30 - czyli straszny wyjazd

424 34 14
                                    

piątek, 2 sierpnia

Wyminąłem się z Magdą. Ona wróciła wczoraj wieczorem, a ja z samego rana wsiadłem do samochodu i niemal dobrowolnie pozwoliłem zawieźć się na południe kraju. Do domu moich dziadków.
Tak naprawdę ostatni raz, na dłużej niż dwa dni, byłem tam dwa lata temu. A teraz szykowało się o wiele gorzej, jakby nie wystarczył sam fakt wymuszenia na mnie udania się na wieś.
Bo teraz będę tam ja, będzie Laura, Ula i, o dobry Boże, Olek.

Dlatego usiadłem na przednim siedzeniu koło ojca, wcisnąłem w uszy słuchawki, a po kilku minutach jazdy tylko mdławo uśmiechnąłem się do Olka wsiadającego do naszego auta. Bo skręcało mnie strasznie na myśl, że kilkanaście miesięcy wcześniej z takim samym zamiarem podjeżdżaliśmy pod inne osiedle.
A potem już ruszyliśmy. Jeden postój, kilka godzin jazdy, wyjście z samochodu wprost w śmierdzącą, skwierczącą od upału wieś. Wyciągnąłem swoją torbę podróżną z bagażnika, podałem Luśce jej małą walizkę i bez słowa powlokłem się na ganek. Ledwo otworzyłem drzwi, gdy nagle tonąłem już w uścisku babci. Niemrawo go odwzajemniłem, a ona tuliła mnie zdecydowanie zbyt mocno i zbyt długo.

- Jak dobrze cię widzieć, rozrabiako - mówiła cicho wprost do mojego ucha. - Bardzo dobrze wyglądasz, naprawdę świetnie - kontynuowała, choć nie wiem nawet, czy zdążyła mi się choć trochę przyjrzeć. A potem do środka weszła Laura ze śmiechem na ustach, a za nią Ulka, ojciec i Olek. I zaczęła się nowa procedura zapoznawcza, więc ja czym prędzej uciekłem wgłąb domu, gdzie napotkałem dziadka. Uśmiechnął się blado na mój widok, co odwzajemniłem, po czym poklepał mnie po ramieniu. I tyle.
Całe szczęście.
Poszedł oglądać nową atrakcję, gdy ja zostałem sam w pomarańczowej kuchni. Odetchnąłem głębiej. To tutaj Kuba poznał moich dziadków. To tutaj stał, śmiał się, rozmawiał. A teraz nie wiem nawet, czy oni pamiętają jego imię.
Wytarłem spocone dłonie w spodnie, gdy ojciec popchnął masywne, skrzypiące drzwi i znalazł się w środku.

- Dobrze się czujesz? - spytał ostrożnie. Położył kluczyki do auta na drewnianym kredensie. Obserwowałem go przez chwilę, zanim dziwna mieszanka emocji całkiem we mnie nie opadła.

- Tak.

- To... to w porządku w takim razie - ocenił, a ja nie wiedziałem, co mam ze sobą zrobić. - Posłuchaj... bo dla was są dwa gościnne pokoje, jeden z dwoma łóżkami, a drugi z podwójną rozkładaną kanapą...

- Mogę spać na kanapie z Luśką, jeśli o to ci chodzi - przerwałem mu, zerkając za okno. Wychodziło na podwórko, po którym łaziły kury. Chciałem do nich dołączyć. Jakoś było mi tu ciasno. - Wszystko mi jedno.

- Nie, właściwie, to... chciałem cię poprosić, żebyś spał w pokoju z Olkiem - sprecyzował ciszej. Popatrzyłem na niego jak na kretyna. To otrzeźwiło moją głowę, rozluźniło mnie całkiem. Lekko drwiący uśmiech sam wykwitł na moich ustach.

- Serio? - prychnąłem z rozbawieniem.

- Sam rozumiesz...

- Oni mają szesnaście lat, a nie genitalia na czołach - roześmiałem się, patrząc na jego ściągniętą twarz. Ja i Kuba mogliśmy tutaj spać w jednym pokoju. A gdy rodzice wyjechali, to nawet w jednym łóżku. Ale na nieszczęście Ulki, Olka i moje, ona ma macicę.

- Proszę - powiedział prawie szeptem, bo wszyscy powoli wtłaczali się do środka. Olek cały się szczerzył i absorbował większość uwagi babci tak, jak kiedyś Kuba. Ojciec patrzył na mnie wyczekująco. Wzruszyłem ramionami.

- Ale ty jesteś głupi - syknąłem z niedowierzaniem. Wskazał mi głową sąsiedni pokój. Odeszliśmy od tłumu, zamknął za nami drzwi do salonu.

- Natan...

- Posłuchaj - przerwałem mu. Zacisnął wargi. - Zrobię jak chcesz, mogę spać z Olkiem w pokoju, choć dla nas obu, a pewnie szczególnie dla niego, nie będzie to ani trochę komfortowe. Ale zastanawia mnie po co. Nie wiem, czy ty naprawdę tak uważasz, czy tylko chcesz tak myśleć, ale oni spotykają się już jakiś czas, więc wnioski nasuwają się same. Co zmieni kilka nocy w innych pomieszczeniach? - prychnąłem. Tata trochę pobladł. Milczał przez chwilę.

Punkt zwrotnyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz