5. ten, w którym Louis musi się wyrwać

697 56 181
                                    

Czy można w kalendarzu zapisać święto narodowe, które połączy się z wielkim pechem Louisa Tomlinsona? Byłoby fajnie...

I nie - dzisiaj nie jest piątek trzynastego, Louis nie zbił lustra, nie przeszedł pod drabiną, ani czarny kot nie przebiegł przed jego nogami - a mimo to szatyn ma najgorszego pecha tego roku.

Co się tak właściwie stało?

Dochodzi szesnasta, a Louisowi ciśnienie zdążyło się podnieść już kilka razy. Wszystko zaczęło się o poranku, kiedy to nieszczęsny budzik wyrwał Tomlinsona z naprawdę przyjemnego snu o wesołym miasteczku - Louis jest dużym dzieckiem, jasne?

Ten badziew, bo takie miano dostał o poranku, zadzwonił swoją skrzeczącą melodyjką tuż przed szóstą, jakby to była normalna pora na pobudki w wolne dni. Oczywiście to nie tak, że Louis jest nienormalny - zdecydowanie nie dlatego - ale ten budzik miał być ustawiony jednorazowo, na jutro, kiedy to miał udać się za miasto w celu tradycyjnej wycieczki na obrzeża Londynu. Jednak jakimś dziwnym trafem, prawdopodobnie spowodowanym pechem szatyna, który zaczął się już poprzedniego wieczora, kliknął nieodpowiednią ikonkę, skazując się na cierpienie. Tortury w postaci upierdliwego budzika po zaledwie kilku godzinach zdecydowanie niewystarczającego snu, powinny być zapisane na kartach historii, jako kara średniowieczna. Serio, lepsze byłoby rozerwanie przez konie biegnące w cztery strony świata lub zawiśnięcie na stryczku, niż agresywne rozrywanie bębenków słuchowych budzikiem.

Brzmi to cholernie dramatycznie, nieprawdaż?

Tak więc, po bolesnej pobudce, która wprawiła niebieskookiego w paskudny nastrój, przyszła pora na śniadanie. Gotowanie jest, jak każdy wie, ulubioną czynnością Louisa Tomlinsona i każdy poranek jest zbawienny dla jego spragnionych poetyckich potraw, kubków smakowych. Tak właśnie jest...

Chcąc sobie poprawić humor, szatyn wpadł na niezbyt rozsądny pomysł zrobienia sobie prawdziwie angielskiego śniadania. Ba! Miał nawet większość potrzebnych składników, które mieściły się w ulubionej wersji takowej potrawy.

Z tego też powodu, pieczywo stawało się idealnie chrupiące w tosterze, pomidor był pokrojony na idealnie równe kawałeczki, a na jednej z patelni smażyły się kiełbaski. Nie był to pełen zestaw, ale jak na dzisiejszy poranek, to spełnienie Louisowych marzeń kulinarnych.

Niestety, kiedy na drugą z patelni miał wbijać jajko, aby idealnie się ścięło, pozostawiając żółtko delikatnie płynnym, olej pod kiełbaskami głośniej zaskwierczał, a cholernie gorąca kropelka tłuszczu wystrzeliła w górę, docierając do nagiego torsu Louisa, parząc go boleśnie w pierś. Głośna fala przekleństw opuściła usta Louisa, jajko rozlało się po kuchennych kafelkach, a nieostrożna ręką uderzyła w rozgrzaną patelnię. Dramat się rozpoczął, kiedy gorący przedmiot opadł z hukiem na podłogę, nie pozwalając Tomlinsonowi na ucieczkę i parząc go w bosą stopę. Kolejne kurwy poszły w świat, które jednocześnie były wyrazem ulgi, że to nie patelnia z olejem postanowiła pobawić się w gimnastyczkę na jego kuchence.

Koniec końców, Louis zjadł swoje śniadanie w bardzo okrojonej wersji, mając totalnie w dupie bałagan, jaki ogarnął jego kuchnie - poparzona stopa stała się priorytetem, wymagającym dużo odpoczynku i lodu. Naprawdę dużo lodu.

Jednak jeśli porównać dzień Louisa do historii Titanica, to ten pieprzony statek ledwo odbił od portu. No, może był na etapie, gdzie Rose zaczynała być bardzo irytującą postacią, bawiąc się w kokietkę i wielką uwodzicielkę – Louis był naprawdę zazdrosny o Jacka!

Tak właściwie dlaczego?

Otóż dlatego, że telefon Louisa nie przestawał dzwonić i robił to nieustannie od ponad dwudziestu minut, czyli praktycznie od momentu zjedzenia wybrakowanego śniadania. I ok, prawdopodobnie Tomlinson powinien odebrać to połączenie już za pierwszym razem, jednak kiedy na ekranie wyświetliło mu się imię znienawidzonego sąsiada, którego pieprzony pies ujada tak zajadle, że Louis niejednokrotnie prowadził z nim o to długie wojny; zrezygnował z podnoszenia swojego tyłka z wygodnego miejsca na kanapie. Odebranie telefonu wymagało jedynie dalszego wyciągnięcia ręki do stolika kawowego, gdzie ten nienawistny przedmiot wibrował jak szalony, jednak po co się przemęczać?

Love in crime || Larry StylinsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz