────── -: ✧ :- ──────
────── -: ✧ :- ──────
┌────── -: ✧ :- ──────┐
ACT IV, ROZDZIAŁ IV
martwa w środku
└────── -: ✧ :- ──────┘
────── -: ✧ :- ──────Katniss nie musiała długo namawiać Victora, aby poszedł z nią na spotkanie z Coin i Plutarchem. Gdy czarnowłosy usłyszał, dlaczego dziewczyna chcę się z nimi spotkać, od razu się zgodził.
Wcześniej chcieli Hope, a gdy walczy o życie, bo nie umieli jej uratować, zamierzali się od niej odwrócić. Victor nigdy by na to nie pozwolił, w końcu Hope to jego siostra. A słowa wypowiedziane na arenie nie miały znaczenia. Kochał swoją siostrę i musiał ją odzyskać, aby ją przeprosić. Musiał też odzyskać Johanne, dziewczynę, którą szczerze pokochał, jak nikogo. A Annie? Była dla niego jak młodsza siostra, musiał ją odzyskać, aby ich rodzina była kompletna.
Kierowany chęcią odzyskania najbliższych, stał w tym samym pokoju, w którym kilka dni wcześniej dowiedział się, że jego rodzicę żyją, a on i jego siostry żyły bez rodziców od dziesięciu lat.
— Dziękujemy za spotkanie. — odezwała się Katniss, na moment zerkając na Victora, który posłał jej wspierający uśmiech. — Postanowiłam zostać waszym Kosogłosem. Ale mam pewne warunki.
Plutarch skinął jej głową, a czarnowłosy podał jej kartkę z zapisanymi warunkami, którą razem napisali.
— Peeta, Hope i inni trybuci: Johanna Mason i Annie Cresta zostaną przy pierwszej sposobności odbici. Po uwolnieniu Peeta i Hope zostaną bezwarunkowo ułaskawieni i unikną kary. To samo tyczy się pozostałych trybutów. A Hope po przybyciu do Dystryktu Trzynastego zostanie Nadzieją Rebelii, tak jak było zamierzone na samym początku. — skończyła, spoglądając na dwójkę najstarszych.
Victor stał obok niej pewnie z pogardliwym wzrokiem. Nie był w stanie zdobyć się na uprzejmość, której uczyła go Hope. Mieli uratować jego siostrę, a oni zostawili ją na pastwę Snowa.
Przez chwilę panowała cisza, a czarnowłosy zabijał wzrokiem prezydent Coin.
— Nie. — odezwała się kobieta.
— Nie ich wina, że zostali na Arenie. Robią i mówią wszystko, by przeżyć.
— Jeszcze dodam, że Hope Sparks miała być ratowana w pierwszej kolejności razem z Katniss, jednak to wy zjebaliście jedno proste zadanie. — powiedział z pogardą Sparks.
— Żadne z was nie stawia tu warunków. Staną przed trybunałem i zostaną sprawiedliwie osądzeni. Dziękuje. — powiedziała pewnie prezydent, sądząc, że ostanie słowo należy do niej.
Victor niekontrolowanie się zaśmiał.
— Co pana tak rozśmieszyło, panie Spark?
— Przepraszam.. — powiedział, starając się uspokoić. — To, że myśli pani, że wygra tę wojnę bez Hope i Katniss. Bo do tego właśnie zaraz dojdzie. — oznajmił, kręcąc głową z politowaniem. — Bez Hope, tracicie Dystrykt Piąty. Bez Dystryktu Piątego nie macie kontroli nad zasilaniem w Kapitolu. Cienko to widzę.
— Zwycięzcy dostaną immunitet, o czym powiadomi pani całą ludność Trzynastki. — oznajmiła twardo Katniss, po wysłuchaniu słów czarnowłosego — Odpowiedzialność weźmie pani i rząd. Albo znajdźcie sobie innego Kosogłosa, bo ja bez Nadziei Rebelii nim nie zostanę.
Victor spojrzał na siedemnastolatkę z dumą wypisaną na twarzy. Dziewczyna w ogniu stawała się jego drugą ulubioną twarzą rebelii. Nikt nie zajmie w końcu miejsca Hope na pierwszym miejscu.
— Właśnie. Cała ona. — powiedział starszy mężczyzna, wskazując na nastolatkę. — Nie tak ją opisywałem? Do tego kostium, strzelanina w tle, trochę dymu. Nasz Kosogłos, brakuje tylko symbolu Nadziei. Pani prezydent, tracimy grunt, bo ludzie tracą zapał. A to jest warte ryzyka. Obie są warte ryzyka.
W tamtym momencie czarnowłosy wiedział, że wygrali.
— Ułaskawienie, trybunały władza ludu... To podwaliny nowego Panem, ale... W czasie wojny można lekko nagiąć nawet najszlachetniejsze zasady, Prawda? — powiedział, a ostatnią część wypowiedział z dumą, patrząc na Katniss i Victora.
— Masz jeszcze jakieś inne warunki? — spytała Coin.
Czarnowłosy sądził, że jakby było to możliwe, to para buchałaby właśnie z uszu pani prezydent. A ten widok był dość satysfakcjonujący jak na jego gust, dlatego nie zwrócił uwagi na nastolatkę obok, która kątem oka spojrzała na kartkę.
— Moja siostra będzie mogła zatrzymać kota. — powiedziała dziewczyna z dwunastki.
***
Kilka lat temu Hope sądziła, że nie jest, bardziej wstanie nienawidzić rodziny Snowów, jednak oni udowodnili jej, ze się myliła. Bardzo się myliła.
Każdego dnia musiała grać Rosebelle Snow, a w nocy słyszała swoje własne krzyki, które mieszały się z głosami jej bliskich. A pomiędzy tego wszystkiego gubiła siebie. Pojawiały się momenty, w których nie wiedziała, które wspomnienia są prawdziwe, a które należą do marionetki Snowa.
Z całą szczerością, błękitnooka nie wiedziała, jak długo pociągnie, aż w końcu się podda.
— Rosie co sądzisz o tej sukience? — spytała trzynastoletnia Celestia, pokazując kreacje w odcieniu bladego różu z masą tiulu.
— Przepiękna, El. — powiedziała, posyłając blondynce uśmiech. — Będzie pasować do twojej różowej kokardki do włosów.
— Masz racje. — zgodziła się, odkładając sukienkę na fotel w pokoju starszej dziewczyny.
Hope miała nawyk bawienia się z wisiorkiem, który dostała od wujka. Sama była zdziwiona, że Snow go jej nie zabrał, ale pewnie sądził, że jest to bezwartościowa błyskotka. Młodsza dziewczynka właśnie zauważyła, jak starsza bawi się złotym serduszkiem.
— Co to jest? — spytała, wskazując palcem na wisiorek, podchodząc bliżej.
— Ten wisiorek? — zapytała, zdając sobie sprawę z tego, że niekontrolowanie bawiła się naszyjnikiem. — To wisiorek, który kiedyś dostałam.
— Od kogo?
— Powiem ci, jeśli obiecasz, że nie powiesz nikomu. — oznajmiła, wyciągając dłoń z wysuniętym małym palcem w stronę blondynki.
— Obiecuje. — powiedziała, zahaczając własnym małym palcem o palec starszej.
— Dostałam go od mojego wujka na dwunaste urodziny. — powiedziała, ściągając naszyjnik, po czym pokazała, jak otwiera zawieszkę serca. Na jednej części napisane było: NADZIEJA, ŁASKA, ZWYCIĘSTWO, w drugiej części serca było zdjęcie ukazujące rudowłosą dziewczynkę trzymającą na rękach niemowlę, a z jej prawej strony znajdował się czarnowłosy chłopiec.
— Kto to?
— Moje prawdziwe rodzeństwo... Mercy i Victor. — powiedziała smutnym głosem.
— Tęsknisz za nimi?
— Bardzo. — szepnęła.
— To dlatego nas nie lubisz? Bo nie jesteś z nimi? — zapytała ze smutkiem, przyglądając się zdjęciu rodzeństwa Sparks.
— Nie myszko. — skłamała, nie chcąc łamać jej serca. — Przecież bardzo cię kocham.
Mówiąc to, złożyła pocałunek na jej czole.
Może nienawidziła rodziny prezydenta, jednak był jeden wyjątek. Celestia Snow, dziewczyna, która miała nieszczęście urodzić się w okropnej rodzinie.
I mimo tego, że Hope, była niemalże martwa w środku, dalej miała słabość do kochania nieszczęśliwych dusz.
***
zostawcie po sobie ślad w komentarzach :*
CZYTASZ
HOPE DIES LAST | finnick odair
Fanfiction❝ ─ ona jest nadzieją na leprze jutro. przy niej NADZIEJA UMIERA OSTATNIA. ❞ ┌────── -: ✧ :- ──────┐ HOPE DIES LAST └────── -: ✧ :- ──────┘ 。゚☆: *. FINNICK ODAIR .* :☆゚. ↳ historia o tym jak HOPE SPARKS zdaje sobie sprawę , że...