- Boże, synku! – rozpaczliwy, kobiecy głos, wyrwał Harrego z letargu. Loczek od samego świtu wpatrywał się w szpitalne okno, nie przejmując się łzami, które moczyły jego koszulkę. Jeszcze wiele razy próbował dodzwonić się do Louisa, ale za każdym razem wysłuchiwał głosu automatycznej poczty głosowej. Napisał tez setki smsów, w razie, gdyby jego chłopak nie mógł odebrać, ale miałby szansę zerknąć na wyświetlacz telefonu. Niestety, nic to nie dało, a Harry zalewał się potokami łez, które spowodowane były strachem, niepewnością i zrozumieniem uczuć, jakimi od dawna darzył Louisa.
- Mama? – wychrypiał i gwałtownie obrócił głowę w kierunku kobiety. Oczy Anne zaszły łzami, a dolna warga zaczęła drżeć, kiedy Harry rozciągnął ramiona, aby przytulić się do matki. Trwali w ciasnym uścisku, wzajemnie dodając sobie otuchy i szlochając cicho w swoje ramiona.
- Jak ty się czujesz, Harry? – zapytała, kiedy po dłuższej chwili odsunęli się od siebie, jednak nie oddalając za bardzo. Kobieta zamknęła dłoń syna w tych swoich, jakby bojąc się, że ten jej ucieknie.
- Prawie dobrze – westchnął i odwrócił wzrok od zmartwionej twarzy matki. Jego myśli znowu opanował Louis, do którego nie przyjdzie mama, nie wesprze słowem, nie przytuli. Zrobiło mu się ponownie bardzo przykro, a łzy spływały wzdłuż jego policzków.
- Kochanie, co się dzieje? – zmartwiła się Anne, ściskając dłoń loczka. Harry nabrał głęboko powietrza, próbując się uspokoić i jakkolwiek wytłumaczyć mamie, co właśnie dzieje się w jego głowie. Anne nie zdążyła jeszcze poznać Louisa i wie jedynie, że od niedawna Harry ma najwspanialszego na ziemi chłopaka. Oczywiście Styles już całe tygodnie temu opowiadał mamie, że w jego życiu pojawił się ktoś niesamowity. Mieli bardzo przyjacielskie relacje i chłopak często się jej zwierzał, ale ze względu na dzielące ich kilometry i wiele pracy, musieli odłożyć rodzinny obiad na dalszy plan. Anne nie naciskała na swojego syna, wierząc, że jest teraz szczęśliwy, a ona już niedługo pozna powód tego szczęścia. - Harry, martwię się – westchnęła kobieta i usiadła na krawędzi łóżka Harrego. Jej syn zalewał się łzami, a ona nie wiedziała dlaczego i jak mu pomóc. Od zawsze wydawało jej się, że zna chłopaka jak własną kieszeń i może pomóc mu w każdej sytuacji. Jednak teraz widywali się coraz rzadziej, a Anne nie wiedziała, co się dzieje.
- Przepraszam, mamo. Ja po prostu... ja... - zająknął się, próbując opanować spływające mu po twarzy łzy. Sama ta sytuacja nie byłaby tak przytłaczająca, gdyby Harry nie zaczął wymyślać najczarniejszych scenariuszy, zamartwiając się o życie swojego chłopaka. – Strasznie boję się o Louisa.
- Louisa? Co się właściwie stało? – zapytała, patrząc na Harrego swoim zatroskanym, matczynym wzrokiem.
- Wybuchł pożar – zaczął, przełykając głośno ślinę – pobiegłem pomóc sąsiadce, a później pojawił się tam Louis i... i on... - kolejna fala płaczu przerwała jego słowa. Z jednej strony, był bardzo szczęśliwy, bo jego wspaniały chłopak uratował go od śmierci w ogniu, jednak z drugiej, teraz nie wiedział, co się z nim działo i cholernie się tym martwił.
- Spokojnie Harry, nie płacz – szepnęła przy jego uchu, przytulając się do syna. Od zawsze było wiadomo, że chłopak bardzo przywiązuje się do ludzi, a Anne doskonale wiedziała, jakimi uczuciami Harry darzy Tomlinsona. Styles, mimo wszystko, był bardzo uczuciowym chłopakiem, który nierzadko stawiał dobro innych nad tym swoim. Jeśli Louisowi cokolwiek by się stało, Harry obwiniałby się przez bardzo długi czas, przepłakując każdą z nocy.
- I nie wiem co się z nim dzieje. Nie odbiera telefonów, nie odpisuje – przerażenie znowu wzięło górę, a dłonie niekontrolowanie drżały. – Pielęgniarka nie może mi nic powiedzieć. Mamo, ja się muszę dowiedzieć, gdzie jest Louis.
CZYTASZ
Love in crime || Larry Stylinson
FanfictionLouis Tomlinson to degenerat społeczny, który za swoje "wykroczenia" już dawno powinien gnić w więzieniu. Nie ma prawie nikogo w życiu i próbuje swoją samotność załagodzić gadaniem do złotej rybki, której opowiada o przeżyciach minionych dni. Spędza...