Wampirzyca już czekała na mnie przed swoim pokojem oparta o framugę plecami. Sprawdzała jakieś nowinki na telefonie. Podkradłem się do niej i stanąłem tuż przed nią. Dopiero wtedy musiała mnie zauważyć, bo wzdrygnęła się wystraszona. Natychmiast rozkwitł jej nienaturalnie wielki, a przy tym piękny uśmiech, w którym szczerzyła dumnie swoje kły.
- Trochę sobie tu na ciebie poczekałam. - odepchnęła się od drzwi. Przeszła powoli cały korytarz i gdy była już bliżej schodów ruszyła na nie pędem. - Szybko! Bo nie zdążymy zrobić dzisiaj wszystkiego!
Z opóźnieniem zarejestrowałem jak dobiega do szczytu schodów, łapie oburącz barierkę i jednym susem ją przeskakuje. Ścisnęło mi się gardło. Pognałem za nią i bez zastanowienia za nią wyskoczyłem. Złapałem ją w locie, przekręciłem się, dzięki czemu wylądowaliśmy bezpiecznie oboje. Ja z nią w ramionach.
Była wręcz nieproporcjonalnie mniejsza ode mnie. Drobna. Taka podatna na urazy. Ale oczy miała wielkie. Właśnie one teraz wywiercały we mnie dziury, gdy ta zaczęła się wściekle wyrywać.
- Czemu za mną skoczyłeś? To niebezpieczne! - piszczała.
Puściłem ją natychmiast, mimo że wolałem tego nie robić. Dobrze się czułem trzymając ją w ramionach.
- Wampiry są przystosowane do spadku z wysokości! Ale wilki już nie!
- Przepraszam moja pani. - powiedziałem ze skruchą.
Opadły jej ramiona i mimo, że wyglądała na jeszcze trochę złą, odpuściła sobie. Wyszła prosto w nocną otchłań kierując się do samochodu podstawionego tuż pod drzwi. Zajęła przednie miejsce pasażera, a mi tylko lekceważąco machnęła na stronę kierowcy.
- Moja pani, ale ja nie umiem prowadzić.
Uniosła wysoko obie brwi zszokowana tym, jednak bez słowa odpięła pas i przesiadła się na lewą stronę. Zniecierpliwiona pogoniła mnie, abym nie stał jak słup soli przepraszając ją za kłopot i nareszcie usiadł. Jechaliśmy kawałek w ciszy. Wtedy ona pękła i włączyła jakąś playlistę burząc całe piękno spokojnej nocy. Szemranie wiatru czy cykanie jakichś robali zostało zastąpione, przez rozrywające i głośne dźwięki jakiegoś faceta.
Zirytowany tym zamknąłem oczy starając się wyciszyć, ale właśnie wtedy ona zaczęła sobie nucić pod nosem.
- Gdzie jedziemy moja pani? - spytałem w końcu od niechcenia.
- Do miasta. - westchnęła. Zabębniła kilka razy palcami o kierownicę. - Wolę żyć na dziko, choć zakupy też lubię. Dzisiaj mają pewien targ i pomyślałam, że fajnie byłoby się wybrać. Przy okazji może znajdziesz sobie kolegów?
Zaperzyłem się mocno. Jeden Dylan mi nie wystarczy? Mam poznać jeszcze kilka jego sobowtórów?! Nagle cały wypad przestał wydawać mi się taki przyjemny i interesujący jak dotąd. Nie miałem zamiaru użerać się z natrętnymi osobami, tym bardziej że jedyna rzecz jaka miałaby nas zbliżyć do siebie to ten sam gatunek.
- W każdym razie. Pomyślałam sobie nad twoim imieniem - ożywiła się znacznie, a dobry humor wrócił jej od tak. - i znalazłam ich całkiem sporo. Wymienię ci parę, a jak ci się jakieś spodoba to mi powiedz. Zgoda? - mruknąłem niewyraźnie zatwierdzając tą dziwną propozycję. - No to co powiesz na Georg? Nie? A może Natan? A Cory? Chris? Leo? Zack? Anthony? Joe? Jakob? Aleks? - zesztywniałem nagle. Stałem się bardziej uważny i spięty co nie uszło uwadze Aslanovej. Spytała się czy wszystko w porządku i nie odpuszczała dopóki jej dziesiąty raz tego nie potwierdziłem. Spytała się wtedy jeszcze jeden raz, ale znając już odpowiedź sama stwierdziła, że lepiej wrócić do przerwanego tematu. - Pamiętaj też, że nie musisz mi od razu odpowiadać. I naprawdę. Jeśli coś się dzieje, to mi o tym powiedz. - znów przytaknąłem. - To może Harry? A Paul? Henry, Noa, Zeus, Hermes, Aslan, Thod, Julian, Bart, Brand, Apollo, Massimo, Nacho, Jay, Jason, Cyprian, Andrew, Sammy, Ash, Donatello, Michael, Rafael, Pavel, Dionizos, Zayn, Kyle?
CZYTASZ
Gladiator
WerewolfNajlepszy gladiator na świecie zostaje sprzedany i wypuszczony do świata, w którym przemoc nie jest powszechnie akceptowana. Będzie musiał się przystosować do nowych warunków, zmienić hierarchię swoich wartości oraz zrezygnować z nieosiągalnej dla n...