16.

69 11 5
                                    

3/3 kochani!
Dla wspaniałej naprawdenie
<333
- Misiaki! - od drzwi rozległ się głośny, kobiecy pisk. Do środka wpadła rozpromieniona jak nigdy dotąd wampirzyca, szczerząca się i chwaląca światu swoimi śnieżnobiałymi kłami. - Jeju, jak ja za wami tęskniłam! Chodźcie tu, a nie stoicie jak ciołki!

1830 nie potrafił z siebie wydobyć słowa. Od próby ucieczki minęły dobre dwa miesiące. Przez ten czas Weroniki nie zobaczyliśmy ani razu więcej. Kuchcik strasznie to przeżywał. Wyglądał przez to, jakby zaraz miał umrzeć z tęsknoty. Chodził ciągle zasępiony, a teraz w ułamku sekundy zatkał się z zachwytu. Może nawet się udusi.

Ja byłem z kolei jego totalnym przeciwieństwem. Zdecydowanie lepiej czułem się bez obecności istoty wyższej. Teraz jednak, gdy wkroczyła zgarbiłem się, ale tylko w środku. Na zewnątrz pozostałem niewzruszony. Strażnik pilnujący nas zachłysnął się z kolei kawą, którą popijał z drobno zdobionego termosu. Wypluwał sobie płuca, a mimo tego nikt nie zawiesił na nim ani razu spojrzenia.

- Mam mały prezent! Lubicie ser i szynkę? - wyjęła z eleganckiej torebki dwa jakieś pakunki w białym papierze i podała je nam. Były podejrzanie miękkie. Rudzielec pełniący nad nami wartę próbował zaprzeczać, jednak nieprzejęta nim wampirzyca machnęła raz nadgarstkiem ze znudzeniem i to wystarczyło, żeby zamilkł. - Nawet nie wiecie, ile ja się natrudziłam, żeby je tu dla was przemycić.

- Moglibyśmy już je zjeść moja pani?

Zaśmiała się wyraźnie rozbawiona i przytaknęła. 1830 bez zastanowienia rozerwał papier i w kilku kęsach pochłonął chleb z czymś w środku. Dziewczyna w tym czasie gadała jak najęta, wyłuskując wszystkie najciekawsze sytuacje z ostatnich kilku miesięcy.

Bardziej zainteresowany pakunkiem, skoncentrowałem się w pełni na niej. Ledwie słyszałem trajkoczącą brunetkę.

Rozwinąłem ostrożnie papier, dbając aby niepotrzebnie nie narobić hałasu i jak najmniej przeszkadzać pijawce, choć ta z kolei nie zawracała sobie wcale mną głowy, zapatrzona w drugiego wilkołaka jak ćma w lampę. Ze środka buchnął piękny zapach, prosto w moją twarz, aż w głowie mi się zakręciło. Śliny więcej napłynęło ale powstrzymałem chęć natychmiastowego zatopienia kłów w chlebie. Obwąchałem jedzenie ostrożnie, zwłaszcza zawartość między dwoma kromkami.

Przez swoją ostrożność nawet nie zorientowałem się, jak wszystkie spojrzenia utkwiły wprost we mnie. Dziewczyna przestała gadać, a kotołak śmiał się cicho i wrednie. Zaprzestałem więc swoim poczynaniom bez choćby cienia zażenowania. Nie moja wina, że nigdy nie jadłem takich plastrów, o podejrzanie dobrym zapachu oraz niezwykle miękkiego chleba, który nie był skażony nawet nutką czerstwej konsystencji.

- Nie jadłeś nigdy szynki ani sera? - przekrzywiła w zaciekawieniu głowę.

- Nie zatruje cię to 2255. Możesz mi zaufać. - 1830 posłał mi poczciwie ciepły uśmiech.

Z lekkim wahaniem odgryzłem kawałek kanapki cierpliwie ignorując wszystkich wokół. Słodka ślina natychmiast spłynęła w masowych ilościach omal nie opuszczając moich ust. Ręce zaczęły delikatnie drżeć jak po intensywnym treningu. Nigdy, ale to nigdy wcześniej nie jadłem nic równie dobrego! Zachwycony wspaniałymi smakami starałem się odgryzać jak najmniejsze kawałki, jednak nie potrafiłem opanować apetytu i nim się obejrzałem po kanapce nie zostało nic. Nawet okruchy. Z żalem przyjąłem fakt, że nie potrafiłem się opanować aby jeść wolniej, a i głód się dodatkowo wzmógł. Zaburczało mi cicho w brzuchu na co wampirzyca się roześmiała przerywając na moment prowadzoną rozmowę.

Czas spędzony z brunetką jak zwykle minął szybciej niż by sobie kuchcik życzył i gdy był w połowie zaplatania dziewczynie włosów w jakąś skomplikowaną fryzurę, ta już musiała iść. Pomachała nam tylko gdy odchodziła ze strażnikiem i tyle ją widzieliśmy.

GladiatorOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz