50 - czyli strasznie dużo uczuć

442 26 18
                                    

Julek koło siedemnastej stwierdził, że powinien się zbierać. Minęło ledwie czterdzieści minut od wyjścia Lusi z pokoju, ale on powiedział, że chyba lepiej będzie, jeśli nie nadużyje gościnności moich rodziców.
Przetrzymałem go prawie do osiemnastej.
A gdy wreszcie pozwoliłem mu już sobie pójść, on uparł się, że konieczne musi pożegnać się z moimi rodzicami, że przecież tak wypada, chociaż każde z nich było na górze, zajęte swoimi rzeczami. I takim sposobem Julian nieśmiało zajrzał ze mną do sypialni rodziców, w której mama przerabiała na maszynie do szycia spodnie Ulki, a potem do gabinetu ojca, w którym on najwidoczniej pracował w niedzielne popołudnie. Tata zaproponował, że go odwiezie, co zaskoczyło Juliana tak mocno, że aż musiałem go trącić, żeby odpowiedział. Podziękował.

- Odprowadzę cię na przystanek - oświadczyłem, gdy zeszliśmy na dół. Lusia oglądała film w salonie i wylazła z niego na korytarz, gdy tylko nas usłyszała. Stanęła koło mnie, gdy Julek schylił się, by buty.

- A wpadniesz jeszcze? - zapytała go z uśmiechem, co chłopak odwzajemnił.

- Jeśli Natek mnie zaprosi, to z przyjemnością - odpowiedział, podając mi moją kurtkę. Założyłem. Na schodach rozległy się kroki, odwróciłem się, żeby zobaczyć mamę. Zmarszczyła brwi, jedną ręką obejmując Laurę i lekko przyciągając ją do siebie. Lusia się dała, przytuliła nawet trochę bok mamy.

- A ty gdzie się wybierasz? - spytała mnie jakoś tak trochę dziwnie.

- Odprowadzę Julka - burknąłem. Patrzyliśmy na siebie w ciszy przez chwilę. Definitywnie miała jakiś problem. Ale go nie zwerbalizowała, więc popchnąłem lekko Juliana do wyjścia. - Chodź - poleciłem mu. Pożegnał się raz jeszcze z mamą i Laurą, po czym potulnie wyszedł na zewnątrz. Było chłodno, niebo całe się zachmurzyło, wyglądało to tak, jakby miało zaraz zacząć kropić. Julek ruszył ścieżką do furtki i zatrzymał się przy niej. - Otwieraj, nie zepsujesz jej - powiedziałem, więc on delikatnie przesunął zasuwę i nacisnął klamkę. Zerknął na mnie, potem na dom.

- Twoja mama nas obserwuje z kuchni - poinformował. Prychnąłem.

- Nie patrz na nią, chodźmy już. Pewnie jak wrócę, to każe mi iść do głupiej Ulki i z nią gadać. Ale ja mam jej teraz gówno do powiedzenia.

- Natek, ja naprawdę strasznie nie chcę być powodem twojego konfliktu z siostrą - mruknął, gdy zatrzaskiwałem drzwiczki za nami. Zawiał mocny wiatr, miałem wrażenie, że poczułem na czole jakąś kroplę. - Przepraszam.

- Przestań mnie za wszystko przepraszać - westchnąłem. Julek wzruszył ramionami, idąc przed siebie. Dorównałem mu kroku. Minę miał nietęgą. - Ja to ogarnę jakoś, bo chcę, żebyś bywał w moim domu, okej? Może w przyszłym tygodniu byś wpadł na przykład.

- Nie wiem, czy to jest dobry pomysł - ocenił, patrząc przed siebie. Prychnąłem głośno.

- Tak? Teraz nie wiesz czy to jest dobry pomysł?

- Nie dam ci się podpuścić - zapowiedział z przekonaniem, wymierzając we mnie palcem. - Nie będę się z tobą teraz kłócić.

- Dobra - mruknąłem ugodowo, chowając wszystkie niemiłe słowa z powrotem do swojej głowy.

Po dłuższej chwili zatrzymaliśmy się na przystanku, byliśmy sami. Do przyjazdu autobusu mieliśmy jeszcze trzy minuty, bo zapomniałem, że Julek ma strasznie długie nogi i bardzo szybko chodzi. Podszedł do rozkładu jazdy, a ja wyjąłem z kieszeni papierosy. Odpaliłem jednego.

- Wiesz, że za to jest mandat? - zagadnął, choć wzrok miał utkwiony w rozpisce. Uniosłem brwi.

- Za co niby?

Punkt zwrotnyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz