Na ogromnym placu kręciły się istne hordy ludu, które miały ochotę obejrzeć cudzą śmierć. Obecne upały nareszcie zaczęły przeradzać się w zwykłe prażenie, więc pospolity lud już nie błyszczał od potu, ale nadal śmierdział jego odorem. Wampiry czekające w kolejce dla VIP-ów pod daszkiem nie czuły tego zapachu, ale trzech czy czterech kotołaków, którym najwyraźniej jako szczęśliwcom udało się wkraść do wyższych sfer również marszczyli nosy.
Wszędzie wokół sypały się płatki mieniące się złoto, czerwonymi i pomarańczowymi barwami. Było ich tak dużo, że przypominało to kwiecisty deszcz, a od dłuższego czasu wpatrywania się w to zjawisko mogła zacząć boleć głowa.
Kolejka przesuwała się niemiłosiernie wolno, bo pewna para podeszłych małżonków kłóciła się z obsługą przy wejściu. Rose trzymająca mnie krótko na smyczy powachlowała się swoim wytwornym wachlarzem.
Kiedy tylko go złożyła, żeby z powrotem mógł luźno zawisnąć na jej smukłym nadgarstku na doczepionym perłowym sznureczku, podeszła do niej i jej ojca kobieta z obsługi.
- Życzą sobie państwo czegoś chłodnego do picia? - spytała mrugając jaskrawo zielonymi oczami z kocimi źrenicami.
- Kawę z krwią. Gęstą. Koniecznie z grupy AB. - odparł Aslanova.
Kobieta skinęła głową uśmiechając się przymilnie i zwróciła się do Rose.
- Lemoniady. Chcecie coś chłopaki?
Aleks skupiony dotąd tylko na telefonie, bo prawdopodobnie pisał ze swoją przeznaczoną, poderwał nagle głowę do góry rozglądając się zszokowany jak w jakimś amoku.
- Nie oferujemy picia psom. - wtrąciła uprzejmie kocica, ale cień pogardy przemknął po jej twarzy na nasz widok. Pewnie gdyby nie otaczający nas tłum i standardy jakie musiała zachować w swojej pracy, to by napluła nam prosto w twarz.
- Jak to? Wiecie ile jest stopni na dworze!? Dajcie chociaż miskę z wodą czy...
- Rose, wystarczy. Nie rób scen. Uwierz mi, że sobie poradzą bez paru łyków.
Dziewczyna prychnęła z niedowierzaniem, ale posłusznie zamilkła.
Wyglądała na przynajmniej obrażoną, a taka była już od samego rana, jeśli by nie patrzeć, że aktywna była również w nocy i ledwie nadążałem za nią, gdy zbiegała po schodach, a później znów wbiegając.
Przysunąłem się trochę, żeby niby przypadkowo otrzeć się o nią ramieniem. A ponieważ miałem dziwne przekonanie, że to mi, niby wybrańcowi, uda się przywrócić dobry humor, postanowiłem zagadać:
- Woli moja pani lemoniadę z cytrusów czy jakichś innych owoców?
- Um - zamrugała zdziwiona pytaniem, zadanym od czapy. - Nie wiem. Nie piłam żadnej innej niż z cytryn. Nie wiedziałam też, że ty w ogóle je pijasz.
- Nie próbowałem nigdy. - przyznałem - Ale mój były kolega ponoć robił je świetne i nam opowiadał jak zrobić idealną lemoniadę z każdych owoców. - urwałem, bo wspomnienie 1312 było tak bolesne, jak pierwszy zadany cios biczem. Jak poparzenie od srebra. - Mogę pani zrobić po powrocie. Czy truskawki byłyby w porządku?
- Moje ulubione owoce! Po melonie. Oczywiście, że tak! - rozpromieniła się trochę. Wydłużone kły zalśniły wychylając się nieśmiało spod górnej wargi.
Uśmiechnęła się przepraszająco i wyjęła z torebki kartonik z tym razem narysowanym młodym jelonkiem. Wbiła słomkę w otworek, a w powietrzu natychmiast rozniósł się słodkometaliczny zapach. Pan Aslanova ledwie zauważalnie skrzywił się na poczynania córki i wrócił do konwersacji z innym wampirem.
CZYTASZ
Gladiator
WerewolfNajlepszy gladiator na świecie zostaje sprzedany i wypuszczony do świata, w którym przemoc nie jest powszechnie akceptowana. Będzie musiał się przystosować do nowych warunków, zmienić hierarchię swoich wartości oraz zrezygnować z nieosiągalnej dla n...