W domu Aslanovy panował niesamowity ruch. Kotołaki biegały od jednego rogu do drugiego wykrzykując polecenia. Wilkołaki co chwila zderzały się ze sobą przy sprzątaniu lub gotowaniu. Było tak głośno, że natychmiast rozbolała mnie głowa, a zapachy zlały w jeden. Nie mogłem pochwycić żadnej woni i jej rozpoznać. Nawet od Aslanovy, która szła zaledwie krok przede mną, nic nie czułem.
- Ares, poczekasz na mnie przy drzwiach? Robi się już chłodno na dworze, a tam będziemy jeść. Tylko się szybko przebiorę.
Skinąłem obojętnie głową i spojrzałem na zamykające się za dziewczyną drzwi. Oparłem się wygodnie o ścianę i skrzyżowałem nogi w kostkach. Jeżeli kobieta mówi, że się "szybko przebierze", to mogę być przygotowany na długie godziny. A przynajmniej właśnie to mi powiedział Dylan.
Wyjąłem telefon, żeby pobawić się jego ustawieniami. To również przykazał mi Dylan, abym nauczył się z niego korzystać.
Rumor z dołu dobiegał na piętro znacznie przyciszony, więc pozwoliłem sobie na rozluźnienie w tym cichszym miejscu. Głównie dlatego nie usłyszałem, jak ktoś do mnie podchodzi.
- A pan czego tu szuka?
Uniosłem natychmiast głowę wyłączając w panice telefon. Jeśli mam pilnować tych drzwi, to lepiej, żebym się nie rozpraszał innymi rzeczami. Jeszcze lepiej, aby nikt mnie na tym nie przyłapał.
Przed sobą miałem wysokiego, ale wciąż niższego od siebie mężczyznę. Czarne włosy, jaskrawo błękitne oczy oraz niesamowicie blada cera kogoś mi przypominały, ale nie byłem pewien kogo. Do tego biła od niego dziwna, niepokojąca aura.
Uśmiechnął się uprzejmie, w nieszczery sposób, nadal czekając na moją odpowiedź.
- Czekam na moją panią.
Mężczyźnie nie trzeba było dużo więcej. Skinął tylko głową i już sięgał po klamkę. Zagrodziłem mu natychmiast przejście.
- Nie wolno tu wchodzić. Pani Aslanova sobie tego nie życzy.
- Doprawdy? - burknął mężczyzna, ukazując w uśmiechu dwa długie kły. Kolejny wampir. Świetnie. Kocham przecież te pijawki!
Facet znów natarł i ponownie zagrodziłem mu drogę. Przy okazji zaciągnąłem się jego zapachem, ale innych woni wciąż było za dużo i zlały się wszystkie w jedno.
- Odsuń się pchlarzu, bo zaczynasz igrać z moją cierpliwością.
- Pani nie pozwala wejść nikomu.
- Powiedziałem, przesuń się! - warknął zdzielając mnie w twarz.
Przełknąłem wszystkie szyderstwa i zachowałem spokojny wyraz twarzy. Powtórzyłem jeszcze raz, aby trzymał się z dala od pokoju Rose, ale w zamian tylko splunął mi na buty.
- Dosyć tego! - krzyknął w końcu zirytowany i zagwizdał przeciągle. - Aleks z tobą zrobi porządek.
Klasnął dwa razy w dłonie.
Sapnąłem zdenerwowany. Blondas tutaj? Legion został zlikwidowany i musiał oczywiście znaleźć inną pracę, ale to wręcz nieprawdopodobne, aby on również trafił tutaj!
Ktoś zaczął wchodzić po schodach. Starałem się, jak mogłem nie pokazać, że zacząłem się denerwować. Strażnicy z legionu wyszkolili nas do tego stopnia, iż nie ufałem, ani sobie, ani swojemu ciału. Bałem się, że zareaguje na każde skinienie kotołaka, nawet jeżeli nie będę chciał wykonać polecenia.
Na piętro wspiął się blondyn. Ale to nie był Aleks z legionu. Ten był wyższy (nawet ode mnie) i był znacznie lepiej zbudowany od Blondasa. Ponad to emanował pewnością siebie. Wręcz zawyżoną pewnością siebie.
CZYTASZ
Gladiator
WerwolfNajlepszy gladiator na świecie zostaje sprzedany i wypuszczony do świata, w którym przemoc nie jest powszechnie akceptowana. Będzie musiał się przystosować do nowych warunków, zmienić hierarchię swoich wartości oraz zrezygnować z nieosiągalnej dla n...