12.

71 12 2
                                    

- Masz jutro pierwszą walkę. Jest na śmierć i życie. Przeciwnik nie będzie się z tobą cackać. - mówiłem cicho, patrząc z pewną pogardą i niecierpliwością na zlanego potem Jacka. Próbował się podnieść z klęczek z powrotem na drżące z wysiłku nogi - Który to już raz byłbyś martwy?

- Pięćdziesiąty siódmy. - odparł kaszląc donośnie. Przełknął gęstą ślinę i skrzywił się przy tym minimalnie. Pewnie przez krtań, którą wcześniej zaatakowałem.

Założyłem ręce na piersi i z jedną uniesioną wysoko brwią obserwowałem jak dźwignął się na nogi. Odetchnął głęboko kilka razy i nim zdążyłem dać sygnał, żeby zaatakował, ten skoczył z furią w oczach.

Prychnąłem cicho na lekkomyślność chłopaka. Złapałem go mocno za nadgarstek jedną ręką i nim ten zdążył mnie dotknąć wysuniętymi pazurami, obkręciłem się przy jego boku. Wymierzyłem cios łokciem idealnie pomiędzy jego łopatkami. Natychmiast runął na kolana z łoskotem.

- Jest co raz gorzej młody. - westchnąłem kręcąc z dezaprobatą głową.

- Jestem zmęczony. - jęknął cicho. Zacisnął pięści i z uporem zaczął wstawać. Dwa razy opadł znów na ziemię ale przy trzecim już stanął na przeciwko mnie - Muszę się napić. Błagam 2255. Tylko tyle i możemy wrócić do ćwiczeń.

Pilnujący nas strażnik (znów tylko jeden na nas dwóch) spojrzał czujnie w moją stronę, gotowy ewentualnie zareagować. Odwzajemniłem jego spojrzenie. Przetarłem twarz głośno wzdychając i podszedłem ostatecznie do strażnika.

- Mój panie, mogę prosić o wodę?

Skinął głową, wykonał krótki ruch nadgarstkiem. Posłusznie odwróciłem się do niego tyłem i nastawiłem pleców, na które już po chwili padły ciosy. Za możliwość napicia się poza wyznaczonymi momentami płaciło się pięcioma batami, a za pójście do toalety całe dziesięć. Nie jest więc to darmowe przedsięwzięcie ale przynajmniej uczciwe. Coś za coś.

- Dajcie butelkę. - burknął brunet na kolegów. Już po chwili ta poszybowała wysoko w powietrzu i wylądowała w jego dłoni. Strażnik podał mi ją, pomimo, że w większości już była pusta.

- Dziękuję mój panie.

Wywrócił w odpowiedzi oczami i kazał odejść. Podałem Jackowi wodę, a ten przyjął ją automatycznie wciąż patrząc się przed siebie z wymalowanym jak ta lala szokiem.

- Jak...? Dlaczego?

- Pij. - burknąłem w odpowiedzi sprawdzając stan obrażeń. Były wyjątkowo głębokie i paskudne ale już zaczynały się zasklepiać.

- Nie mogę. Nie po czymś takim...

- Jack...

- Ty oberwałeś, a ja mam z tego korzystać...

- Jack...

- Ja się chciałem tylko napić! Nie wiedziałem, że tak będzie! Przepraszam! Powinienem sam był podejść i...

- Jack! - warknąłem głośno znów używając głośniejszego tonu niż zazwyczaj. Zamilkł natychmiast wbijając roztrzęsione spojrzenie w butelkę. Zgarbił się mocno i bawił nerwowo kciukami - Nic się nie stało młody. Pij i wracajmy do ćwiczeń.

Skrzywił się minimalnie ale wykonał co kazałem. Zaledwie moment zajęło mu opróżnienie całej butelki, po czym oddał ją z powrotem strażnikowi, choć gdy do niego podchodził, zauważyłem że robi to o wiele ostrożniej niż zwykle.

- Jeszcze raz. Ostatnia walka, a później pójdziesz pobiegać. - skinął delikatnie i ustawił się. Z wycieńczenia łokcie były za blisko żeber, a nogi zbyt mocno ugięte. Zwróciłem mu na to wszystko uwagę, a ten od razu się poprawił mimo, że nie wyglądał na zadowolonego. - Okej. Zaczynaj.

GladiatorOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz