CHAPTER III

649 25 10
                                    

────── -: ✧ :- ──────

────── -: ✧ :- ──────┌────── -: ✧ :- ──────┐ACT III, ROZDZIAŁ IIIdeja vu└────── -: ✧ :- ──────┘────── -: ✧ :- ──────

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

────── -: ✧ :- ──────
┌────── -: ✧ :- ──────┐
ACT III, ROZDZIAŁ III
deja vu
└────── -: ✧ :- ──────┘
────── -: ✧ :- ──────

Dwudziestoczterolatka przeczesała ostatni raz swoje rude włosy szczotką, które sięgały jej do talii, po czym odłożyła ją na blat toaletki mieszczącej się w jej pokoju. Spojrzała na siebie ostatni raz w lusterku i wypuściła ze swoich pełnych warg, westchnienie bezsilności. Patrząc na siebie w szklanej tafli, dostrzegła piętnastoletnią dziewczynkę, dziecko, którym niegdyś była. Widziała osobę która zmarła dokładnie dziewięć lat temu. Tego samego dnia. Czwartego lipca. W prawie identycznej sytuacji.

Uczucie deja vu uderzyło w nią natychmiast po wstaniu. Noc spędziła na rozmyślaniu zamiast na spaniu. Próbowała rozważyć każdą możliwą decyzję podjętą przez Snowa. Bała się o siostrę, za którą jak kiedyś z Victorem, modliła się do Bogów o jej bezpieczeństwo i szczęście. Nadzieja, że Mercy ma zapewnione wszystko, czego będzie potrzebować i że zdołała nauczyć ją, jak najwięcej ile zdołała, pozwoliła jej odejść w spokoju. Z nadzieją, że będzie to szybkie i bezbolesne dla jej najbliższych będącej poza areną, jak i dla tych na arenie. Miała również nadzieję, że Snow odpowie pewnego dnia za każdy najmniejszy grzech. Za każdą zbrodnię. Jedna po drugiej, aż w końcu umrze i trafi do piekła, w którym czekać będzie na niego ona.

Hope Vittoria Sparks obiecała sobie, że to ona będzie jego największym koszmarem. Przed, jak i po śmierci. To ona ukarze go za wszystko, co kiedykolwiek zrobił i za rzeczy które planował zrobić. Za każdą myśl o zranieniu kogoś.

— Hope! Musimy już iść! — usłyszała głos brata, który wyrwał ją z jej myśli.

— Już idę! — odkrzyknęła i wstała ze stołka przy toaletce.

Ostatni raz spojrzała na siebie, a sukienka, która dziewięć lat temu była jej luźna, tego dnia była idealna. Niebieski materiał idealnie układał się na jej figurze, a biały kołnierzyk idealnie ukrywał jej naszyjnik.

Ostatni raz spojrzała na pokój, po czym szybko zbiegła na dół. Dołączyła do rodzeństwa. Bez słowa wyszli i udali się pod Pałac Sprawiedliwości, gdzie spotkali Veronice i Tristana. Mercy odeszła do wyznaczonego jej miejsca, a czwórka dorosłych starała się ukryć swój strach, gdy szli estradą do sceny prowadzeni przez Strażników Pokoju.

— Nie zgłaszacie się za nas. — rozkazał Tristan dwójce rodzeństwa.

— Jeśli wypadną, nasze imiona to znaczy, że tak miało być. — dodała Veronica.

— Oczywiście. — kłamstwo wyleciało z jej ust, a w serce lekko zakuło, gdy znowu musiała okłamywać najbliższych.

Będąc już na scenie, rudowłosa stanęła z szatynką po jednej stronie, a dwójka męskich trybutów po drugiej. Ich oczy w tym samym momencie spoczęły na dwóch kulach, w których znajdują się tylko i wyłącznie ich imiona. Nie patrzyli na nie długo przez pojawienie się Rose Moore. Ubrana w czerwoną przesadną suknię i czarną perukę z pasemkami w kolorze krwi.

HOPE DIES LAST | finnick odairOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz