epilog
Kiedy dwudziestego dziewiątego dnia stycznia, Liam włączył telewizor, zamarł na swoim fotelu. Wybałuszył oczy, a oddech ugrzązł mu w gardle. Nigdy nie mógł się tego spodziewać.
„Dzisiejszego poranka w ośrodku wypoczynkowym w Sydney, Australia, zostali znalezieni dwaj, martwi mężczyźni."
Słowa reporterki przykuły uwagę szatyna, który wiedział, że jego przyjaciele polecieli tam na swoje wakacje.
„Obaj byli pod wpływem dużych ilości substancji nasennych. Policjanci stwierdzili, że tylko jeden z mężczyzn został zamordowany. Drugi popełnił samobójstwo."
W tym momencie na ekranie pokazało się zdjęcie mężczyzn, których twarze były zamazane, a dłonie splątane w uścisku. Liam doskonale wiedział, czyje to dłonie.
„Louis Tomlinson, ponieważ to są dane jednego z mężczyzn, był od dawna poszukiwanym i nieuchwytnym mordercą. Na jego koncie, jak zakłada policja, jest około dwudziestu morderstw."
Payne kiwał głową do głosu w telewizorze. On wiedział. Od zawsze wiedział, że jego przyjaciel zboczył z właściwej ścieżki w życiu.
„Drugim mężczyzną jest niejaki Harry S. – dwudziestotrzyletni Anglik. Policja nie wie, jakie relacje łączyły mężczyzn, jednak obsługa hotelowa zeznaje, że zachowywali się jak para i darzyli, cytuję, 'pięknym i głębokim uczuciem'."
- Coś ty zrobił, Louis – szepnął Liam, pozwalając pojedynczej łzie opuścić kącik jego oka.
„Z ustaleń wynika, że słynny rzeźnik londyńczyków w końcu obnażył się ze swojej tożsamości. Londyn może czuć się bezpieczny,"
Na ekranie zaczęły migać zdjęcia Louisa, który zawsze się uśmiechał i wyglądał całkowicie bezbronnie. Nikt nie mógłby go posądzić o bycie mordercą.
„Louis Tomlinson z zimną krwią zamordował swojego domniemanego partnera, później popełniając samobójstwo."
- On go kochał – szepnęła Maya, która pojawiła się nagle w progu i ze łzami w oczach przysłuchiwała się wiadomościom. Liam pokiwał głową i wyłączył telewizor, aby podejść do dziewczyny i zamknąć ja w szczelnym uścisku.
***
Kilka dni później, Payne znalazł w skrzynce na listy jakąś kopertę. Nie miała ona ani adresata, ani nadawcy, więc szatyn niepewnie rozerwał papier i wyciągnął list. Od razu poznał charakterystyczne i idealne pismo swojego przyjaciela, więc wstrzymał oddech i zaczął czytać.
„Liam,
wiem, że dość często byłem przyjacielem całkiem do dupy. Nie chciałem ci nic mówić, miałem zbyt wiele tajemnic. Jednak zawsze kochałem cię jak brata, wiesz? Może nie słuchałem tych mądrych rad (chociaż powinienem) i naśmiewałem się z twojej naukowej paplaniny. Ale musisz wiedzieć, Li, że dziękowałem wszechświatowi, że jesteś moim przyjacielem. Prawdopodobnie jedynie dzięki tobie nie popełniłem w życiu więcej błędów, niż miałem w planach. Kocham cię i sądzę, że musisz poznać kilka ważnych szczegółów o mnie, skoro już więcej mnie nie zobaczysz.
Po pierwsze, jestem – a jeśli to czytasz, to byłem – mordercą. Zamordowałem dwadzieścia siedem osób, w tym mojego Harrego, do czego za chwilę dojdę. Pewnie cię ciekawi, czemu dwadzieścia siedem. Otóż po śmierci rodziców i sióstr, postanowiłem, że pozbawię życia dwadzieścia osiem osób – jako zemsta czy coś, sam nie wiem. Ja sam mam być dwudziestą ósmą ofiarą siebie samego. Przepraszam, że mówię ci to dopiero teraz, Liam.
Każda z moich ofiar była specyficzna i celowo upatrzona. Doskonale wiesz, jak wyglądał morderca mojej rodziny. Tak. Dlatego postanowiłem zabijać tylko tych, którzy pasowali do jego cech szczególnych – wysoki, brązowe loki, szerokie barki, wyrzeźbione mięśnie...
Po drugie, zawsze kochałem Harrego. Wiem, że może ci się to wydawać chore albo, nie wiem, nierealne, ale taka jest prawda. Kocham go, kochałem i mam nadzieję, będę mógł kochać, nieważne, gdzie wyląduję. Jak to mawiała Alice: 'Miłość czasami jest w stanie całkowicie zmienić nasze życie' i wydaje mi się, że miała tę pieprzoną rację.
Po trzecie, już od dawna to planowałem. Wiedziałem, że będę musiał odebrać sobie życie i być tą dwudziestą ósmą osobą. Chciałem tego. Moje ofiary znajdowałem przypadkiem i nie byłem pewien, kogo tym razem zabiję. Ale wiedziałem, że zabiję samego siebie.
Jeszcze raz przepraszam, Li. Przepraszam, że cię okłamywałem. Przepraszam, że musiałeś przeze mnie cierpieć. Przepraszam, że zostawiłem cię bez pożegnania.
Zanim się jednak raz na zawsze pożegnam. Chciałbym cię prosić o kilka rzeczy.
Nie zapomnij o mnie, Li. Wiem, że wyrządziłem wam wszystkim wiele krzywdy i bólu. Jestem całkowicie do dupy i bez krzty empatii, wiem. Ale proszę, z całego serca cię błagam, nie zapominaj o mnie. Chciałbym, żebyś chociaż raz w roku pomyślał o mnie i wspomniał te wszystkie czasy, kiedy było nam dobrze i błogo. Kiedy to, jako dzieci, spędzaliśmy całe dnie na zabawie i grach, biegając za moimi siostrami i ucząc je grać w piłkę nożną – to moje ulubione wspomnienie.
Nie zadręczaj się tym, że nie żyję. Wiem, że jesteś wspaniałym człowiekiem i jeszcze lepszym psychologiem. Dlatego nie masz prawa obwiniać się o to, że zdecydowałem się na samobójstwo. Nic by mnie od tego nie odwiodło. Jesteś wspaniały, więc żyj dalej tak, jakbym mieszkał gdzieś na drugim krańcu świata. Daleko i szczęśliwy. Bo ja jestem szczęśliwy, Li.
Na koniec proszę, abyś spotkał się z mamą Harrego. Pokaż jej ten list, który do ciebie napisałem. Wiem, że ona się załamie. Wiem, ile zła jej wyrządziłem. Ona mi dziękowała, za uśmiech Harrego, wiesz? To tak boli.
Przeproś ją ode mnie, chociaż to i tak nic nie da. Nic nie wróci życia Harremu.
Przytul ją i obiecaj, że będziecie dla siebie wsparciem. Ty, Anne i Gemma.
Odwiedź też, proszę, Nialla. Powiedz mu to samo, co powiesz Anne, tylko uważaj, on będzie na mnie strasznie wściekły. Obiecaj się z nim dalej przyjaźnić – wiem, że staliście się przyjaciółmi już dawno temu. Bądźcie dla siebie wsparciem. Dla Anne i Gemmy też.
Maya, jeśli nie wyklnie mnie gdzieś i nie pośle do diabła, też zasługuje na te wyjaśnienia. Pamiętaj o tym. Kochaj ją, proszę.
Kocham cię, Liam. Byłeś dla mnie jak brat.
Twój były-najlepszy przyjaciel, Louis"
- Od zawsze wiedziałem te rzeczy, Lou – wyszlochał Liam, składając list i kładąc go na szafkę. – Nie chciałem tylko, abyś ty wiedział...
„ – Pamiętam dzień, kiedy oglądałem zachód słońca czterdzieści trzy razy. i zaraz dodał: – Kiedy człowiekowi jest smutno, to zachody słońca stanowią pewną pociechę...
- Ach, więc w dniu, kiedy czterdzieści trzy razy oglądałeś jak słońce znika za linią horyzontu musiałeś być bardzo smutny.
Mały Książę milczał."
CZYTASZ
Love in crime || Larry Stylinson
FanfictionLouis Tomlinson to degenerat społeczny, który za swoje "wykroczenia" już dawno powinien gnić w więzieniu. Nie ma prawie nikogo w życiu i próbuje swoją samotność załagodzić gadaniem do złotej rybki, której opowiada o przeżyciach minionych dni. Spędza...