16 - czyli straszna ciekawość

426 38 4
                                    

piątek, 12 października

Moja głowa była ostatnio bardzo zajęta. Druga klasa wraz z początkiem października uderzyła mnie niczym rozpędzony pociąg. Zostałem rozjechany przez nawał pracy i nauki. I mimo tego, że naprawdę poświęciłem w wakacje sporo czasu na nadrobienie i powtórzenie materiału, to ciągle miałem wrażenie, że zostaję gdzieś w tyle. Pracowałem chyba dwa razy ciężej, niż przeciętna osoba w mojej klasie, co oczywiście przynosiło pożądane efekty, ale odbijało się to znacząco na moim samopoczuciu. Oprócz tego naprawdę zaangażowałem się w kółko teatralne. Ludzie byli tam niewiarygodnie pozytywni, wysysali ze mnie resztę energii, a Julian miał wobec nas tak duże oczekiwania, że ledwo udawało mi się im sprostać. Ale od siebie wymagał jeszcze więcej.
Zaryzykuję stwierdzenie, że w życiu nie czułem się tak zmęczony. A przecież listopad, czyli najobrzydliwszy ze wszystkich miesięcy, jeszcze nawet nie nadszedł.
No nienawidzę skurwiela.

Przymknąłem drzwiczki szafki, przycinając tym samym wystające ze środka papiery. Szarpnąłem za ten cholerny metal i wszystkie kartki oczywiście rozsypały się nagle po podłodze. Miałem ochotę usiąść na środku i się rozpłakać. Ale zamiast tego stałem w kurtce bez słowa, wyciszając huragan szalejący w moim wnętrzu.

- Coś ci się wysypało - rzuciła Zuzia. Nawet jej nie zauważyłem, pogrążony w swoim prywatnym bagnie. Zerknąłem na nią szybko, bo były to pierwsze słowa, które wypowiedziała do mnie od maja. Wyglądała pięknie. Włosy podrosły jej do linii szczęki, oczy miała podkreślone rdzawym cieniem, który wydobywał z nich błękit, a eleganckie, czarne spodnie pasowały do niej tak dobrze, że aż zabrakło mi tchu. Chciałem coś powiedzieć, cokolwiek, ale język zaplątał mi się w wielki supeł. Zuza zatrzasnęła swoją szafkę i przemknęła koło mnie, niechcący stając na kartkówce z matematyki. Nie zauważyła tego. A na białym papierze pozostał za nią szary odcisk jej głupiego buta. Chociaż ja byłem głupszy, bo wreszcie nadarzyła się okazja, by z nią porozmawiać, by... by zrobić cokolwiek.
Z furią zacząłem zbierać kartki z ziemi i zamiast do szafki, wepchnąłem je siłą do pobliskiego kosza na śmieci. A raczej się starałem, bo był tak przepełniony, że bez wysiłku włożyłem tam tylko połowę moich papierów. I jak na złość, gdy akurat trzymałem rękę w śmietniku, wciskając ostatnie półtora miesiąca do środka, koło zza rogu wyszła Magda z Julianem u boku. Chłopak miał już na sobie kurtkę zapiętą pod samą szyję. Na mój widok przystanął obok, gdy ja w najlepsze grzebałem w śmieciach.

- Mógłbym ci jakoś pomóc?

- Zdzielić mnie w twarz - syknąłem, tak bliski płaczu, że aż sam siebie zniesmaczyłem. Byłem pewien, że gdy sprzątaczka wyjmie potem worek z kosza, to wszystko rozleci się od nowa. Ale to już nie mój problem.

- Tego akurat nie zrobię - oświadczył, uśmiechając się pokrzepiająco. I jakoś poczułem się lepiej. Julian działał chyba na ludzi jak plaster - zamykał krwawienie, chronił ranę przed brudem. A wystarczyło, że wypowiedział kilka słów.
Magda spojrzała na nas przenikliwie. Zapinała właśnie starannie swój płaszcz, a chwilę później zabrała z mojej dłoni kluczyk do mojej szafki. Nawet nie dotknęła skóry. Złapała za sam metal, wysunęła go spomiędzy palców, zamknęła szafkę zarówno moją, jak i swoją, po czym przerzuciła sobie torbę przez ramię.

- Chodźcie - poleciła, kierując się  stronę wyjścia ze szkoły, w ogóle nie zauważając mojego oszołomienia. Moje nogi posłusznie podreptały za nią i wtedy spostrzegłem, że Julian patrzył na dziewczynę z taką czułością, że przywiódł mi na myśl Kubę patrzącego na mnie. Jego spojrzenie było czyste i bezinteresowne. Tak po prostu. - Trzymaj - mruknęła, gdy znaleźliśmy się na zewnątrz. Oddała mi moją własność, a ja naprawdę miałem ochotę jej podziękować, bo było to zaskakująco miłe. We trójkę ruszyliśmy w stronę skrzyżowania, a blondyn znalazł się pomiędzy nami. Odruchowo powędrowałem dłonią do kieszeni kurtki, w której trzymałem papierosy. Wyciągnąłem paczkę i poczęstowałem moich nowych znajomych. Magda się skrzywiła, a on pokręcił głową, gdy tylko załapał aluzję.

Punkt zwrotnyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz