45.

42 9 15
                                    

Na stół została położona wielka kaczka na srebrnym półmisku z ręcznie malowanym w kwiaty wykończeniem. Jedzenia było tyle, że dałoby się spokojnie nakarmić całe stado wygłodniałych wilków, a pachniało przy tym wybornie. Mimo tylu dobroci nic nie zostało ruszone od ponad kwadransu. Przy długim stole siedzieli obaj Aslanovie oraz część dalszej rodziny Rose i George ze swoją matką. Łącznie osiem osób.

Osiem osób i nikt nic nie je! A kłęby pary wiją się niczym pnącza winorośli po całym pomieszczeniu, zagnieżdżając się w nosach, a następnie przekształcając w gęstą ślinę zbierającą się co raz szybciej w ustach.

Dylan miał szczęście zarządzać w kuchni i służbą, ale ja, Aleks oraz jeszcze trzynastu innych kotołaków musieliśmy stojąc na baczność patrzeć na wyjątkowo nudną scenerię.

Nad naszymi głowami rozległ się dzwon wybijający równą północ. Wampiry drgnęły jak nastawiona maszyna. Każdy identycznie. Unieśli kielichy wypełnione winem lub krwią najlepszego gatunku, aż po same srebrzone wzorki sięgające połowy.

Pan Aslanova wstał, zastukał widelcem o szyjkę naczynia odchrząknął i rozpoczął:

- Zebraliśmy się tutaj, aby...

- Oh, daj spokój. - Rose rzuciła z roztargnieniem mieszając niezbyt delikatnie swój napój. - Wszyscy wiemy po co tu jesteśmy. Pierwsza niby zapoznawcza kolacja, bo mam wziąć przymusowy ślub z nim. Jedzenie stygnie. Możemy już przejść do "smacznego"?

- Rose! - oburzyła się jedna z ciotek wyglądająca jak przygniła cebula. Włosy powinna umyć już z jakiś rok temu.

- Przecież znasz tradycję! - dołączył się jej mąż, który wcale nie wyglądał lepiej od żony.

- Gdzieś mam waszą tradycję. Nie jestem przedmiotem. Chcę o sobie decydować. Nie będziecie mną manipulować jak jakąś marionetką!

Drżącymi rękoma sięgnęła do najbliższego półmiska i nałożyła dwa razy większą porcję niż zazwyczaj jadała. Wpakowała wielki kęs potrawki z królika ociekający ciemnym i aromatycznym sosem do ust. Uśmiechnęła się słabo, ale oczy błyszczące od łez wskazywały, że wszystko co by teraz spróbowała przeżuć będzie jej smakować jak karton.

Wszyscy przy stole obserwowali z oburzonymi minami Rose, jakby co najmniej głosiła pro faszystowskie treści.

Pierwszy z szoku pozbierał się George. Wyszczerzył w niby czarującym uśmiechu swoje połamane kły, które wyglądały jak złamane wykałaczki i wstał od stołu szurając głośno krzesłem o podłogę.

- Nasza droga Rose chyba jest dzisiaj odrobinę nieswoja. Odprowadzę ją może do jej pokoju.

Pięści zacisnęły się niemal samowolnie, i już miałem wtrącić swoje trzy grosze, gdy pan Aslanova suchym tonem, nie znoszącym sprzeciwu dał aprobatę pomysłowi i kazał się córce wynosić. Wampirzyca się zagotowała w środku, co było widać po jej lekko falujących włosach

- Nie życzę sobie, aby ktoś o mnie decydował! - syknęła.

- A ja sobie nie życzę posiadania tak bezczelnej córki. Jednak jestem na ciebie skazany. George, jeśliś łaskaw. - wykonał nieokreślony ruch nadgarstkiem w kierunku własnej potomkini.

- Nigdzie nie idę! Na pewno nie z nim! On ma mnie najlepiej w ogóle nie dotykać! Próbował mi zrobić krzywdę! I zgwałcić!

Przez salę przeszedł głośny szept wszystkich gości, którzy byli oburzeni postawą Rose. Na okrągło przewijały się takie komentarze jak: "bezczelna", "nieokrzesana" czy "parę pasów by się jej przydało".

GladiatorOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz