Louis, ubrany w ciemną koszulę i eleganckie spodnie, zjawił się dziś pod gmachem sądu okręgowego w Londynie. Po ostatnich zeznaniach, kiedy Tomlinson opowiedział swoją wersję wydarzeń, miła pani policjantka obwieściła mu, że wciąż nic nie wiedzą, więc będzie się musiał stawić w sądzie. Dzisiejszego poranka dostał zawiadomienie, że będzie występował w roli oskarżonego, jeśli nic nie wskaże na to, że Michiel Huisman popełnił samobójstwo.
- Chcesz kopniaka na szczęście? – zapytał Harry, próbując odebrać trochę stresu Louisowi. Przyjechał tu z nim, aby go wspierać i, jeśli sytuacja będzie tego wymagała, potwierdzać jego alibi. Też był zdenerwowany, jednak wierzył w niewinność swojego chłopaka. Może niesłusznie, jednak mówią, że miłość jest ślepa, więc Styles nie dostrzegał zła w chłopaku, którego kocha ponad życie.
- Wolę buziaka – parsknął, posyłając Harremu nerwowy uśmieszek. Dziękował niebiosom, że jego chłopak znał się na ludziach i wiedział, jak go rozluźnić lub wesprzeć. Jeśli byłby tu sam, prawdopodobnie zwiałby albo całkowicie osiwiał z nerwów. – Dzięki – zachichotał, kiedy Styles złapał jego twarz w swoje duże dłonie i pocałował kilka razy Louisowe usta. – Kocham cię. Życz mi powodzenia!
- Będzie dobrze, Lou – uśmiechnął się i ostatni raz pocałował jego wargi. – Kocham cię! – zaśmiał się, a Tomlinson pewnym krokiem poszedł w stronę odpowiedniej sali, gdzie za kilka chwil miała odbyć się rozprawa sądowa.
Policjant otworzył przed nim ciężkie drzwi, a Louis wszedł do środka, przywdziewając na twarz poważną minę. Usiadł wyprostowany na wyznaczonym dla siebie miejscu i rozejrzał się wokoło. Sala była wielka i pełna ludzi, którzy siedzieli na ustawionych, jakby od linijki, ławkach. Sędzina stała w centrum, prezentując na szyi łańcuch, który opadał na pierś okrytą czarną togą. Obok siedziało dwóch prokuratorów i kobieta skryta za laptopem, która prawdopodobnie spisywała przebieg całej tej rozprawy. Ogółem było tu sztywno i zimno, a Louisa przechodziły ciarki na samą myśl, że za kilka minut będzie musiał stanąć za drewnianą barierką i odpowiadać na pytania sędziny.
Najpierw jednak wypowiadała się matka Michiela Huismana, mówiąc jak to jej syn był wspaniały i bez skazy, więc nie możliwym było, aby popełnił samobójstwo. Wtedy do rozmowy włączyła się biegła psycholog, mówiąc, że mężczyzna nie musiał się zwierzać nikomu ze swoich problemów i grać całkowicie szczęśliwego, kiedy w środku toczył wielką wojnę z samym sobą. Louis miał ochotę się zaśmiać na lament pani Huisman, ponieważ traktowała śmierć syna, jako tragedię jej życia. Wiadomo, dotknęło ją to i pewnie boli ją strata jedynego dziecka, jednak Tomlinson widział, jak bardzo kobieta pragnie uwagi wszystkich, rozglądając się i sprawdzając, czy wszystkie oczy zwrócone są ku niej.
Później przyszła kolej współpracowników Michiela, którzy nie wnieśli za wiele do sprawy, mówiąc jedynie, że był porządnym pracownikiem, ale nie radził sobie z życiem prywatnym oraz nadużywał alkoholu. To były informacje, które szły na korzyść Louisa, który teraz nerwowo podrygiwał nogą.
- Świadek Louis Tomlinson – wyczytała sędzina. Louis wstał z miejsca i podszedł powoli, ale pewnie do barierki, opierając dłonie na drewnie i wpatrując się w ludzi w togach. – Składanie fałszywych zeznań jest karalne – zaczęła, a szatyn skinął głową. - Co pan robił z w nocy z dnia dwudziestego siódmego na dwudziestego ósmego września? – zapytała, a protokolantka szybko spisała jej słowa. 'Zaczęło się' pomyślał Louis, po czym chrząknął cicho.
- Byłem w klubie, gdzie zabawiał się też Michiel Huisman. Później pojechałem do apteki, ponieważ kupowałem leki dla mojego chłopaka, do którego pojechałem zaraz po wyjściu z zakupami – wyjaśnił w skrócie, wiedząc, że i tak zadadzą mu milion szczegółowych pytań. Nieważne przecież, że opowiadał to już trzy razy na komendzie.
CZYTASZ
Love in crime || Larry Stylinson
FanfictionLouis Tomlinson to degenerat społeczny, który za swoje "wykroczenia" już dawno powinien gnić w więzieniu. Nie ma prawie nikogo w życiu i próbuje swoją samotność załagodzić gadaniem do złotej rybki, której opowiada o przeżyciach minionych dni. Spędza...