21 - czyli straszne informacje

433 36 14
                                    

19:16, 31 grudnia

Mokre kłaki przykleiły mi się do ciała. Były zbyt długie, nierówne i z całą pewnością niezadbane, a gdy spojrzałem w lustro wychodząc spod prysznica, prawie mnie zemdliło. Nie przemyślałem tego zabiegu, bo w przypływie rozpaczy chwyciłem za nożyczki i zacząłem ścinać moje sięgające niemal ramion włosy. Nie mam pojęcia, czemu założyłem, że to mi się uda. A teraz wyglądałem tysiąc razy gorzej.

- Kurwa pajac - osądziłem swoje odbicie. Moja fryzura przypominała obecnie wyliniałą rosyjską czapkę. Z bezsilności usiadłem na plastikowym koszu na pranie, ledwo hamując łzy. Przed tym strasznym aktem, a po wyskoczeniu z kabiny prysznicowej, ledwo zdążyłem założyć bieliznę i spodnie. A teraz cała moja klatka piersiowa i blady brzuch były pokryte pasmami czarnych, mokrych włosów. Przez chwilę zastanawiałem się, co zrobić dalej. Udać, że nic się nie stało i pójść spać, czy może założyć na głowę papierową torbę, wyciąć sobie pieprzone otwory na oczy i jednak wyjść dzisiaj z domu. Bo był cholerny Sylwester, a ja nawet dostałem zaproszenie na cholerną imprezę. W prawdzie zaproszenie było od Magdy, a na dodatek zostało wydane dosyć niechętnie, ale grunt, że w ogóle było. A i tak bardzo możliwe, że wcale bym tam nie poszedł, gdyby Ulka nie postanowiła urządzić małej domówki u nas. A moi głupi rodzice zgodzili się na to bez nawet kilku sekund wahania. Oni razem z Laurą wybierali się do znajomych, więc ja co najwyżej mogłem zamknąć się w swoim pokoju i udawać, że nie istnieję. Ale tak było rok temu. Potrzeba mi jakiejś zmiany.
I to dużej.
Wstałem szybko z kosza i wrzuciłem nożyczki do zlewu. W szafce nad ubikacją znajdowała się stara maszynka elektryczna mojego ojca z czasów, gdy jeszcze nosił brodę i sam sobie ją przyciągnął. Nie sądziłem, że kiedykolwiek nastąpi dzień, w którym odczuję potrzebę, by jej użyć. Rozplątałem kabel, odkręciłem wodę w kranie i podłączyłem urządzenie do prądu. Zawahałem się, przypominając sobie scenę sprzed kilkunastu miesięcy. Bo we wrześniu ubiegłego roku stałem w łazience innego domu, z inną maszynką w dłoni i miałem golić inną głowę. Zacisnąłem na chwilę powieki, odganiając od siebie wspomnienie chudego Kuby. Łysego Kuby. Rudego Kuby. Roześmianego Kuby. Płaczącego Kuby. Zmęczonego Kuby. Śpiącego Kuby. Wściekłego Kuby. Całującego Kuby.
Mojego Kuby.

- Spieprzaj Kuba - syknąłem, otrząsając się. Ustawiłem ostrza na długość sześciu milimetrów i włączyłem to gówno. I okazało się to być o wiele trudniejsze, niż strzyżenie kogoś innego. Bo nie łatwo było ocenić czy całą głowę pokrywa taki sam meszek. Jedno za to było pewne. Wyglądałem bardzo dziwnie.
W końcu, gdy zbliżała się dwudziesta, odłożyłem maszynkę z powrotem na miejsce, pozbierałem włosy z podłogi i spuściłem je w toalecie, te ze zlewu spłukałem do odpływu, te ze mnie strzepałem na posadzkę i znowu zebrałem, użyłem dezodorantu, popsikałem się jakimiś lekkimi perfumami ojca i przemknąłem do swojego pokoju. Wyjąłem z szafy nieco pogniecioną czarną koszulę, szybko ją zapiąłem i wcisnąłem w spodnie. I wyjąłem na wierzch. A potem znów włożyłem do środka. Nie wyglądałem tak porządnie od rozpoczęcia roku szkolnego. No chyba, że liczy się założenie sukienki.
Usłyszałem dzwonek do drzwi, który zwiastował przyjście pierwszych gości Uli, a potem krzyk mojej matki, żebym się pospieszył, bo już wychodzimy. Bardzo zdziwili się, gdy kilka dni temu oznajmiłem im, że mam plany na ten wieczór. Potem kazali podać sobie adres Magdy, numer telefonu do niej, który zmyśliłem, bo sam go nie posiadam, wypytali mnie o ilość osób, o to skąd się znamy, o obecność alkoholu, a na koniec wymusili ode mnie przyrzeczenie, że zachowam się tam odpowiedzialnie. Ojciec dodał, że nie chce powtórki z rozrywki. I ja też nie miałem ochoty złamać sobie nosa, nogi i serca. Bo tak skończyło się moje ostatnie wieczorne wyjście.
Wygładziłem koszulę i wylazłem z pokoju lekko kuśtykając. Okazało się, że w trakcie przedstawienia, o którym moi rodzice oczywiście nie usłyszeli, skręciłem sobie kostkę. Dlatego przez dwa kolejne tygodnie latałem w ortezie, a teraz po prostu starałem się nie nadwyrężać nogi.
W korytarzu paliło się światło, a już będąc na schodach zauważyłem Olka gawędzącego z moim tatą. Chłopak zdejmował właśnie buty, a Ula stała obok niego ubrana w prostą, czarną sukienkę na ramiączka. Zarówno moi rodzice, jak i Laura, mieli już na sobie kurtki i bez wątpienia czekali na mnie. Oboje uparli się, że koniecznie muszą zawieźć mnie na miejsce. I obserwować, jak wchodzę do bloku. I pewnie poczekać jeszcze pięć minut dla pewności.
Ale teraz wszyscy popatrzyli na mnie. Ula rozdziawiła buzię, matka zakryła sobie usta, a Olek wraz z ojcem wytrzeszczyli oczy, normalnie jakby im miały zaraz wystrzelić. Laura całkiem się skrzywiła. Przeszedłem obok nich wszystkich i schyliłem się po moje sznurowane trapery. Kilka dni temu spadł śnieg i wcale nie miał zamiaru na razie topnieć.

Punkt zwrotnyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz