- Harry! – zawołał ponownie, kiedy w amoku rozglądał się po zadymionym mieszkaniu. Było tam zdecydowanie za ciepło i za ciemno, aby racjonalnie myśleć. Dym przysłaniał mu pole widzenia, a Louis nie znał tego mieszkania, więc było to dla niego dodatkowym utrudnieniem.
Ostrożnie stawiał kroki, aby nie wpaść na żaden mebel, zadając sobie więcej bólu. Sunął stopami po miękkim dywanie, próbując zobaczyć w dymie dokładniejszy zarys postaci, który do złudzenia wyglądał jak Harry. Postać leżała na podłodze w przedsionku, krztusząc się gwałtownym kaszlem, walcząc o nawet najkrótszy oddech.
Jego serce przyspieszyło, dudniąc w piersi jak oszalałe. Przerażenie wzięło górę, wprawiając jego ciało w drżenie. Próbował jak najszybciej dostać się do leżącego na podłodze chłopaka, kiedy z innego pokoju wyszła starsza kobieta. Jej kroki były chwiejne, jakby za moment miała stracić równowagę i paść na podłogę. Jej twarz pokrywały łzy, a z ust co chwila uciekało cichy skowyt bólu.
- Niech pani stąd wyjdzie! – zawołał zza przysłoniętych ust, a kobieta dopiero zauważyła jego obecność i głośniej zapłakała. Louis był przerażony i zdezorientowany, a kiedy podszedł co postaci na podłodze, jego policzki pokryły się łzami.
- Zadzwoniłam po pomoc, ale co z nim? – wyszeptała łzawo, a później zachybotała się na nogach, podtrzymując ściany. Tomlinson nie zważał na jej słowa i klęknął przy Harrym. Jego chłopak spojrzał zamglonymi oczami w te jego, uśmiechając się delikatnie i kaszląc ostatni raz, zanim nie zemdlał. Jego dłoń opadła na zimną posadzkę, a usta pozostały delikatnie uchylone.
- Harry! Harry, obudź się! – krzyczał, a łzy kaskadami płynęły po jego twarzy. Nie miał pojęcia, co zrobić w takiej sytuacji, więc instynktownie podniósł chłopaka z ziemi i tuląc go do swojej piersi, wybiegł z mieszkania, zatrzaskując za sobą drzwi. Kobieta, którą wcześniej mijał w mieszkaniu, opierała się o parapet na korytarzu, gwałtownie wdychając świeże powietrze zza uchylonego okna.
Tomlinson delikatnie położył Harrego na zimnej podłodze, chwytając jego twarz w dłonie. – Harry! Kochanie, błagam cię, otwórz oczy! – krzyczał tuż przy jego lekko uchylonych ustach, gładząc policzek kciukiem. Łzy kapały na koszulkę nieprzytomnego Harrego, kiedy on usilnie próbował go ocucić.
Minęło kilka minut, zanim za oknami rozległ się dźwięk syren straży pożarnej i pogotowia. Jednak dla Louisa, te minuty ciągnęły się w nieskończoność. Sekundy trwały całe godziny, a nieprzytomny Harry wyglądał, jakby już nigdy nie chciał otworzyć swoich pięknych, szmaragdowych oczu. Ciało Louisa przeszywał ogromny ból, który nie był spowodowany jedynie gryzącym dymem. Gdzieś, w klatce piersiowej, odczuwał ogromne dudnienie i kłucie. Żołądek zaciskał się w stresie, głowa pękała, a w gardle rosła gula, spowodowana gwałtownym płaczem.
Ratownicy wbiegli do budynku, w moment znajdując się obok nieprzytomnego chłopaka i ciężko oddychającej sąsiadki. W ruch poszły różne machiny, strzykawki, nazwy leków. Louis wciąż przerażony, odsunął się od ratowników, próbując opanować swój gwałtowny płacz. Osunął się po ścianie, nabierając ciężkie wdechy. Objął głowę sowimi dłońmi, starając się ułożyć w głowie to, co właśnie przeżył, modląc się o zdrowie Harrego. Wiedział, że jego chłopak ma astmę i dym na pewno utrudniał mu oddychanie. Dodatkowo, Styles miał dobre i bardzo miękkie serce, więc jak tylko dowiedział się o pożarze, rzucił się na pomoc swojej sąsiadce, zapominając o własnym bezpieczeństwie.
- Pojedzie pan z nami do szpitala – powiedział jeden z ratowników, kiedy Harry leżał już na żółtych noszach, a z jego dłoni wystawała kroplówka. Louis pokiwał delikatnie głową i wstał na miękkich nogach. Oparł się ręką o ścianę i wpatrując się w prace medyków, próbował opanować wir w swojej głowie. Gardło go drapało, oczy nie mogły złapać ostrości, a usta wyschły, zaciskając się w wąską linię. Szok zawładnął jego ciałem, nie pozwalając mu zebrać myśli.
CZYTASZ
Love in crime || Larry Stylinson
FanfictionLouis Tomlinson to degenerat społeczny, który za swoje "wykroczenia" już dawno powinien gnić w więzieniu. Nie ma prawie nikogo w życiu i próbuje swoją samotność załagodzić gadaniem do złotej rybki, której opowiada o przeżyciach minionych dni. Spędza...