10. ten, w którym Louis znowu planuje

506 50 11
                                    

Louis miał kolejną, bardzo ciężką noc – niewystarczający, płytki sen, który i tak został przerwany przed bolesny koszmar senny, wyrywając go z objęć pościeli, kiedy za oknem panował blady świt. Śniła mu się matka, a właściwie cała jego rodzina, która po prostu była i cieszyła się swoim wzajemnym towarzystwem, nie zauważając braku Louisa. A mały, niebieskooki chłopczyk siedział na huśtawce w ogródku, ściskając w dłoniach ulubioną maskotkę misia, w którą wsiąkały jego krokodyle łzy. Na sam koniec, Jay przegoniła chłopca z jego własnego podwórka, a on zaczął włóczyć się po zmarzniętym miasteczku, szukając kogokolwiek, kto chociażby spojrzy na niego łaskawym okiem.

Samo wspomnienie tego snu było bolesne, chociaż Tomlinson doskonale wiedział, że taka sytuacja nigdy nie miała miejsca w jego życiu – zawsze miał kochającą rodzinę i mamę, która rozpieszczała go i obdarzała ogromem miłości. Niestety, to wszystko jest w czasie przeszłym i teraz Louis został pozostawiony samemu sobie i swojej misji, którą wypełni, chociażby miał stracić wszystko.

Tak więc, kiedy otrząsnął się po koszmarze, a jego oczy przyzwyczaiły się do bladego światła, które wpadało do sypialni przez niezasłonięte rolety, Louis wstał z miękkiej pościeli i stanął naprzeciwko szafy. Otworzył jej drzwiczki z cichym skrzypnięciem zawiasów, które już dawno powinien naoliwić albo całkowicie wymienić, ale był na to zbyt zapracowany. Przejechał oczami po wszystkich półkach i wieszakach, gdzie kolorystycznie poukładane ubrania były na wyciągnięcie jego ręki. Wszystko miało swoje ściśle określone miejsce, którego nic nie mogło zastąpić – na przykład, wszystkie dresy leżały na półce, która była nad tą z rurkami i luźniejszymi dżinsami. Koszulki miał podzielone w kontekście długości rękawów i kształtu dekoltu. Koszule wisiały kolorystycznie i tak, że odpowiadały marynarkom z drugiej części szafy. Może to wydumane i przesadzone, ale dzięki temu Louis nie musiał zastanawiać się po co sięga, ponieważ zawsze wiedział co do czego mu będzie pasowało. Liam zawsze wyśmiewał się z jego metod porządku, ale to właśnie Payne spędzał więcej czasu na znalezienie odpowiedniego stroju do pracy, kiedy Louisowi zajmowało to jakieś pół minuty.

Założył luźne spodnie i bezosobowy t-shirt, żeby nie paradować półnagim przed niezasłoniętymi oknami swojej kawalerki, po czym udał się do kuchni, aby zająć się swoją zdecydowanie ulubioną czynnością – gotowaniem. Naprawdę ktoś powinien opatentować maszynę, która tak jak w serialu o Barbie, za jednym kliknięciem oferowała pełnowartościowe dania i nikt nie musiał sprzątać ani przygotowywać nudnych składników.

Kiedy już uporał się ze wszystkimi czynnościami, które były stałymi punktami każdego Louisowego poranka, Tomlinson wrócił do sypialni, gdzie usiadł przy ciemnym biurku i wyjął swój dziennik. Zaczął kartkować strony, gdzie znaleźć mógł jedynie nazwiska przyporządkowane do numerów od jeden do dwadzieścia trzy, znaki ''x'' w rogach i hasłowo określone czynności wraz z datami. Czyste kartki z lekko chropowatą fakturą przeskakiwały między jego zwinnymi palcami, odkrywając przed Louisem swoje tajemnice, które on w nich zawarł. Ten dziennik miał już wiele lat, a wciąż był ledwo co zapisany, mając w swoi wnętrzu niewiele ponad sto słów rozpisanych równo na dwudziestu trzech kartkach.

Dziennik jest rzeczą, z której Louis jest częściowo dymny, ponieważ pokazuje on jego największe osiągnięcia i spryt, ale równocześnie jest lekko zatrwożony ilością wypełnionych stron. Znaczy cieszył się, bo niewiele mu już dostało, ale mając na sumieniu dwadzieścia trzy życia facetów o określonych cechach, można odczuwać obrzydzenie do własnych czynów. Oczywiście Louis nie zacznie nienawidzić siebie za to, co robi, ale doskonale wie, ile krwi spłynęło spomiędzy jego palców i ile razy czyścił ostrze swojego scyzoryka z czerwonej mazi – cóż, dokładnie dwadzieścia trzy razy.

Love in crime || Larry StylinsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz