nie musiał opuszczać swojego jedynego przyjaciela, bo przenosił się tylko do innej części miasta. Nie zmieniał szkoły, swojego otoczenia, pojedynczych znajomych. Wszystko, oprócz jego samego, się nie zmieniło. Nawet dom Stana był łudząco podobny do tego, w którym mieszkał przez całe swoje dotychczasowe życie.

Okolica wyglądała jak standardowe, rodzinne osiedla w Doncaster. Kilka domów, gdzie każdy zachowany w barwach bieli i błękitu, z idealnie przystrzyżonym trawnikiem i białym, niskim płotem. Dalej osiedlowy sklep, którego dwie ekspedientki znała cała społeczność sąsiedzka, i z którymi najlepiej się plotkowało, niezależnie od wieku. Drewniany kościół stał na końcu ulicy, w pobliżu parku, gdzie najczęściej gromadziły się starsze panie i ich wnuki.

- Jesteśmy - powiedział wujek Stan, który cieszył się z przeprowadzki Louisa, ponieważ zawsze mieli dobry kontakt. Stan był bratem jego matki i dość często zajmował się nim i jego rodzeństwem, kiedy mama wychodziła do pracy albo chciała spędzić czas z przyjaciółką, a ich tata był akurat na służbowym wyjeździe.

Tomlinson naprawdę go lubił i dobrze wspomina czasy dzieciństwa, kiedy razem grali w karty, biegali po podwórku z pistoletami na wodę, albo udawali, że siostry Louisa to porwane księżniczki, a oni muszą uwolnić je z wieży. Później, kiedy chłopak stał się 'poważnym nastolatkiem', Stan zabierał go na mecze, do kina albo sklepu sportowego, gdzie razem wybierali najlepsze deskorolki. Ze względu na to, że jego wujek był jedynie dziesięć lat starszy, to nigdy nie mieli problemu ze złapaniem wspólnego tematu do rozmowy. Stan nie bawił się w kazania i nawet, kiedy Louisowi zdarzały się głupie pomysły, on jedynie mówił, że kiedyś z tego wyrośnie i niech cieszy się życiem, póki jest młody.

Tak więc Louis nie był załamany tą przeprowadzką. Zawsze mógł trafić do ciotki Tiffany, a tego na pewno by nie zniósł. Siostra jego ojca, to diabelska kreatura ze skrzeczącym głosem i szpiczastym nosem, na którym zawsze widniały grube okulary. Miał z nią styczność na pogrzebie jego rodziny i oprócz skowytu, bo płaczem nie można tego nazwać, Louis wysłuchał jaki to jest biedny, mały i zagubiony, a w pakiecie dostał kazanie na dobry start w samodzielne życie.

Ogromnie się cieszył, że wujek Stan zaproponował wspólne mieszkanie, mówiąc Louisowi, że skoro i tak mieszka sam, to przynajmniej będą dla siebie miłym towarzystwem.

- Pomóc ci z walizkami? - zapytał wujek, kiedy Louis nie zareagował na wcześniejsze słowa. Tomlinson ocknął się z letargu i pokiwał przecząco głową. Nie chciał, aby Stan dodatkowo musiał się wysilać, już wystarczająco robi dla kogoś takiego, kim jest Louis.

- Poradzę sobie, dzięki - mruknął z grzeczności i wyciągnął z bagażnika dwie walizki z ubraniami. Większość rzeczy, do których zaliczały się książki, pojedyncze meble i zaplecze bibelotów Louisa, przyjechało tu wczoraj razem z ekipą remontową.

- Zaprowadzę cię do twojego pokoju, a potem zamówię coś na obiad. Miałbyś ochotę na pizzę? - zapytał z uśmiechem i Louis odpowiedziałby, że chętnie, bo jest głodny jak wilk, przez co oboje roześmialiby się i weszli do domu ze śmiechem na ustach. Ale Tomlinson nie mógł zmusić się do lekkiego uniesienia kącików ust, co dopiero do zabawnego komentarza w stronę wujka. Jego rodziny nie było z nim od tygodnia, a on z każdym dniem stawał się wspomnieniem samego siebie, gasnąc i blednąc. Chciałby poczuć, że to minie, że jeszcze kiedyś odnajdzie w życiu sens, ale póki co trwał w żałobie i zamykał się w sobie.

- Jasne - mruknął tylko i wszedł do jasnego domu. Dawno go tu nie było, chyba jakieś dwa lata, a wystrój szczególnie się nie zmienił. Skórzana sofa stała naprzeciwko wielkiego telewizora, przyozdobiona beżowymi poduszkami i nie odstępującym ich kocykiem. Stolik stał symetrycznie na fioletowym dywanie, a regały na książki były pełne nowych egzemplarzy i światowych bestsellerów. Wąskie przejście do schodów było galerią sztuki, gdzie wisiały obrazki zrobione przez dzieci z całej rodziny, tuż obok zdjęć. Dalej była jasna kuchnia i mała jadalnia, gdzie stół, cztery krzesła i mały barek zajmowały prawie sto procent powierzchni.

Love in crime || Larry StylinsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz