6 - czyli straszny projekt

416 34 2
                                    

16:14, wtorek, 20 marca

Na widok Magdy robiło mi się słabo. Miała w sobie nieprzebrane pokłady zapału i energii, a ja nie posiadałem ani jednego, ani drugiego. Siedzieliśmy w małej kawiarence niedaleko naszej szkoły, choć znów zaproponowała, żebyśmy poszli do niej do domu. Odmówiłem. A ona dopytywała, nie działały na nią zapewnienia, że nie chcę przeszkadzać. W końcu zirytowałem się na tyle, by powiedzieć jej, że nie mam ochoty wchodzić do domów obcych ludzi. Trochę ją to przystopowało.
Zamieszała łyżeczką w swojej czarnej kawie, unikając mojego wzroku. Trudno nam się współpracowało, choć zgadzałem się na każdą jej wizję. To była tylko głupia prezentacja, ale Magda traktowała ją bardzo poważnie.
W szkole, jak do tej pory, zbierałem same pozytywne oceny - naprawdę dużo czasu poświęcałem na naukę, bo pozwalało mi to na oderwanie się od mojej ponurej codzienności. Ale towarzystwo szatynki, wbrew pozorom, nie działało na mnie wcale motywująco. Wręcz na odwrót. Przestawało mi się przy niej chcieć.

- Czy to zdjęcie będzie w porządku na slajd tytułowy? - mruknąłem, odwracając laptopa w jej stronę. Obiecałem jej, że wezmę ze sobą komputer, choć wcale mi się to nie uśmiechało. Zerknęła na ekran, lekko ściągając brwi. Jak do tej pory, rozplanowaliśmy wszystkie slajdy, rozpisaliśmy na kartce to, co chcielibyśmy mniej więcej w nich zawrzeć. A raczej to, co ona by chciała, bo mój pomysł na to gówno był nieco inny.

- Może mógłbyś poszukać czegoś podobnego w nieco cieplejszych kolorach? - spytała nieśmiało, na chwilę przerywając robienie notatek w swoim brudnopisie. Jej zeszyt do wszystkiego i niczego wyglądał lepiej, niż ten przedmiotowy należący do Zuzy. Odetchnąłem głęboko.

- Magda - zacząłem, próbując zdusić w sobie irytację. - To tylko prezentacja.

- Może i tak, ale mi zależy na tym, by była zrobiona starannie - odfuknęła, wracając wzrokiem do artykułu otwartego na jej telefonie. Ze złością usunąłem zdjęcie modelu atomu i zacząłem przeglądać obrazy w poszukiwaniu czegoś, co mogłaby zaakceptować. Rzuciła okiem na moją pracę. - A mógłbyś może zmienić czcionkę?

- Ja pierdole, Magda - warknąłem, już nie wytrzymując. - Co jeszcze? Może na zmianę będę pogrubiał i kolorował wybrane litery?

- Ale z ciebie cham - prychnęła, mocno odkładając długopis na stół. Mierzyliśmy się wzrokiem. - Wiedziałam, że to się nie skończy dobrze. A nawet jeszcze porządnie nie zaczęliśmy.

- To może zajmij się swoja częścią, a ja zajmę się moją po swojemu, co?

- Chodzi mi o to, że ja zrobiłabym to lepiej - oznajmiła, zaciskając szczęki. Miałem ochotę to pierdolić, wstać i wyjść z tej zasranej kawiarni. Bardzo kusiło mnie, by jej coś odpowiedzieć, może na nią nawrzeszczeć, jakoś rozładować złość, która we mnie wezbrała. Ale stłumiłem ją w sobie. Brak reakcji z mojej strony chyba tylko ją nakręcił. - Słuchaj, bardzo nie uśmiecha mi się współpraca z tobą, bo straszny z ciebie gbur i prostak. - Trochę mnie zbiła z tropu tymi słowami. Nigdy nikt nie nazwał mnie prostakiem. - Posłuchaj, nie obchodzi mnie, czy po lekcjach chodzisz spuścić komuś lanie, na jakie używki przepuszczasz swoje pieniądze, ani czemu lubisz obracać się w takim towarzystwie jak Zuzia, ale mi bardzo zależy na tym projekcie, więc proszę cię, zacznij coś wreszcie robić - wyrzuciła z siebie z frustracją, a ja tylko wpatrywałem się w nią zaskoczony. Bo naprawdę się starałem i nawet bym nie przypuszczał, że ona może mieć takie zdanie na mój temat, w ogóle mnie nie znając. Minimalnie rozbawiła mnie myśl, że mógłbym kogoś pobić. Prędzej złamałbym sobie rękę przy pierwszym uderzeniu, niż wyrządził komukolwiek jakąś krzywdę. To fakt, może i czasem przepychałem się z Kubą, ale to i tak on zawsze wygrywał. Nawet wtedy, gdy powoli tracił już siły.

Punkt zwrotnyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz