Cofnąłem barki, wypiąłem pierś i spuściłem nisko głowę, aż knebel i stalowa obroża zaczęły się wżynać dwa razy mocniej. Ustawiono mnie na jakimś podwyższeniu. Przede mną stał tłum gapiów, którzy przekrzykiwali się wzajemnie, a do tego facet na lewo ode mnie. Stał ze mną ale był pewny siebie. No i był kotołakiem.
- Drodzy państwo! Przedstawiam wam 2255! Były gladiator o talencie przekraczającym wasze pojęcie! Sześciokrotny mistrz areny, a mimo tego świetnie wytresowany. Nie robi problemów, no chyba że sobie tego zażyczycie. - widownia zaśmiała się cicho, szepcząc między sobą z podekscytowania. - Przypomnę tylko, że należał do gildii Kobry i ma 23 lata. Jakieś pytania? Nie? To świetnie! Zaczynamy! Cena wywoławcza to pełna, okrągła stówka!
Jęknąłem w duchu. Chodzi o sto batów? Nie miałem za dużej ochoty oberwać. Przecież nawet nic nie zdążyłem zrobić! Chyba, że mówią o czymś gorszym.
Tłum się na szczęście nie odzywał. Czułem jak kotołak na scenie zaczyna się denerwować. A to szuja. Chce żebym cierpiał!
- Sto pięćdziesiąt! - odezwał się w końcu jakiś facet z tłumu, o nieprzekonanym głosie.
- Podbijamy o sto. - odparł spiker, natychmiast uspokojony po tym jak facet z tłumu się odezwał.
- Niech będzie i dwieście. - odparł mu na to tamten z westchnieniem.
- Pięćset! - inny tubalny głos rozniósł się nad zebranymi. Serce mi zamarło. Pięćset batów? Nie jestem pewny czy tak coś zostanie w ogóle z moich pleców.
Widownia nie przestawała. Podbijali ciągle w górę, choć wszyscy robili to niechętnie. Czuć było ekscytację zmieszaną z silnym lękiem, choć może to mój własny odór strachu przyćmił ich faktyczny zapach.
- Koniec tej zabawy! Dziesięć tysięcy! - ten sam facet co przed tem krzyknął "pięćset" znów zabrał głos. Wszyscy ucichli. Rozniósł się cichy szept niedowierzania. Nie wytrzymałem. Jęknąłem cicho postępując dwa małe kroczki do tyłu.
Byłem pogodzony ze śmiercią, to fakt. Byłem nawet przyzwyczajony do wielu tortur, ale sama liczba, dziesięć tysięcy, już brzmiała przerażająco.
- Em... dziesięć tysięcy po raz pierwszy! - oznajmił spiker. - Po raz drugi! Po raz trzeci! Sprzedany! - zastukał kilka razy młotkiem.
Sprzedany? Zostałem sprzedany? Nie chodziło o to, aby mnie zabić i torturować?
Kamień spadł z serca, ale w zamian zacisnęła się pętla na szyi. Miałem nadzieję, że ta wampirzyca pachnąca wolnością się mną zainteresowała. Nawet teraz, po ogłoszeniu wyniku wciąż miałem taką cichą nadzieję.
Przygarbiłem się mocno. Teraz jak już jest po wszystkim, nie muszę stać w najlepszej swojej pozycji, tak jak mi kazali.
Zawiał ciepły wiatr. Wilgoć wpłynęła wprost do nozdrza, a ogień palący się gdzieś dalej strzelił głośniej. Śniadzi mężczyźni złapali mocno mnie pod ramiona i sprowadzili ze sceny. Wprowadzili do innego pomieszczenia niż byli moi koledzy, co już wzbudziło mój niepokój.
Niedługo później weszła do pomieszczenia cała gromada pachnących mężczyzn. Ich zapach przypominał trochę ten Aleksa, ale był bardziej... ostry i kłujący. Chyba pryskali się perfumami.
Nieświadomie zjeżyłem się, gdy zbliżyli się na odległość dwóch kroków. Z trudem przełknąłem pomruki niezadowolenia.
- Sprzęt za wyjątkiem opaski i knebla nie jest w cenie. Mamy nadzieję, że macie coś swojego panowie. - oznajmił jeden z trzymających mnie facetów. Pachnący ktosiek burknął mu coś niezrozumiałego w odpowiedzi. Machnął ręką tuż obok mojego boku, na co prychnąłem cichutko. Strażnicy szybko ściągnęli ze mnie ciężki metal w zamian zakładając jedynie obrożę ze skóry i związując mocno nadgarstki z tyłu sznurkiem. Nawet gruby nie był. Z łatwością poszło by uwolnienie się z tego. - Wszystko co się stanie nie jest naszą winą. Od tej pory będzie należeć do was i będzie pod waszą opieką. Ponad to potrzebujemy abyście panowie wypełnili formularze. Wolicie teraz czy przez internet?
CZYTASZ
Gladiator
WerewolfNajlepszy gladiator na świecie zostaje sprzedany i wypuszczony do świata, w którym przemoc nie jest powszechnie akceptowana. Będzie musiał się przystosować do nowych warunków, zmienić hierarchię swoich wartości oraz zrezygnować z nieosiągalnej dla n...