Niespodzianka!!! <333
Ogromne drzwi skrzypnęły donośnie, a nieruchome powietrze natychmiast nas zaatakowało. Weszliśmy do sali treningowej i mimo, że zazwyczaj to był mój ulubiony sposób na spędzenie czasu, tak dziś, przeklinałem wszystko i wszystkich za przymus ćwiczeń. Od wczoraj po kolacji bezustannie boli mnie brzuch i głowa, jakby miały lada moment ulec eksplozji. Do tego palący przełyk i znacznie przytłumione zmysły. Jakby tego było mało, miałem za sobą nieprzespaną całą noc, porządną karę z wczoraj od strażnika, wściekłego 1830, który obwiniał mnie za nieobecność jego ukochanej oraz brak posiłku od wczorajszej kolacji. Nic więc dziwnego, że ledwie trzymałem się na nogach.
Kotołak sprawujący dzisiaj nad nami pieczę pogonił nas burknięciem, aby nie marnować czasu. Jack i 1462 bez problemu wykonali rozkaz, jednak ja się ruszyłem dopiero po krótkim smagnięciu. Potrząsnąłem głową wściekły na siebie. Weź się w garść kretynie! Karciłem się non stop.
- Po 50 okrążeń wokół sali. Kurdupel, ty 40, chyba, że te psie mamuśki wymiękają, to w ramach ewentualności, możecie biegać tyle ile wasze dziecko.
Paru strażników obok zachichotało. Rozejrzałem się wokół po nich. W porównaniu do tego, ile było ich jeszcze na początku sezonu, została ich tylko garstka.
Gbur klasnął w ręce każąc już zacząć zadanie. Wszyscy ruszyliśmy w odpowiednim dla siebie tempie. Jack nawet już nie próbował zgrywać hojraka i plasował się teraz na samym tyle. Ja byłem na przodzie, a kawałek za mną przyjaciel podrywacza wampirów. Mimo tego już po drugim okrążeniu mnie wyprzedził, a gdy się zrównał ze mną, rzucił krótkie spojrzenie niemo pytając, czy wszystko w porządku. W odpowiedzi jedynie przewróciłem oczami.
Grałem wspaniale przed innymi, że nic wielkiego się nie dzieje. Czasem każdy z nas obrywał tak mocno, że później ledwo co się poruszał, a że wiele ran otarć i siniaków po wczoraj mi zostało, wszyscy założyli, iż to właśnie tego wina. Mimo tego czułem, że coś nie gra, coś jest inaczej.
Już w połowie dystansu miałem problem z oddychaniem. Przy 40 okrążeniu wszystkie dolegliwości się wzmogły, a gdy już ledwo co przebiegłem ostatni odcinek, świat zamazał się i zachwiał niebezpiecznie. Mroczki wystąpiły przy obrzeżu pola widzenia, na moment przysłoniły cały widok i znów się schowały.
- ...2255! - wzdrygnąłem się. Gburowaty strażnik musiał po raz kolejny powtórzyć coś obok mnie, skoro wyglądał na aż tak wściekłego. Przeniosłem natychmiast na niego zdziwione i nieobecne spojrzenie. - Czy to jasne?
- Nie? - mruknąłem cicho, zapominając, że nie takiej odpowiedzi oczekiwał strażnik.
Rozległ się huk. Skrzywiłem się minimalnie. Na plecach pojawiła się nowa wyrwa.
- Jaki wyszczekany się zrobił! - zasyczał unosząc z drwiną jeden z kącików ust. - Masz sparing najpierw z 0071, później z 1462, a na końcu zadam ci ćwiczenia. Pewnie na poprawę skupienia ale to się zobaczy.
Skinąłem ledwie głową i doczłapałem się do miejsca, które mi wyznaczył. Jeszcze parę chwil musiałem czekać, aż Jack skończy biegać i doczłapie się do mnie.
Przybrał odpowiednią pozycję do walki. Jedną rękę miał tylko za wysoko i stopę wysuniętą za daleko do przodu. Czułem, że powinienem mu to powiedzieć, ale nie mogłem zmusić się do mówienia. Stałem tylko wyprostowany oczekując aż szatyn zacznie atakować, jednak ten z każdą sekundą robił się co raz mniej pewny.
- Wszystko w porządku? - spytał cicho, przekrzywiając lekko głowę i opuszczając zwinięte w pięści dłonie.
- Jasne, a co? - odparłem z kilko sekundowym opóźnieniem.
CZYTASZ
Gladiator
WerewolfNajlepszy gladiator na świecie zostaje sprzedany i wypuszczony do świata, w którym przemoc nie jest powszechnie akceptowana. Będzie musiał się przystosować do nowych warunków, zmienić hierarchię swoich wartości oraz zrezygnować z nieosiągalnej dla n...