Kilka godzin później Harry wałęsał się po szpitalnym korytarzu, czekając, aż pielęgniarka opuści salę, w której leży Louis. Będąc pacjentem nie wolno mu było odwiedzać innych poszkodowanych, w szczególności, że jego stan mógł się nagle pogorszyć, a on ukrywał się po drugiej stronie szpitala. Oczywiście zadbał o to, żeby nikt go nie rozpoznał, więc pozbył się wszystkiego oprócz welflonu, który tkwił w jego dłoni. Założył za dużą bluzę, którą przyniosła mu mama, i schował dłoń w jej rękawie, aby nie wzbudzała jakichkolwiek podejrzeń.
Ze względu na to, że był w zupełnie innej części szpitala, niż powinien się znajdować, żadna pielęgniarka nie mogła go rozpoznać jako uciekiniera z sali na innym oddziale.
Dzięki swojej mamie, która zdecydowanie była jedyną osobą, jaka rozumiała, co dzieje się w jego głowie, zdobył grafik pracy lekarza prowadzącego leczenie Louisa. Wiedział kiedy może pojawić się w sali bez narażenia się na słowną wojnę z pracownikami placówki oraz gdzie ewentualnie miał się schować. Czuł się trochę jak w filmie akcji, a przecież nie robił nic nielegalnego – nie tym razem.
Znaczy wiadomo, nie wolno mu było błąkać się po szpitalu, czy nawet oddalać się od swojej sali dalej niż do barku na pierwszym piętrze. Chciał przez to wypisać się na żądanie, jednak mama przekonała go do zostania na obserwacji przez te kilka dni. Zatrucie dymem i bycie astmatykiem, to niezbyt dobra kombinacja, więc dla własnego dobra powinien trzymać się w pobliżu wykwalifikowanych lekarzy.
Teraz jednak dałby wszystko, żeby usiąść na tym niewygodnym, białym krzesełku obok łóżka Louisa. Chciałby złapać jego dłoń, trwając w nadziei, że to cokolwiek da. Już od poranka wiedział jaki jest stan Tomlinsona i jak ciężki on jest. Od tych kilku dni był w śpiączce i nic nie wskazywało na to, że miałby przebudzić się w najbliższym czasie.
Podczas wybuchu gazu, Louis zatruł się dymem i doznał wstrząsu mózgu, na wskutek silnego upadku na kafelki w korytarzu. Niestety zderzenie z podłogą było bardzo niefortunne i chłopak bardzo się poturbował, kolorując swoją skórę fioletowymi siniakami oraz krwawymi zadrapaniami.
Harry był wściekły, kiedy wcześniej pielęgniarka wyrzuciła go z sali, do której de facto nie zdążył poprawnie wejść. Zajrzał tam jedynie przez ułamki sekund, a smutek zalał go całego po stokroć bardziej niż przez poprzednie dni. Niby wiedział co zastanie, ponieważ jego mama jakimś cudem wyciągnęła te informacje od lekarza, ale widok Louisa przypiętego do mnóstwa rurek, kabli i piszczących aparatur, spowodował cholerny ból w jego sercu i przywołujący wymioty ścisk żołądka.
Płakał tyle, że zaczął się zastanawiać, kiedy się odwodni, skoro nie jest w stanie przełknąć łyka zwykłej wody. Nie miał siły stać, a mimo to wciąż snuł się wzdłuż przerażającej bieli na ścianach. Oczy miał spuchnięte od gromadzących się tam cały czas łez, a gardło zdarte od głośnego szlochu, który próbował stłumić w poduszce, czy matczynym ramieniu.
Zanim się dowiedział o stanie swojego chłopaka, był przerażony, jednak tlił się w nim płomyk nadziei, że Louisowi nie stało się nic poważnego. Teraz już nie tylko jego nadzieja umarła, będąc zastąpioną przez ogromne poczucie winy – płomyk zgasł, zamieniając serce w lodową krainę niepewności, bólu i rozpaczy.
Oczywiście, Harry nie mógł przewidzieć, że wybuchnie pożar, on dostanie ataku astmy albo Louis oprze się o ścianę i stanie się ofiarą wybuchu. I on to wiedział, jednak winą za krytyczny stan Tomlinsona, obarczał właśnie siebie. W jego mniemaniu, gdyby tylko Louis nie wpadł na pomysł uratowania mu życia, byłby bezpieczny, więc Harry nie zalewałby się łzami – nie mógłby tego robić, on by już nie żył.
Tak więc Harry prowadził wojnę w swoich myślach, co chwilę marząc, żeby ta historia okazała się sennym koszmarem, a on za moment obudzi się w ramionach Louisa; całego i zdrowego Louisa.
CZYTASZ
Love in crime || Larry Stylinson
FanfictionLouis Tomlinson to degenerat społeczny, który za swoje "wykroczenia" już dawno powinien gnić w więzieniu. Nie ma prawie nikogo w życiu i próbuje swoją samotność załagodzić gadaniem do złotej rybki, której opowiada o przeżyciach minionych dni. Spędza...