8:20, środa, 1 stycznia, 2020 rok
Dopiero po kilku chwilach po przebudzeniu dotarło do mnie wszystko, co stało się w nocy.
Leżałem sam w cichym, pustym pokoju Julka, w jego pościeli. Całkiem nagi. Do mojej świadomości przebiło się wspomnienie poranka po pierwszym razie z Kubą. Też było cicho. Też było szaro za oknem. Ale on był wtedy ze mną.
Zamknąłem znowu oczy, próbując teleportować się do domu.
Bezskutecznie.
Otworzyłem je po raz kolejny i nic się nie zmieniło. Boże. Boże. Zabrałem to Julkowi. Po wszystkim po prostu wyszedł. Nic nie powiedział. Boże. Co ja mu zrobiłem.
Wstałem z łóżka. Może niepotrzebnie, bo pierwsze co rzuciło mi się w oczy, to prezerwatywa w koszu na śmieci pod jego biurkiem. Zemdliło mnie. Bo Julek uciekł po wszystkim.
Przełknąłem ślinę, zacząłem się ubierać. Chciałem wziąć prysznic. Ale jeszcze bardziej chciałem jak najszybciej wyjść z jego domu, żeby tylko nie musiał na mnie patrzeć.
Ostrożnie otworzyłem drzwi. W mieszkaniu było cicho. Ruszyłem do salonu, żeby dostać się do wyjścia. Julian leżał na kanapie przykryty kocem. Spróbowałem jak najdyskretniej przemknąć się obok niego, ale i tak mnie usłyszał.- Zrób sobie kawę - powiedział bardzo cicho i bardzo chropowato. Zamarłem. Bałem się na niego spojrzeć. Czemu on nie śpi. - I śniadanie.
- Ja... - zająknąłem się. Nie podniósł się. Nie patrzył na mnie. Nie przywitał mnie tak, jak zawsze gdy u niego spałem. Nie było zwykłego julkowego uśmiechu. Musiał nie chcieć mnie widzieć. Musiał żałować. Musiał czuć się strasznie z tym, co zaszło. - Chyba powinienem jednak już iść, bo... no wiesz, powiedziałem mamie, że wrócę wcześniej i... no, tam... trzeba odebrać Laurę od koleżanki, pewnie trochę posprzątać dom, bo po południu mamy gości, więc... - zmyśliłem to wszystko. Było mi zimno i gorąco jednocześnie. Cisza. Długa cisza. Nic nie powiedział. Nienawidzi mnie. - Więc chyba najlepiej będzie, jak zawinę się jak najwcześniej...
- Oh... okej - mruknął tylko. Usiadł. Koc spadł mu z ramion. Nie miał okularów. Nic dziwnego, bo spał. Znaczy chyba spał. Nie wiem. Oby. Ale one i tak zostały na jego szafce nocnej. Ja pierdolę. - Na pewno... na pewno nie chcesz nic zjeść? - spytał mdławo. Chyba marzył o tym, żebym już sobie poszedł. Pokręciłem głową, ale nie wiedziałem czy on w ogóle to widzi. Julian bez okularów gówno widział.
- Nie trzeba, nie jestem głodny - znowu skłamałem. - No, to... tam się widzimy jakoś...
- Jasne... - wychrypiał, a ja czym prędzej ruszyłem do wyjścia. Założyłem kurtkę i buty, złapałem mój plecak i uświadomiłem sobie, że gdzieś na parapecie zostawiłem papierosy i zapalniczkę. Nie chciałem tam już wracać, nie chciałem, żeby musiał mnie oglądać. Wyszedłem.
- Kurwa - szepnąłem, czując łzy zbierające mi się w kącikach oczu. Otarłem je szybko, gdy winda zatrzymała się na szóstym piętrze. Zobaczyłem siebie w lustrze. Wyglądałem paskudnie z nieuczesanymi włosami. Sterczały na wszystkie strony. Na dole szyi miałem ciemną malinkę.
Ja pierdolę.
Więcej łez na policzkach. Co ja zrobiłem Julianowi. Czemu się zgodziłem? Bo chciałem. Tak, chciałem. On też twierdził, że chce. Ale Boże, on przecież uciekł ode mnie. Pewnie zniszczyłem całą tę relację. Musi się tym brzydzić.
Jezu, nawet nie zapytałem czy było okej. Czy... czy... nie wiem, czy mu się podobało, czy nic go nie bolało, czy dobrze się czuje... Tak bardzo skupiłem się na sobie... Boże...
Kolejne łzy.
Wypadłem na mróz, poliki zaczęły mnie piec. Nie wiedziałem, co mam ze sobą zrobić. Wrócić tam i z nim porozmawiać? Nie. Przecież nie po to znikam mu z oczu, żeby z powrotem wpierdalać się w jego życie z butami.
Chciałem pójść na cmentarz. Ale nie mogę przecież przyznać się Kubie. Nie chciałem iść do domu. Ale to jest jedyne miejsce, gdzie mogłem się teraz podziać.
Ruszyłem na przystanek, wdychałem lodowate powietrze, marzyłem by wdychać teraz dym tytoniowy. Było się wrócić po te szlugi. Kurwa. Kurwa. Kurwa.
Czemu znowu płaczę.
Je pierdolę.
Muszę z nim porozmawiać.
Tak strasznie żałuję, że wyszedłem.
Ale nie wrócę przecież.
Zaraz łeb mi wybuchnie.
Autobus podjechał. Wsiadłem szybko. A potem ledwo dowlokłem się do domu.
Drzwi były zamknięte, musiałem wyciągać klucze. Ręce mi marzły. Wszedłem do środka, a jedyne czego chciałem to długi prysznic. Żeby zmyć z siebie całą tę noc. I poczucie winy.
Laury i rodziców chyba jeszcze nie było, przecież ledwo dochodziła dziewiąta trzydzieści.
Będąc na piętrze usłyszałem odgłosy wymiotowania z łazienki; aż mnie zemdliło. A potem przejęty głos Olka. Czyli to Ulka się porobiła. Kurwa. W łazience z prysznicem.
Wpadłem do swojego pokoju, zgarnąłem czyste ubrania i ruszyłem do sypialni rodziców. Oni mieli tam małą łazienkę z wanną, z której ja nie lubiłem korzystać. Dziewczyny uwielbiały przesiadywać godzinami w gorącej wodzie, ale ja czułem się tu jak intruz. Bo wszędzie leżały kosmetyki mamy, jej suszarka, lokówka. Obok perfumy ojca i jego golarka na baterie. Onieśmielało mnie to. Bo przez całe życie na brodzie wyrósł mi może jeden włos.
CZYTASZ
Punkt zwrotny
Teen FictionJest to druga część Efektu Ubocznego, która kreowała się w mojej głowie już od dawna. A na dole spoiler EU. Po śmierci Kuby nie dzieje się dużo. Dni zdają się być takie same, ciągną się nieznośnie, a dusza z każdym dniem boli coraz bardziej. Ale ki...