45 - czyli straszne ciepło

603 32 5
                                    

Dudnienie muzyki czułem pod stopami, w podłodze. Magda przyglądała się uważnie mojej twarzy, gdy staliśmy we dwójkę oparci plecami o ścianę. W środku byłem przerażony, ale jednocześnie tak podekscytowany, że ledwo do mnie wszystko dochodziło. Julek. Rany. Julek, Julek, Julek. Ja i Julek. Natan i Julek. Boże, świat staje na głowie.

- Już ci wychodzi wielka śliwa - poinformowała mnie Magda. Popatrzyłem na nią pobłażliwie.

- Uprzejmie dziękuję, dobrze, że nie mam oczu.

- Rany, ale ciebie to nie boli?

- Prawie nie - oceniłem zgodnie z prawdą.

Myślę, że wkład w to wszystko może mieć mój obecny stan. Julek. Julek. Odszukałem go wzrokiem. Tańczył z Zuzą po środku pokoju, śmiał się z nią, ale ciągle zerkał na mnie. Uśmiechał się. Oczy mu się śmiały. Jeszcze nigdy nie widziałem, żeby wyglądał tak lekko. O Boże. Julek.
W co ja się wpakowałem.
Odkąd wróciliśmy na dół, do Magdy, on po prostu promieniał. Boże. A to wszystko przeze mnie.

- I co? - zagadnęła mnie. Oderwałem wzrok od Juliana i przeniosłem go na nią. - Aż tak trudno było się z nim pogodzić? Nie mogliście wcześniej? - prychnęła ostentacyjnie. Wzruszyłem ramionami. - I jak długo to potrwa, zanim znowu zostaną wytoczone jakieś działa?

- Ty nie jesteś już trzeźwa - stwierdziłem tylko, żebyśmy nie musieli tak rozmawiać. A ona roześmiała się cicho. Głuptas z niej.

I wtedy do pokoju weszła Kasia z dwiema szklankami w dłoniach. Złapała spojrzenie Juliana, uśmiechnęła się do niego, pokazała mu głową, żeby do niej przyszedł, pokazała mu też, że jedna szklanka jest dla niego. Odpowiedział uśmiechem, ale po chwili popatrzył na mnie. Nie moja sprawa. Nie moja sprawa. Nie moja sprawa. Wzruszyłem więc ramionami. Julek,‌ ja ci przecież ufam. Wyszło, jak wyszło, nie rozmawialiśmy ze sobą, pocałowałeś Kasię, trudno. Nie mogę ci mieć teraz tego za złe. Już oberwałeś w zęby.
Więc po chwili chłopak odciągnął Zuzię na bok, coś jej powiedział, ona pokiwała głową, klepnęła go mocno w ramię i radośnie zniknęła za drzwiami. A on podszedł do Kasi, wziął od niej szklankę, napił się.
Magda patrzyła na mnie, patrzącego na nich.

- Co jest? - zagadnęła. Speszyłem się. No przecież jej nie powiem. Miesiąc próbny. Miesiąc próbny. Mie... - Wszystko już gra?

- Tak, tak. Po prostu... no, Julek pije - powiedziałem tylko. Bo pił. Nadal. Jak weszliśmy tutaj jakieś czterdzieści minut temu, powiedział mi, że skoro już zaczął, to chciałby dzisiaj bawić się w ten sposób. Zobaczyć jak to jest. Zapytał czy jest to dla mnie okej. A ja mało go nie wyśmiałem, bo przecież nie mógłbym mu niczego zabronić. Sam też wypiłem dwa shoty z Magdą, ale na tym u mnie się skończyło. Za to Julek... o rany. On popłynął.

- Tak - potwierdziła dziewczyna. - Dużo całkiem. Boję się, że będzie żałować.

- Trudno - oceniłem, a mój głos zabrzmiał jakoś tak łagodnie. A potem Magda poszła do łazienki, a ja zostałem sam. Wzrokiem znowu odnalazłem Julka. Był z Kasią na balkonie, rozmawiali. A raczej to on głównie mówił. Ona paliła i tylko kiwała głową. Twarz miała trochę bez wyrazu. Wzruszyła ramionami. Odwróciła się do niego. On nadal mówił, a ona nagle złapała go lekko za ramię, stanęła na palcach i pocałowała. A to działo się tak szybko, że on w ogóle nie zdążył zareagować. Coś ścisnęło się w mojej piersi. Tym razem patrzyłem na nich przez szybę, ale skręcało mnie tak samo, jak wcześniej. Kasia mocniej na niego naparła, a Julian ostrożnie, ale zdecydowanie ją od siebie odsunął. Minę miał średnią. Powiedział jej coś znowu. Wzruszyła po raz kolejny ramionami. Pokazała mu środkowy palec, wzięła swojego drinka i szybkim krokiem weszła do mieszkania, trzaskając drzwiami balkonowymi. Odbiły się od framugi. Kasia przeszła koło mnie jak burza, gniew miała wypisany na twarzy. A Julek został sam na dworze. Zobaczył mnie przez szybę. Oczy zrobiły mu się wielkie, gwałtownie pokręcił głową, już chciał do mnie iść, pewnie wszystko mi wyjaśniać, ale to ja byłem pierwszy. Wślizgnąłem się na balkon przez uchylone drzwi, przymknąłem je na tyle, na ile się dało. To było jak wyrwanie się na chwilę z wielkiego muzycznego szumu, jakbym zanurkował pod wodę. Impreza ciągle była dwa metry stąd, ale tutaj był tylko Julek. Julek i ja.

Punkt zwrotnyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz