15. ten z nieocenionym wsparciem

469 42 41
                                    

Po zjedzonym obiedzie w tej uroczej, francuskiej restauracji, Harry i Louis postanowili przejść się jeszcze po parku, aby zaczerpnąć trochę świeżego powietrza. Był lipiec, więc słońce grzało dość silnie, jednak zimny wiatr sprawiał wrażenie wiosennego poranka. Ujmując to prościej, mogli swobodnie trzymać się za ręce, nie czując się lepcy, jakby wysmarowani klejem.

Szli wolnym krokiem ulicami Londynu, rozmawiając i śmiejąc się cały czas, tym samym lepiej się poznając. Harry miał motylki w brzuchu, kiedy Louis wystawił do niego łokieć, oferując tak uroczą formę spaceru. Natomiast Tomlinson odczuł je, gdy loczek z uśmiechem i wdzięcznością wymalowaną na twarzy, pocałował dłużej jego policzek, ocierając nos o kość policzkową niebieskookiego.

Zachowywali się dość niepewnie, chociaż to nie była ich pierwsza randka w życiu i już trochę zdążyli się poznać. Można by powiedzieć, że wyglądali jak para z romantycznej komedii dla nastolatek, gdzie scenariusz przewiduje nieśmiało skradzione spojrzenia, pocałunki i wyznania uczuć, aż do ostatniego aktu, gdzie dwójka zakochanych wreszcie może być razem. Problem polegał na tym, że ani nie byli nastolatkami z głowami w chmurach, ani nie żyli we wcześniej zaplanowanym schemacie. Nikt nie powiedział im, co mieliby do siebie czuć i jak się zachowywać, a oni nie mogli dublować żadnej ze scen.

Idąc tak ramię w ramię, doszli do doskonale im obojgu znanemu parku, gdzie pośród licznych drzew i krzewów czas spędzali przyjaciele, pary, rodziny, czy właściciele wesołych czworonogów. Obaj darzyli to miejsce specjalnym, a co najważniejsze wspólnym, dobrym wspomnieniem. Ponad tydzień temu, kiedy to spotkali się w klubie po raz pierwszy na dłużej niż na wymianę kilku zdań, przyszli na spacer do tego właśnie parku. Usiedli na ławce, która teraz jakby na nich czekała, i po raz pierwszy przekazali sobie nieme uczucia. Ten pocałunek zdecydowanie otworzył drzwi na coś niezwykle wspaniałego i coś, czego nigdy nie zapomną.

- Specjalnie mnie tu zaprowadziłeś – powiedział Harry, posyłając Louisowi piękny uśmiech. – To strasznie słodkie – dodał ciszej i usiadł na ławce obok Louisa, kładąc odruchowo głowę na jego ramieniu. Tomlinson cicho się zaśmiał i objął loczka w talii, zaczepiając palce na jego biodrze. Nie wiedział, czy to odpowiednie, więc kątem oka patrzył na reakcje Harrego, a kiedy ten jedynie bardziej wtulił się w jego bok, Louis rozluźnił się i uśmiechnął w przestrzeń.

- Zdarza mi się – odpowiedział po dłuższej chwili. Między spacerowiczami dostrzegł chłopaka bardzo podobnego do Liama, więc jego myśli natychmiastowo skoncentrowały się nad ich nieuniknionym spotkaniem i tym, co on mu właściwie powie. Cholernie bał się, że szeroki uśmiech Liama był spowodowany jedynie jego kulturą i wiedzą, jak powinien obchodzić się z ludźmi. Payne może i nigdy nie miał problemu z odmiennością, w którą teoretycznie Louis właśnie wkroczył, ale nie wiedział, czy wciąż będzie się chciał z nim przyjaźnić. Dlatego też nic mu nie powiedział, obawiając się reakcji przyjaciela. Dodatkowo nie wiedział, czy ta 'rzecz' z Harrym to coś poważnego, więc nie chciał zapeszać – tak sobie wmawiał.

- O czym myślisz? - zagadnął go Styles, mówiąc tak cicho, jakby bał się przeszkodzić Louisowi w jego zagwozdkach. Co prawda spędzali czas razem i Harry mógłby się domagać uwagi od starszego chłopaka, ale sam też potrafił wpaść w krainę myśli, całkowicie zapominając o bożym świecie.

- Hmm? – mruknął wybity z rytmu, po czym spojrzał na Harrego, który podniósł głowę z jego ramienia, a jego oczy wpatrywały się w jego zdekoncentrowaną twarz. – O niczym. Znaczy... nie wiem, o Liamie, chyba – westchnął przymykając oczy i dłonią wędrując do swoich włosów, aby je nerwowo poprawić.

- Co z nim nie tak? – zdziwił się Harry i zmarszczył brwi, próbując rozgryźć zawiły umysł Tomlinsona. – Wydawał się w porządku, tak myślę.

Love in crime || Larry StylinsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz