Przywleczono mnie praktycznie na orlik. Nie byłem w stanie postawić nawet jednego kroku samodzielnie przez wycisk jaki dał mi kat. Wlekł mnie więc teraz pod pachy z strażnikiem, który w pewnym sensie wybawił mnie od dalszego cierpienia.
- Przypomnij mi kretynie, jeszcze raz, bo chyba nie pamiętam, dlaczego nie odbierasz wiadomości!? - syczał co chwila rozjuszony strażnik wbijając zawsze przy tym paznokcie w moje ramię, które z trudem utrzymywał.
- Telefon mam zawsze wyłączony podczas pracy. - odburkiwał wtedy drugi - A ty powiedz mi, czemu nie było tego w grafiku?
- Zmienił mu się grafik! Co nie zmienia kurwa faktu. Jak on niby ma ćwiczyć w takim stanie? Żaden z innych psów nam nie zarabia tyle co on! Postradałeś zmysły?
- Ostatnio jakoś nic nam nie zarobił.
Schowałem głębiej głowę w ramionach zawstydzony tymi słowami, doskonale wiedząc, że mówią o mnie. Chłopaki wciąż robili postępy, a ja się ostatnio zatrzymałem, o ile nawet nie zacząłem stopniowo robić krok za krokiem w tył. Nawet jednego demona nie potrafiłem zwyciężyć!
- Odpowiesz za to przed kierownikiem. Jak nic.
Otworzyli drzwi do małej klatki i wepchnęli mnie tam na siłę. Upadłem ciężko przygniatając mocno wciąż naderwaną skórę z resztkami wosku w niej. Syknąłem cicho marszcząc przy tym nos z bólu ale słysząc, że dwoje mężczyzn, którzy mnie tu przynieśli się zatrzymali oraz czując ich palący wzrok natychmiast sięgnąłem na ślepo ręką w bok. Zahaczyłem drżącymi palcami o siatkową ścianę wysokiej klatki i uniosłem się powoli. Okazało się to zbędnym, bo tamci tylko stanęli w roli wartowników jednak o tyle dobrze, bo na powrót mogłem przyłożyć chłodne kajdany do piersi.
Ręce miałem już rozkute ponieważ nie byłem w stanie samemu się ruszyć, a tamci w pojedynkę by mnie nie unieśli więc jedynym wyjściem było rozkucie ich i podzielenie się pracą.
Jack podszedł do mnie zatroskany jako pierwszy, a za nim cała reszta. Powoli cichły prowadzone przez nich rozmowy. Spojrzenia wszelkiej maści kolorów tęczówek były skupione na mnie. Nawet ten chłopak będący zawsze do przodu z nie wyparzonym pyskiem sprawiał wrażenie zmartwionego, choć pewnie cieszył się z takiego widoku. Będzie mógł w końcu się chwalić, że go taka kara jeszcze nie zaszczyciła.
Przymknąłem powieki nie mogąc znieść tylu oczu skierowanych na moją osobę. Nie powinni się tak interesować, większość ran i oparzeń zdążyła się już zagoić dzięki szybkiej oraz wytrenowanej regeneracji.
- Przepuśćcie mnie! - rozległ się nagle cichy i opanowany głos z tyłu gapiów. Wszyscy się rozstąpili tworząc kanion ze swojej masy dla mulata, który siedział przy mnie wczoraj. Spojrzał przelotnie na duże zaczerwienienia, po niektórych przejechał palcem, a w innych miejscach przyciskał go. Czasem bolało jak diabli i wtedy musiałem mocno zacisnąć szczękę na języku, żeby nie dać nic po sobie poznać, ale większość znosiłem też bez tego. - Parę większych zgrubień podskórnych, ale zakażenia nigdzie nie powinno być. Co najwyżej tu - pokazał prosto na ranę po środku piersi, a następnie na tą zadaną przez bat. Śledziłem wszystkie jego ruchy uważnym spojrzeniem nie spuszczając go ani na moment. - Panie? - zawołał w przestrzeń patrząc prosząco na stojących wszędzie strażników. - Możemy prosić o chłodną wodę?
Nikt się nie poruszył. Paru nawet parsknęło śmiechem. Odwróciłem wzrok od mulata zażenowany jego prośbą. Chłopacy, którzy mieli dostęp do wątpliwego zaszczytu bycia tu rechotało najgłośniej co chwila wymieniając między sobą tak głupie docinki, że nawet nie ma sensu ich przytaczać. Zapał mulata znacznie zmalał ale za to ktoś równie niedaleko zaczął wykazywać nadmierne zdenerwowanie. Gdy spojrzałem na dwunastolatka buzował wściekłością. Zaciskał mocno pięści, tak że kajdany musiały mu się zacząć wrzynać, włoski na rękach najeżyły się niebezpiecznie i oczy nabrały przy tym dziwnego blasku. Ich zazwyczaj delikatna i trochę smutna warstwa została brutalnie zdarta i zastąpiona kolorowym kraterem, gdzie w samym środku majaczyła czarna przestrzeń, gwiazda, która ledwie zdążyła spaść z nieba, nawet ostygnąć jeszcze nie dano jej szansy, a zamknięto już ją w małych zwierciadłach duszy. Zaczynał cicho warczeć gardłowo, co, przynajmniej zgaduję, że wydobywało się samoistnie.
CZYTASZ
Gladiator
WerewolfNajlepszy gladiator na świecie zostaje sprzedany i wypuszczony do świata, w którym przemoc nie jest powszechnie akceptowana. Będzie musiał się przystosować do nowych warunków, zmienić hierarchię swoich wartości oraz zrezygnować z nieosiągalnej dla n...