15:12, poniedziałek, 12 marca
Kiedy zamykam oczy, umiem sobie praktycznie wyobrazić, że jest tak jak dawniej. Moglibyśmy piec tort dzisiaj w Twoim domu, szykować się na wizytę gości, albo spędzić wieczór razem, we dwoje. Może obejrzelibyśmy jakiś okropny film, który dałbym Ci wybrać, albo przeleżelibyśmy kilka godzin na Twoim wąskim łóżku. Całowałbym Ciebie, a Ty całowałbyś mnie. Pozwoliłbym Ci na wszystko, co tylko chciałbyś zrobić, mógłbyś poprosić mnie o cokolwiek, a ja spełniłbym każdą Twoją prośbę, czy nawet jakąś głupią fantazję. Może zabrałbym Cię dzisiaj na kolację, albo sam spróbowałbym coś ugotować? Jestem marnym kucharzem, ale czego nie robi się dla kogoś, kto właśnie kończy osiemnaście lat? No właśnie, Kuba, zrobiłbym dla Ciebie wszystko.
Ale ławka była zimna pod moimi pośladkami i choć termometry wskazywały prawie dwanaście stopni, to nieprzyjemny wiatr chętnie wkradał mi się pod niedopiętą kurtkę. Uniosłem powieki, wracając tym samym do rzeczywistości.
Słońce wychylało się nieśmiało zza chmur, oświetlając zmęczonymi promieniami szary nagrobek. Trochę żałowałem, że nie stała przed nim żadna ławeczka, bo musiałem zadowalać się siadaniem na lewym końcu tej, która znajdowała się naprzeciw sąsiedniego grobu. Była mała i niewygodna.
Dzisiaj płytę Kuby pokrywało wyjątkowo dużo kwiatów i zapalonych świec. Wchodząc na cmentarz prawie minąłem się w bramie z Hubertem i Ewą, ale na szczęście zauważyłem ich w porę, by schować się za ścianką z urnami. Niechcący zdeptałem przy tym cięte kalie leżące przy jednej z wnęk na samym dole murka, więc odruchowo przeprosiłem spoczywającą tam kobietę i wyciągnąłem jedną różę z bukietu Kuby. Mam nadzieję, że ani jedno, ani drugie nie będzie się na mnie gniewać.
Potem ruszyłem już nieco pewniej w stronę odpowiedniego grobu, ale oczywiście nie mogło się to odbyć bez jakiejś niespodzianki, bo gdzieś w bocznej alejce dostrzegłem kątem oka wielkiego chłopaka z mojej szkoły, z którego Zuzia nieustannie robiła sobie żarty. Był tak niesamowicie wysoki, że przez chwilę nie umiałem oderwać od niego wzroku, aż w końcu zniknął na dobre między nagrobkami. Przez moją chwilową nieuwagę wpadłem na drobnego, starszego mężczyznę, przewracając się przy tym na żwirową ścieżkę. Zdarłem sobie skórę z wnętrz dłoni i zgniotłem chyba wszystkie łodygi nieszczęsnych kwiatów, które miałem ze sobą. Staruszek przestraszył się nie na żarty i od razu schylił się w moją stronę, zalewając mnie potokiem pytań o to, czy wszystko w porządku. Ale ja byłem kosmicznie oszołomiony spotkaniem z glebą, więc poderwałem się na równe nogi i czym prędzej pomknąłem przed siebie, nie zdając sobie nawet sprawy z tego, że kilka zmaltretowanych róż wypadło z bukietu. Z wściekle bijącym sercem i zakrwawionymi dłońmi zatrzymałem się w końcu przed grobem Kuby i usiadłem ciężko na pobliskiej ławce. Potem przymknąłem oczy i starałem się uspokoić oddech, pogrążając się przy tym w marzeniach.- Stary, ale przypał - mruknąłem, wracając do rzeczywistości. Pokiereszowane kwiatki położyłem ostrożnie na nagrobku. Uśmiechnąłem się do niego, wyobrażając sobie, że to odwzajemnia. - Prawie staranowałem jakiegoś emeryta, ale nie przejmuj się, w tej konfrontacji ucierpiałem tylko ja - rzuciłem z cichym śmiechem, wyciągając ręce w stronę granitu. Przyzwyczaiłem się już, że mi nie odpowiadał, ale łzy i tak wezbrały się w kącikach moich oczu. - Wszystkiego najlepszego, Kuba - szepnąłem, wycierając dłonie o materiał czarnych spodni. Wiatr zarzucił mi ciemne włosy na oczy, przez co widziałem jeszcze mniej. Spuściłem głowę, pozwalając sobie na chwilę słabości. Moimi ramionami wstrząsnął lekki szloch, gdy spróbowałem wyobrazić sobie uścisk Kuby. Jego usta przy moim uchu, jego cichy szept, ciepły oddech. Nie wiem nawet, co mógłby mi powiedzieć. Ale to nie było ważne. W sumie mógłby w ogóle nie mówić nic, wystarczyłoby mi choćby zobaczenie jego twarzy.
Dobry Boże, ile ja bym za to dał...***
10:35, piątek, 16 marca
Odpaliłem papierosa od jej papierosa. Zuzka lubiła wyciągać mnie na długich przerwach gdzieś na zewnątrz, czy to na palarnie za szkołą, czy do pobliskiego sklepu. A ja chodziłem tam za nią posłusznie, bo jej towarzystwo, choć trochę męczące, było mimo wszystko miłe.
Oparła się plecami o wieki, betonowy filar i wystawiła twarz w stronę słońca. Włosy miała już dłuższe, niż miesiąc wcześniej, gdy się poznaliśmy, przez co teraz odstawały jej śmiesznie od głowy, powiększając jej objętość. Wyglądała, jakby nosiła głupią czapkę. Strząsnąłem popiół z końcówki peta, lekko się zaciągając. Ona paliła naprawdę sporo, ale ja z tym uważałem. Często wychodziłem z nią tylko dla towarzystwa. Ale nie dzisiaj i nie w tym tygodniu, bo w ostatnich dniach tęsknota za Kubą doskwierała mi wyjątkowo mocno.
CZYTASZ
Punkt zwrotny
Teen FictionJest to druga część Efektu Ubocznego, która kreowała się w mojej głowie już od dawna. A na dole spoiler EU. Po śmierci Kuby nie dzieje się dużo. Dni zdają się być takie same, ciągną się nieznośnie, a dusza z każdym dniem boli coraz bardziej. Ale ki...