CHAPTET III

363 23 47
                                    

────── -: ✧ :- ──────

────── -: ✧ :- ──────┌────── -: ✧ :- ──────┐ACT IV, ROZDZIAŁ IIImetaliczny smak└────── -: ✧ :- ──────┘────── -: ✧ :- ──────

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

────── -: ✧ :- ──────
┌────── -: ✧ :- ──────┐
ACT IV, ROZDZIAŁ III
metaliczny smak
└────── -: ✧ :- ──────┘
────── -: ✧ :- ──────

Jedyne co docierało do uszu Sparks, były rozpaczliwe krzyki przepełnione bólem. Krzyki jej najbliższych. Słyszała wyzwiska, które Johanna krzyczała w kierunku pracowników Snowa, słyszała głośny płacz Annie, słyszała wrzaski Peete.

A ich cierpienie było jej winą. To wszystko było jej winą. Mogła skończyć to lata temu, ale zbyt się bała. Teraz za ten strach płacą ostatnie osoby, jakie jej zostały.

Rudowłosa długo walczyła sama ze sobą, aby nie ulec Snowowi, ale nie mogła dłużej słyszeć ich krzyków, bo to sprawiało jej największe cierpienie. Gardło bolało ją o błagania, aby to ją wzięli na tortury, a nie jej bliskich. Jednak prezydentowi chodziło o coś innego. Jedynym sposobem, aby jego wnuczka się złamała, byli jej bliscy. W końcu Hope Sparks robiła wszystko by chronić bliskich, kosztem własnego życia.

— BŁAGAM! PRZESTAŃ! — rozpaczliwy krzyk znowu wyrwał się z jej gardła.

Jednak w odpowiedzi usłyszała jeszcze głośniejsze wrzaski Johanny.

Wtedy rudowłosa wiedziała, że przegrała.

— ZGADZAM SIĘ! ZOSTANĘ ROSEBELLE SNOW! HOPE SPARKS NIE ISTNIEJE! — krzyknęła i momentalnie krzyki w całym budynku ucichły.

Hope oficjalnie znów stała się kukiełką w rękach Snowa. Jednak czy kiedykolwiek przestała nią być? Nie miało to w tamtej chwili znaczenia, musiała zgodzić się na grę według zasad Coriolanusa, bo inaczej skrzywdziłby jej bliskich. Johanna i Annie, jedyne przyjaciółki, które żyją i Peeta, chłopak, w którym dziewczyna widzi starą wersję siebie. Tę wersję która zmarła w wieku piętnastu lat.

— Trzeba było tak wcześniej. — powiedział białowłosy, wchodząc do pomieszczenia, w którym znajdowała się Hope. — To nie było tak trudne prawda Rosie?

Błękitne tęczówki spotkały się z oczami węża, w których ta dojrzała satysfakcje z tego, że w końcu ją złamał Hope Sparks. Musiała zebrać w sobie wszystkie pokłady samokontroli, aby nie splunąć na niego.

— Nie, nie było, dziadku. — ostatnie słowo powiedziała z ledwością.

— Cudownie to słyszeć, teraz wracamy do domu, rodzina czeka z kolacją. — powiedział, zmuszając rudowłosą do wstania.

W taki oto sposób znów znalazła się w rezydencji prezydenta z ludźmi podającymi się za jej rodzinę. Stała w swojej nowej sypialni otoczona przez stylistki rodziny Snow, bo według Lucreci i Minervy, zbyt się wyróżniała.

HOPE DIES LAST | finnick odairOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz