Resztę swojego wypadu do Amsterdamu spędzili w niezręcznym nieporozumieniu pomiędzy Eleanor a trójką pozostałych przyjaciół. Rzadziej wychodzili na wspólne obiady, a Louis potrafił znikać wieczorami z hotelu, byleby nie musieć zadawać się z dziewczyną. Zraził się do niej tak poważnie, że nie planował utrzymywać z Eleanor już żadnych dalszych znajomości i jak tylko wrócili do Londynu, Tomlinson całkowicie urwał z nią kontakt. To już nie chodziło o różnice w poglądach, to jeszcze dałoby się jakoś pominąć, ale o niewyjaśnioną urazę, jaką brunetka wyrządziła Louisowi kilkoma słowami.
Z jednej strony było mu przykro, że jak już się nim ktoś zaczął interesować – może bez ogromnej wzajemności, ale zawsze – to okazywało się, że totalnie się różnią i do siebie nie pasują albo krzywdzą słowami. Jednak z drugiej, cieszył się, że tak szybko zdążył poznać się na Eleanor i jej podejściu do życia. Nie wyobrażał sobie spotykać się z kimś, kto był tak zamknięty i paskudnie odnoszący się do 'inności'. Może później zaczęłoby mu w jakimś stopniu zależeć i taka strata zabolałaby go gdzieś głębiej, pozostawiając za sobą nieprzyjemną pustkę, ale całe szczęście dla Louisa, dość szybko to urwał. Tomlinson stwierdził, że woli być samotny i znudzony, niż zadawać się z kimś, kto tak bardzo odstaje od jego norm.
Kiedy wrócił do swojej kawalerki, rozpakował wszystkie ubrania i posprzątał zalegający na półkach kurz. Nie było go jedynie tydzień, ale szara warstwa, jakby delikatna mgła, zdążyła osiąść na jednej z najwidoczniejszych półek, zdobiąc ją srebrzystą pajęczyną kurzu, a tego Tomlinson przeżyć po prostu nie mógł. Sprzątając tak, szybko myślami odpłynął do strefy planów i czekających go atrakcji, więc ani się obejrzał, a mieszkanie lśniło, odbijając promienie popołudnia od śliskiej czystości.
Wszedł do sypialni i wyciągnął swój obity w skórę dziennik, który otworzył na prawie pustej stronie. Jedynym, co tam odnalazł, była data i numer. Kolejny numer, który Louis chronologicznie ma zapisany na każdej z kartek. Niby nic, a dla niego znaczyło to prawie wszystko. Coś, jak spis jego życiowych osiągnięć.
„28.05 – numer dwadzieścia trzy"
Jak się można było po Louisie spodziewać, w głowie już miał całkiem sprytnie ułożony plan, który pozwoli mu pozostać niezauważonym i niezwykle skutecznym – tak jak zawsze. Chwycił więc pióro i ciemnym atramentem dopisał kilka słów na kartce, których ukryte znaczenie zna jedynie on. No, może Jay, która wysłuchuje czasami jego planów – bo jako niemogąca mówić, złota rybka jest całkiem niezłym powiernikiem – ale z pewnością i tak ich nie rozumie. Rzadko kiedy ktoś rozumie zawiły umysł Tomlinsona, wypełniony planami i pętlami zdarzeń.
„rejs"
„karty"
„Kit"
Jeśli ktokolwiek zajrzałby do tego dziennika, uznałby Louisa za szaleńca albo za kogoś, kto uczy się nowych słówek w języku angielskim, chociaż to bardzo naciągana hipoteza. Można by przekartkować go całego, a nie znajdzie się tam nic, oprócz dat, nic nie znaczących rzeczowników, liczebników i imion. I tak dzieje się już od wielu miesięcy, odkąd Louis skrzętnie prowadzi swoje zapiski, nie pomijając żadnego ważnego dla siebie elementu. Jedynie pierwsza strona, jako ta wykonana na próbę, jest nieśmiało splamiona atramentem, słów jest niewiele więcej, a kilka z nich zostało skreślonych.
„28.08 – jeden numer jeden"
„Doncaster"
„wieczór, plac główny"
„kino - centrum"
„żona, córki córka"
„scyzoryk"
CZYTASZ
Love in crime || Larry Stylinson
FanfictionLouis Tomlinson to degenerat społeczny, który za swoje "wykroczenia" już dawno powinien gnić w więzieniu. Nie ma prawie nikogo w życiu i próbuje swoją samotność załagodzić gadaniem do złotej rybki, której opowiada o przeżyciach minionych dni. Spędza...