Kolejny poranek i kolejny tydzień przeleciał. Beomgyu spał już cztery tygodnie i nawet lekarze nie mogli powiedzieć, dlaczego chłopak dalej śpi, wszyscy zaczęli się martwić. Blondyn był zdrowy, a jego życie nie było zagrożone w żaden sposób.
Kiedy rodzice blondyna rozmawiali z lekarzami o zdrowiu chłopaka, Yeonjun siedział w sali ściskając rękę Beomgyu I czekając na dobre wieści.
- Już prawie minął miesiąc! Nie możecie nic zrobić? - Rozbrzmiało w gabinecie lekarza. Pani Choi o mało nie krzyknęła, nie mogąc już wytrzymać chwili bez wieści o pobódce Beomgyu.
- Proszę się uspokoić. Robimy wszystko co możemy, aby pani dziecko się obudziło. To nie tak, że chcemy trzymać pacjentów bez potrzeby - powiedział lekarz i to rozzłościło panią Choi. Jej dziecko było ważne tak jak każdy inny człowiek!
- Rozumiemy, już nie będziemy zawracać panu głowy - powiedział pan Choi i wyprowadził swoją żonę z gabinetu, żeby ta nie rzuciła się na lekarza. Na zewnątrz czekali już rodzice Yeonjuna, którzy znając sytuację państwa Choi, byli jako wsparcie, zwłaszcza, że ich syn również cierpi z tego powodu.
~~~~
Beomgyu od dłuższego czasu krążył w ciemności, nie widząc dokąd zmierza. Nie miał pojęcia ile minęło czasu, i jak długo błądził, jednak wydawało mu się, że nie długo. Może po prostu zasnął i wypadek był głupim snem?
To byłoby najcudowniejsza rzecz na świecie! Nie martwiłby nikogo, a najważniejsze jest to, że Yeonie nie czułby się winny!
Beomgyu próbował otworzyć oczy i po chwili mu się to udało. Znajdował się w swoim pokoju, takim samym jak zostawił go "wczorajszego ranka".
Jedyne co go zadziwiło była ciemności na dworze, jakby przebudził się w środku nocy. Może było to głupie, ale Beomgyu złapał w dłoń telefon i poprosił Yeonjuna o spotkanie na moście, tak jak w zimowy wieczór po ich pierwszym pocałunku...
Blondyn szedł szybkim krokiem, żeby jak najszybciej wrócić do swojego chłopaka, opatulić się jego ramionami...
Na miejscu chłopak zamknął oczy czekając na ten delikatny głos i miłe zaskoczenie, kiedy starszy zakryje mu oczy i zapyta czy potrafi go rozpoznać.
Tak się stało.
Beomgyu miał zakryte oczy, usłyszał kroki, a potem głos, który tak dobrze znał. Odrazu odgadł, że to Yeonjun. Jednak gdy odwrócił się z uśmiechem, chłopaka nigdzie nie było. To trochę zaskoczyło młodszego, chodź gdzieś z tyłu głowy wiedział, że tak szybko nie trafi na kogoś znajomego. Po chwili zamknął oczy i wsłuchiwał się w dźwięk niewielkich fal tworzących się na rzece.
Było to takie uspokajające.
- Beomgyu? - zapytał delikatny głos. Blondyn odwrócił się i zobaczył masę ludzi gapiących się na niego. Fala dreszczy przeleciała mu po plecach.
Czuł przerażenie.
- Chodź skarbie, mama chce cię uściskać - powiedział głos i "kobieta" uśmiechnęła się. Chłopak nie miał gdzie uciec, otoczony znajomymi twarzami i czarną masą, która przedstawiała straszne twarze.
- Nie pasujesz! Wynoś się! - zaczęły głosy z tyłu jego głowy. Chłopak potrząsnął nią by się pozbyć tych myśli.
Może gdyby się cofnął uniknąłby wszystkiego?
Beomgyu chciał się wycofać, lecz nie miał gdzie - blokowała go barierka. Może powinien się przepchać przez tłum? Może mu coś umknęło? Blondyn rozejrzał się, aby znaleźć jakiś sposób na ucieczkę. W tym momencie z czarnej mazi wyłoniła się znajoma postura i niebieskie włosy
- Beomie chodź do mnie - blondyn mimowolnie spojrzał w tamtym kierunku i zobaczył Yeonjuna, który uśmiechał się delikatnie. Starysz wyciągał rękę, aby wyciągnąć młodszego z tej sytuacji...
Tłum przysuwał się coraz bliżej. Barierka zniknęła i starch wrócił znowu. Niebieskowłosego wyciągał rękę, jednak Gyu nie mógł jej złapać, była za daleko. Czarna maź przysunęła się tak blisko, że chłopak stracił równowagę. Nie zdążył Yeonjun wygramolić się z mazi...
Beomgyu spadł.
Dało się usłyszeć ogromny plusk.. Woda otaczała go z każdej strony i ciemność pieła się do góry... Blondyn tracił oddech.
Wtedy pojawiło się światło. Wśród litrów wody płynął Yeonjun na ratunek!
- Yeonjunie... - wyszeptał Beomgyu i jego oczy zamknęły się zanim zdążył zobaczyć jak starszy wyciaga go z wody.
Beomgyu wziął głęboki wdech i otworzył oczy. Niebieskowłosy oddychał ciężko, ale uśmiechał się szeroko widząc żywego blondyna. Młodszy chłopak uśmiechnął się. Żył i miał obok siebie ukochaną osobę. Czy to nie było najlepsze, co mogło go spotkać?
- Dziękuję - wyszeptał i zamknął oczy wsłuchując się w oddech swojego chłopaka. Kiedy otworzył oczy, Juna już nie było. Zniknął....
- Yeonjunie! - krzyknął chłopak, jednak odpowiedziało mu tylko echo...
- Yeonjunie... - wyszeptał...
~~~
- Yeonjunie... - usłyszał niebieskowłosy i otworzył szerzej oczy. Nie przesłyszało mu się? Naprawdę to usłyszał?
- Junie...
Yeon złapał rękę młodszego i ścisnął ją.
- Jestem tutaj - wyszeptał ściskając dłoń
- Czekam na Ciebie - chłopak nie mógł uwierzyć. Nie przesłyszało mu się! Beomgyu naprawdę zaczął coś szeptać!
- Beomie... Wróć do mnie...
Blondyn na to zareagował. Uchylił lekko oczy i od razu je przymrużył, kiedy za dużo światła uderzyło w niego.
Beomgyu chciał się podnieść, jednak jego ciało wogóle nie słuchało. Miał wrażenie, że leży sparaliżowany.
Yeonjun natomiast zaczął wycierać łzy ze swoich policzków. Czuł wszechogarniające go szczęście. Beomie wreszcie wstał i pewnie będzie chciał wiedzieć co się wydarzyło!
Po chwili do sali wbiegła pani Choi. Uklękła przy łóżku swojego syna i złapał go za rękę.
- Beomie, skarbie? Czy mnie słyszysz?
Chłopak pokiwał głową. Z ust nie chciało się jeszcze wydobyć żadne słowo. Pani Chinsun i tak odetchnęła z ulgą, było to normalne, że po tak długim śnie, przywrócenie do stanu "normalności" troszkę zajmie.
W końcu w pomieszczeniu byli wszyscy, którzy obecnie z rodziny znajdowali się w szpitalu. Lekarz zdał diagnozę i wszyscy odetchnęli z ulgą widząc obudzonego Beomgyu.
To był chyba najszczęśliwszy dzień w życiu Yeonjuna..
CZYTASZ
Problems || Yeongyu
Fanfiction[Zakończone] Beomgyu to dobry uczeń i przyjaciel. Pasjonuje się muzyką jak i rysunkiem. Yeonjun to popularny dość chłopak w szkole. Jest dobry w sportach i uwielbia taniec. Co jeżeli zetknie się ze sobą odmienne, a momentami tak podobne charaktery...
