Od ich pamiętnej i pełnej zwierzeń ze strony Harrego rozmowy, minęło kilka dni, przez które Louis ani przez chwilę nie próżnował. Jeszcze tego samego wieczora, kiedy leżeli wspólnie w ich sypialni, powoli odpływając do krainy snów, Tomlinson ułożył w swojej głowie plan, który – ma wielką nadzieję – spodoba się jego chłopakowi. Doskonale wiedział, że Harry uwielbia wszystkie jego miłe gesty, nawet te najdrobniejsze, więc szansa, że wywoła uśmiech na twarzy ślicznego chłopaka są bardzo duże.
Dzisiaj chodził lekko poddenerwowany nadchodzącymi wydarzeniami, bo bądź co bądź, ale zależało mu na Harrym i jego bezapelacyjnym podziwie w stronę Tomlinsona. Może to trochę samolubne ze strony Louisa, jednak nic nie mógł na to poradzić. Przepadł dla tego kędzierzawego chłopka i już nie było odwrotu.
Była pierwsza środa września i Louis wrócił do domu z szerokim uśmiechem na twarzy i jakimiś dokumentami za plecami. Powiedział Harremu, że był cały dzień w pracy, jednak to nie do końca była prawda, ponieważ czas ten spędził na zakupach. Właściwie kupił tylko jedną rzecz, jednak ona mogła niesamowicie ucieszyć Harrego i o to właśnie chodziło Louisowi.
- Hej, kochanie! – zawołał Styles, nie odwracając wzroku od warzyw, które kroił w idealnie równe kawałeczki. Wprowadził on do diety Louisa trochę zdrowych posiłków i postanowił sobie, że dopóki nie ma pracy, to będzie poświęcał dużo wolnego czasu na stworzenie pysznych dań dla ich dwójki. Lubił to, i choć Tomlinson miał lekkie wyrzuty sumienia, że tylko Harry gotuje w ich domu, to upierał się i stał przy swoim, zawsze zaskakując swojego chłopaka pysznym obiadem albo śniadaniem do łóżka.
- Cześć, skarbie! Mam niespodziankę! – powiedział szybko i ze śmiechem, kiedy podszedł do Harrego i połączył ich usta w krótkim pocałunku, później jeszcze cmokając jego policzek.
- Z jakiej okazji? – mruknął wyszczerzony i zaczął mieszać sałatkę w szklanej misce, którą za chwilę ułożył na stole między dwoma talerzami i szklankami pełnymi soku. Naprawdę się starał dla Louisa, który patrzył na to z podziwem i starał się pomagać, a już na pewno porządnie odwdzięczać chłopakowi.
- A musi być okazja? – zapytał ze śmiechem i objął Harrego w pasie, kładąc głowę na jego ramieniu i zaglądając, co chłopak przyrządza na ich obiad. Ślinka mu ciekła od wejścia, kiedy piękny zapach dostał się do jego nosa, więc stał już jak na szpilkach. – Boże, Harry, jak to pachnie! Zaczynam się zastanawiać, czy moja niespodzianka będzie trafiona – zachichotał i jeszcze raz cmoknął chłopaka.
- Zawsze są trafione – odparł i obrócił się twarzą do Louisa, przyciskając swoje usta do tych jego. Całowali się dłuższą chwilę z dłońmi błądzącymi po plecach lub z palcami wplątanymi we włosy. Byli ze sobą już trochę, a wciąż czuli się, jakby dopiero się poznali, a ich emocje związane z tym drugim, nigdy nie opadały, wręcz się nasilając. Spędzali razem większość dni, a kiedy już widywali się z przyjaciółmi, to zazwyczaj w większym gronie, ponieważ wszyscy złapali ze sobą świetny kontakt i stali się zgraną paczką. – Louis, bo będziemy jeść spaleniznę – parsknął i odsunął się od chłopaka, nakładając im na talerze przyrządzony obiad.
- I tak by mi smakowało – puścił mu oczko i podziękował skinieniem głowy, po czym usiadł przy stole, czekając aż Harry zrobi to samo. Posłał mu szeroki uśmiech i kiedy zaczęli jeść, podstawił pod nos loczka jakieś dokumenty.
- Co to? – zapytał z pełną buzią, wpatrując się z niezrozumieniem w kartki. Wytarł dłoń o leżącą obok chusteczkę i zerkając na Louisa, który tylko ponaglał go spojrzeniem, zaczął czytać drobny druczek. Usta i oczy otwierały mu się szerzej z każdym przeczytanym zdaniem, a dłoń z widelcem zawisła w powietrzu. – Żartujesz.
CZYTASZ
Love in crime || Larry Stylinson
FanfictionLouis Tomlinson to degenerat społeczny, który za swoje "wykroczenia" już dawno powinien gnić w więzieniu. Nie ma prawie nikogo w życiu i próbuje swoją samotność załagodzić gadaniem do złotej rybki, której opowiada o przeżyciach minionych dni. Spędza...