9. ten z ogromnym poczuciem samotności

497 52 92
                                    

Louis wrócił ze swojej wycieczki bardziej wkurzony i skołowany, niż na nią pojechał. Miał tam zażyć relaksu i załatwić jedną śmiertelnie błahą rzecz, odcinając się od zgiełku Londynu i upierdliwych ludzi, których spotyka na swojej drodze. W ramach tych planów, tylko zaczął podawać w wątpliwość wszystkie, dotychczas pewne, aspekty jego życia. Męczyło go to cholernie, ale nie umiał się wygadać Liamowi, bojąc się, że ten szybciej pojmie jego problemy, niż zrobi to on sam. Cóż, czasami trzeba się czymś pozadręczać, ponieważ byłoby za kolorowo.

Tomlinson wrócił do miasta z bagażem przeżyć tej krótkiej wycieczki, więc niewiele myśląc udał się do baru. Opadł na wysokim krześle i przejechał wzrokiem po bawiących się w klubie ludziach. Wszyscy wyglądali na w miarę zadowolonych lub tak pijanych, że ich uśmiechy po prostu przyklejały się do twarzy. Tańczyli do skocznych piosenek, całkowicie nie przejmując się tym, że nie trafiają w rytm albo krzyczą złe słowa. Większość była w wieku Louisa, co powinno mu dodać ochoty do zabawy, a nie wręcz przeciwnie – wzbudziło w nim to poczucie, że wszyscy tam nie mają żadnych zmartwień i potrafią żyć chwilą, kiedy Tomlinson topi się we własnych myślach, nie potrafiąc poukładać sobie wszystkiego w głowie.

- Czego się napijesz? – zapytał barman z irlandzkim akcentem, posyłając Louisowi szeroki uśmiech. Zanim szatyn odpowiedział, dokładnie przyjrzał się młodemu chłopakowi za barem. Był bardzo wesoły, mimo że zmęczenie malowało się na jego rozweselonej twarzy. Miał blond włosy postawione do góry i błyszczące niebieskie oczy, z których można było wyczytać, jak dobrze bawi się w swojej pracy, co Louis szczerze podziwiał. Ubrany był w białą koszulkę i czarny fartuszek przewiązany w pasie, a w dłoniach miał wysoką szklankę, którą właśnie wycierał jakąś szmatką. Tomlinson widział go wcześniej, jak zagadywał wesoło do klientów i podawał im kolorowe drinki, które z wrodzonym talentem przygotowywał szybko i efektownie.

- Chyba czystej – mruknął, stukając palcami o czarny blat, w którym odbijały się światła klubu. – Widzę, że robisz niezłe drinki, ale nie mój dzień – dodał, całkowicie nie wiedząc, po co tłumaczy się temu barmanowi. Chłopak wydawał się bardzo uprzejmy, a szanse, że ponownie się spotkają są nikłe, więc czemu nie?

- Oj, stary – westchnął barman, stawiając przed Louisem dwa kieliszki, butelkę wódki i jakiś sok, w razie gdyby chciał czymś zabić gorzki smak alkoholu. – Jesteś moim ostatnim klientem na zmianie, więc jak chcesz, to mogę ci trochę potowarzyszyć – uśmiechnął się, odwiązując swój fartuszek i rzucając go na półkę za barem.

- Jeśli nie masz innych planów – Tomlinson wzruszył ramionami i napełnił jeden z kieliszków, od razu wlewając wódkę w swoje gardło. Właśnie doszło do niego, że on jest strasznie samotny na tym świecie, skoro będzie spędzał czas z obcym barmanem. Niby mógłby zadzwonić do Liama i zaproponować jakąś zabawę, ale chyba nie chciał tego robić. Nie będzie mu się narzucał, ponieważ odkąd ma dziewczynę, powinien spędzać z nią więcej czasu, niż ten podczas ich pracy.

- Daj mi minutkę! – zawołał, a śmieszny, irlandzki akcent oblał uszy Louisa, wywołując u niego cichy chichot. Nie chciał się naśmiewać z nowego 'kolegi', ale wypowiadane przez niego słowa były od razu weselsze niż każdego innego człowieka. Miał w sobie coś, co powodowało, że Tomlinson nie chciał się zamartwiać i wolał spędzić ten wieczór w bardziej pozytywnej atmosferze. – Wróciłem, możemy pić! – wykrzyczał i jednych haustem pochłonął wódkę z kieliszka, który chwilę temu napełnił Louis. – Jestem Niall – dodał po chwili, wyciągając dłoń do szatyna.

- Louis – odparł i ścisnął dłoń blondyna, który bardzo energicznie nią potrząsnął.

- Więc, czemu masz doła? – zapytał bez ogródek, tym razem będąc tym, który uzupełnił ich kieliszki i ponaglił Tomlinsona do ich szybkiego opróżnienia.

Love in crime || Larry StylinsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz