19.

58 9 0
                                    

- Słyszałem, że byłeś ostatnio u kierownika. - Aleks wyszczerzył się i pohuśtał na piętach. - Co tam się wydarzyło? Bo szydzi z was ostatnio bardziej niż zwykle.

9003, z którym byłem przydzielony do sprzątania korytarza, spojrzał na mnie niepewnie. Widział tak jak wszyscy w ostatnim czasie, że coś nie gra. Że Jack zachowuje się bardziej nerwowo, niż przedtem. Trzeci wilkołak, jeden z nowych nawet nie drgnął na głos naszego opiekuna. Pewnie lepiej dla niego, ponieważ brunet zaraz dostał w prezencie kolejne dwie nowe szramy. Zaklął soczyście pod nosem, za co oberwał ponownie.

- Za co to, mój panie!? - jęknął przeciągle. Dotknął delikatnie świeżych ran na plecach i ponownie zasyczał z bólu.

- Za gówno. Ty już dobrze wiesz za co. I nie brudź tą krwią. Przez ciebie ta dwójka ułomów ma więcej pracy.

Chłopak żachnął się, ale wrócił do sprzątania. Garbił się przy tym mocno, starając aby krew została na jego grzbiecie, jednak i tak wszystko ściekało mu bokami. Na pozamiatanej świeżo podłodze natychmiast powstawały bordowe kwiaty, które staraliśmy się zmyć jak najprędzej, aby nie zostawiły po sobie śladu. Mimo tego blondas prawie zawsze znajdywał jakąś czerwoną smugę i za karę deptał nam po palcach u nóg.

- No to jak? 2255?

- Chce, abym przegrał. Stwierdził, że już się wypaliłem. Nic więcej nie wiem mój panie. - odparłem.

Pokiwał głową w zrozumieniu. Wyjął papierosy i odpalił wzbijając pod sufit chmurę śmierdzącego dymu. Na uwagę 6542 - drugiego, towarzyszącego mi wilkołaka - zareagował sceptycznym spojrzeniem. Ale to na prośbę 9003 zareagował kompletnym oburzeniem. Ten idiota, mianowicie, chciał aby Aleks poczęstował go fajką. Kotołak przeklnął wtedy soczyście i odszedł sobie gdzieś do przodu nie czekając na nas.

Patrzyliśmy za nim otępiali. Nie dość, że znów brakuje im strażników, stąd jeden na naszą trójkę, do tego jeszcze zostaliśmy zostawieni całkiem bez opieki. Jeśli jaki kolwiek inny strażnik nas złapie, możliwe że skończymy martwi, a żadne tłumaczenie nie będzie ich obchodziło.

- Coś zrobił kretynie!? - warknął zrozpaczony nowicjusz. Oczy mu błyszczały z gniewu i strachu.

- Odpierdol się ode mnie. - mruknął tylko, patrząc w stronę gdzie odszedł blondyn. - To co robimy?

- Wracamy do pracy. - odezwałem się.

Stęknęli oboje. Chwilę jeszcze marudzili, że to nie ma sensu, jednak po kilku minutach nareszcie się zamknęli i wrócili do roboty. Szło dwa razy wolniej niż wtedy, gdy pilnował nas kotołak, ale poruszaliśmy się stale do przodu, więc po niemal godzinie widzieliśmy już koniec ostatniego korytarza.

Między nami toczyła się luźna rozmowa, w którą sam od czasu do czasu wtrącałem trzy grosze, choć znacznie lepiej czułem się mogąc jedynie słuchać. Oprócz narzekań co chwila pojawiały się obawy, że podejrzanie długo nikogo nie spotkaliśmy. Do tego Aleks wciąż nie wracał. Wszyscy wyostrzyliśmy na wszelki wypadek swoje zmysły, aby ewentualnie być przygotowanym na czyjejś nadejście. Nawet ustaliliśmy wspólną wersję, dlaczego jesteśmy tu sami. Nie było to nic wyszukanego, ale żadnemu z nas nic lepszego nie przychodziło do głowy. Treść naszej historyjki była następująca:

Sprzątaliśmy grzecznie korytarz, pod okiem Aleksa, gdy nagle zachciało mu się pilnie do toalety. Mieliśmy się wyrobić przed jakąś godziną - to było do ustalenia na poczekaniu, później - ponieważ on, teraz jako kierownik niskiego kalibru, musiał jeszcze dziś dokończyć inne sprawy. Dlatego w drodze wyjątku zostawił nas na moment samych, abyśmy szybciej skończyli. Dlaczego nikogo nie przysłał? Tego mogliśmy nie wiedzieć.

GladiatorOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz