Mocne perfumy i...zielone jabłko.

28 2 0
                                    

Znudziło mi się grać w eksplodującego durnia więc postanowiłam się iść przejść. Było już ciemno ale piękny księżyc oświetlał zamek. Poszłam sobie na wieże Astronomiczną i zaczęłam patrzeć gwiazdy. Usłyszałam że ktoś idzie ale nie odwróciłam się. Ta osoba stała koło mnie ale bardziej z tyłu. Po chwili usłyszałam jak zapala papierosa i poczułam dym. Nie przeszkadzał mi zapach papierosów wręcz przeciwnie uwielbiałam go. Wciągnęłam głośno powietrze na co chłopak się delikatnie zaśmiał.

—Chcesz?— spytał podając mi papierosa i opierając się o barierkę.

—Dzięki ale nie pale— powiedziałam posyłając mu uśmiech.

Przez chwile staliśmy w ciszy. Słuchać było nasze bijące serca w tej ciszy.

—Ładny pierścionek. Od chłopaka?— zapytał patrząc na pierścionek

—Tak, zaręczynowy— odpowiedziałam patrząc na niego

—W tym wieku zaręczona ?— spytał zaskoczony

—I tak ślubu nie będzie— powiedziałam wzruszając ramionami.

—Dlaczego?—

—Nie żyje—

—Przykro mi—

Odpowiedziałam mu tylko uśmiechem

—Jak zginął?— zapytał po chwili ciszy

—Twój ojciec go zabił— powiedziałam patrząc na niego

Mattheo nie wiedział co powiedzieć. Nie wiedział czy zostać czy sobie iść.

—Ale to nie znaczy że to twój ojciec go zabił to nie będę się już do ciebie odzywała. To nie znaczy że masz na nazwisko Riddle to jesteś jak on— powiedziałam patrząc mu prosto w oczy.

Mattheo skończył spalił papierosa i wyrzucił go z wierzy. Staliśmy tak w ciszy ale zrobiło się już dość późno i zimno.

—Powinniśmy już iść, zimno się robi i późno jest— powiedziałam stojąc w wyjściu tyłem do niego

—Zaraz pójdę— powiedział

Zaczęłam już schodzić dopóki nie zatrzymał mnie Mattheo.

—Mam pytanie— powiedział chłopak stojąc na schodach

—Julia Martin— powiedziałam posyłając mu mały uśmiech.

—Dobranoc Julia—

Już miałam powiedzieć żeby mnie nie nazywał Julia ale coś mnie powstrzymało.

—Dobranoc— odpowiedziałam schodząc dalej po schodach.

Następnego dnia**

Na korytarzu był straszny tłok. Profesor McGonagall stała na środku korytarza i kierowała uczniów którzy się zgubili. Hermiona poszła do klasy a ja musiałam jeszcze skoczyć do dormitorium po książkę na eliksiry. Na moje nieszczęście nie miałam pojęcia gdzie ją wsadziłam...

—Onyks? Nie widziałaś gdzieś mojej książki do Eliksirów ?— spytałam zrezygnowana

Po chwili wąż popełzał gdzieś i wyjął moją książkę. Szczęśliwa dałam jej przysmak i pobiegłam na eliksiry. Byłam już nie źle spóźniona więc zaczęłam szybciej biec lecz na kogoś wpadłam i się przewróciłam... poczułam mocne perfumy i zapach papierosów

—Nic ci nie jest ?— zapytał chłopak

—Nie spokojnie— powiedziałam wstając i otrzepując się.

Ever Forever Together || Cedrick Diggory || Draco Malfoy Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz