A jednak nie umarłem.
Poczyniłem jednak pierwsze kroki do stracenia zaufania moich rodziców. A potem poszło już gładko, bo w przeciągu następnych dwóch miesięcy chyba przestaliśmy się znać.
Po moim wybuchu w aucie nie trzymałem się w ogóle. Nie umiałem sobie poradzić jeszcze bardziej, niż zazwyczaj, a zaczynałem już odnosić wrażenie, że jest mi lepiej, że naprawdę dobrze zaczyna mi iść nauka życia bez Kuby, że, choć jest mi ciężko, to powoli staję na nogi. Jednak wszystko, co sobie wypracowałem, nagle runęło przygniatając mnie boleśnie. Nie wiedziałem, jak mam się z tego odkopać, nie wiedziałem nawet, czy tego chcę. Bo czasem łatwiej jest po prostu zamknąć się w pokoju, zastawić drzwi szafą, znów nie wstawać z łóżka, przestać o siebie dbać i nie rozmawiać z nikim. Chyba wszyscy, włączając w to mnie, byli przekonani, że ten okres już minął. Ale on powrócił nagle, niespodziewanie, jak cholerny bumerang i uderzył mnie w twarz tak mocno, że nie miałem już siły wstać.
A przynajmniej nie do końca tygodnia, bo nie rozmawiałem z nikim, nie wychodziłem z pokoju, nie poszedłem do szkoły, ani do psychologa, aż w końcu, gdy doczłapałem się w czwartkowy wieczór do łazienki, bo choć mało piłem, to mój pęcherz nadal pracował, ojciec wyjął moje drzwi z zawiasów.
Chyba nic nigdy nie wkurzyło mnie równie mocno. Zdarłem sobie całe gardło wrzeszcząc na niego. Użyłem wielu wyrazów, których prawie żałuję, ale on stał przede mną z kamienną twarzą i tylko jego oczy zdradzały, jak wielką krzywdę robię mu moimi słowami.
I chyba pierwszy raz, odkąd pamiętam, pękło mu serce.***
13:36, środa, 28 marca
Wczoraj wysłałem Magdzie finalną wersję projektu, bo nie pojawiłem się w szkole od tygodnia. Odpisałem na jej setki wściekłych wiadomości w sobotę wieczorem. Przedtem się nie odzywałem, nie odczytywałem, nie kontaktowałem się z nikim. A mieliśmy dokończyć projekt w piątek, ale się nie pojawiłem, więc w końcu obiecałem jej, że zrobię to gówno na podstawie notatek, które sporządziła, a potem prześlę jej na maila. Tak też się stało, a mimo to cały dzień mnie unikała. Myślę, że to nawet lepiej.
Za to Zuza zalała mnie potokiem pytań na temat tego, czemu mnie nie było i czemu nie dałem żadnego znaku życia odkąd we wtorek rozstaliśmy się na skrzyżowaniu. Dziwiło mnie, że jakkolwiek ją to obchodzi, bo jeszcze półtora miesiąca temu świetnie radziła sobie bez mojej obecności.- Coś się w tobie zmieniło - stwierdziła, gdy szliśmy do szatni. Zerknąłem na nią całkiem zmęczony już jej gadaniem. Dzisiaj miała na sobie luźne jeansy i ortalionową kurtkę, co było totalnie głupie bo drugą, grubszą, miała schowaną w szafce. Na dodatek usta pomalowała ciemno brązową pomadką, co w ogóle nie współgrało z całą resztą. Wyglądała jak błazen.
- Tak? - mruknąłem, schodząc po kamiennych schodach. Ten budynek był naprawdę stary.
- No - przytaknęła, mierząc mnie krytycznym spojrzeniem. - Chyba urosłeś z dwa centymetry.
- Pieprz się, Zuza - warknąłem. Nie była dzisiaj w ogóle zabawna, a ja nie byłem w humorze na jej bzdety. Gdy znaleźliśmy się na parterze, chciałem od razu odejść w stronę mojej szafki, ale dziewczyna złapała mnie nagle za łokieć i pociągnęła w stronę swojej. Posłusznie dałem się jej poprowadzić.
- Słuchaj, Natan, mam do ciebie ogromną prośbę - oświadczyła nagle poważnym tonem. Kpiący uśmiech zniknął z jej twarzy, zacisnęła lekko wargi, starając się otworzyć własną szafkę. Czułem, że coś się szykuje. Miałem ochotę odwrócić się na pięcie i odejść. Uchyliła drzwiczki, ale nadal nie mogłem dostrzec, co jest w środku. - Posłuchaj... może to trochę głupie, ale miałam w weekend straszną spinę z matką. Znalazła w moim pokoju trochę zioła i...
- Zuzka, naprawdę mnie to nie obchodzi - oświadczyłem nagle. Nie chciałem, żeby mieszała mnie w cokolwiek. Ściągnęła brwi. Jej szafka była ostatnią w tym rzędzie. - I nie mów, że masz to gówno w szafce - prychnąłem, opierając się ramieniem o ścianę pomalowaną szarą, obdrapaną farbą. Dziewczyna wbiła we mnie spojrzenie swoich lodowych oczu. Zadzwonił dzwonek na siódmą lekcję, ale my skończyliśmy już na dzisiaj.
CZYTASZ
Punkt zwrotny
Teen FictionJest to druga część Efektu Ubocznego, która kreowała się w mojej głowie już od dawna. A na dole spoiler EU. Po śmierci Kuby nie dzieje się dużo. Dni zdają się być takie same, ciągną się nieznośnie, a dusza z każdym dniem boli coraz bardziej. Ale ki...