Drzwi głośno trzasnęły z suchym trzaskiem. Jeszcze chwila i się rozlecą w drzazgi, zwłaszcza gdy będą używane tak często jak obecnie możliwe że nawet nie dotrwają do końca sezonu letniego. Spojrzałem jeszcze raz na drewnianą powłokę, jakbym mógł samym wzrokiem naprawić szkody wyrządzone im przez lata. Pomimo mizernego stanu, który pamiętam od zawsze, mały składzik trzymał się dzielnie wprawiając tym samym wszystkich w zdumienie.
Nie martwiąc się dłużej losem niewielkiej szopy, powróciłem do przypisanego nam blondyna, mającego sprawować kontrolę nad ewentualnym buntem. Stanąłem wyprostowany na baczność obok kolegi, dzierżąc w ręce sekator i konewkę, a brunet obok z kolei tylko łopatę.
- 9003 wiesz co masz robić. Na chuj tu jeszcze stoisz. - warknął nieprzyjemnie strażnik na drugiego mężczyznę, pomimo że ten zrobił tak jak nam zawsze nakazywano. Brunet lekko skinął głową i oddalił się w dalszy róg kwadratu, gdzie znajdował się niewielki skrawek ziemi jeszcze niewykorzystanej. - A ty, trzy kapusty i pięć marchwi.
Drugi wilkołak słysząc to odwrócił się do nas z powrotem patrząc niedowierzająco na niewzruszonego niczym blondyna. Doskonale go rozumiałem. Porcja właśnie wyznaczona przez kotołaka miała być wszystkim, co będziemy mogli dziś zjeść na obiad. Z czasem ta ilość się co raz bardziej zmniejszała niezależnie od ilości ludzi w legionie choć oczywiście zdarzały się momenty, kiedy można było wziąć więcej. Zdarzało się tak kiedy sezon na dane warzywa dobiegał już końca lub kiedy strażnicy mieli po prostu wyśmienity humor, a i tak nie zawsze.
- Morda 9003! Nawet nie waż się komentować tego w myślach! - zagrzmiał blondyn nim mężczyzna zdążył chociażby otworzyć usta. - Do pracy! Ale już!
Zgodnie z rozkazem przeszedłem więc między grządki wypunktowanych poprzednio warzyw. Z ogromną dbałością i starannością wybierałem największe i najdojżalsze ze wszystkich. Praca na ogrodzie była względnie prosta i przyjemna i choć faktycznie reszta prac przypisywanych nam potrafiła być o niebo trudniejsza, więc tu naprawdę można było się zrelaksować, odprężyć i spędzić przede wszystkim czas na świeżym powietrzu.
Wykonując powierzone zadanie zerkałem raz na jakiś czas na kotołaka, który chodził ciągle z kąta w kąt. Sądząc po sylwetce i wykonywanych ruchach uspokajał się powoli. Bardzo powoli, tak konkretnie. Przechadzał się po dużym kwadracie doglądając czy na pewno poprawnie wykonujemy wszystko co do nas należy. Po tylu latach ciężko by było inaczej choć jak zawsze nam wpajano:
"- Wy już lepsi nie będziecie. Taka rola psów. Ale możecie zawsze zrobić coś lepiej."
Dlatego też 9003 oberwał kilkanaście razy w tył głowy, a ja dostałem dwa baty po lewej ręce, za to, że niby prawie uszkodziłem marchewkę rosnącą obok tej, którą wyrywałem. Żaden z nas nawet wtedy nie stęknął. Oznaki słabości natychmiast były surowo karane, i to zazwyczaj tak długo, dopóki ktoś nie nauczył się ich tłumić bądź do utracenia przytomności.
Ogród i jednocześnie nasze podwórko znajdowało się w środku całego budynku. Mury więc otaczały wszystkie strony uniemożliwiając ucieczkę. Na samym środku było miejsce gdzie mogliśmy spędzić wolny czas, ale kwadrat z ubitego piachu 10 metrów na 10 metrów był ogrodzony wysokim płotem z drutem kolczastym na samej górze, więc wszelkie ucieczki nie wchodziły w grę. Dookoła były kolorowe grządki z rozmaitymi, sezonowymi warzywami, zapewniającymi nam główne składniki obiadów na cały rok.
Kilka godzin później, gdy wszystko było już wyplewione, podlane, obcięte itp zostaliśmy przywołani z powrotem przez blondyna. Sprawnie spiął nam ręce i zaprowadził na salę treningową. Stał się spokojniejszy i to znacznie, więc wykorzystując sytuację stwierdziłem, że czas wykorzystać szansę na zadanie nurtującego pytania.
CZYTASZ
Gladiator
WerewolfNajlepszy gladiator na świecie zostaje sprzedany i wypuszczony do świata, w którym przemoc nie jest powszechnie akceptowana. Będzie musiał się przystosować do nowych warunków, zmienić hierarchię swoich wartości oraz zrezygnować z nieosiągalnej dla n...