❝ ─ ona jest nadzieją na leprze jutro. przy niej NADZIEJA UMIERA OSTATNIA. ❞
┌────── -: ✧ :- ──────┐
HOPE DIES LAST
└────── -: ✧ :- ──────┘
。゚☆: *. FINNICK ODAIR .* :☆゚.
↳ historia o tym jak
HOPE SPARKS zdaje sobie sprawę ,
że...
W tamtym momencie Hope jeszcze nie wiedziała, jak jej życie zmieni się, jak tylko opuści gabinet prezydenta. Nie miała pojęcia, jak wielkie kłamstwa wyjdą na jaw. Jaki ciężar prawdy będzie zmuszona dźwigać na swoich barkach.
Nie wiedziała, jak wielki ból zada jej świadomość, że wszystko, co znała i kochała, było tylko kłamstwem. Zwykłą zbyt piękną iluzją.
Calista bez pukania otworzyła drzwi do pomieszczenia, wchodząc jak do siebie. Nakazała Hope wejść za nią, co Sparks zrobiła, starając się ukryć niepewność i strach.
Pierwszą rzeczą, która rzuciła się nastolatce w oczy po przekroczeniu progu, był obraz ukazujący Snowa ze swoimi wnukami, jedyną żywą córka i żoną, która od jakiegoś czasu ciężko chorowała. Obraz nie miał w sobie nic miłego, wszyscy znajdujący się na nim mieli poważne miny. Zero uśmiechów. Jednak to ich oczy przyprawiły ją o dreszcz. Wszyscy posiadali błękitne tęczówki, które nic nie wyrażały. Były puste, wręcz martwe.
Nie chcąc dłużej patrzeć na obraz, który przyprawiał ją o dreszcz, przeniosła swój wzrok na postać siedzącą za dębowym biurkiem na eleganckim fotelu z czarnej skóry.
— Calisto, możesz zostawić nas samych? — mimo tego, że słowa padły w formie pytania, w tonie można było wyczuć rozkaz opuszczenia gabinetu przez brązowowłosą.
— Ależ oczywiście dziadku. — odpowiedziała i wyszła, zostawiając Hope z jej największym koszmarem na jawie.
— Panno Sparks, usiądź, proszę. — powiedział, wskazując na jeden z foteli stojących przed jego biurkiem.
Natsolatka posusznie wykonała polecenie białowłosego mężczyzny, zajmując miejsce na jednym z dwóch dodatkowych siedzeń, nie zwracając uwagi czy pogniecie czerwony materiał swojej sukienki.
— Jesteś zapewne zdziwiona tak nagłą prośbą rozmowy na osobności, jednakże jest to sprawa, z którą nie chciałem zwlekać. — oznajmił, cały czas wpatrując się w rudowłosą, jednak kątem oka dziewczyna zaobserwowała, że jedną ręką sięgał coś z szuflady.
— Ależ naturalnie, rozumiem. — odpowiedziała, starając zapanować się nad drżeniem głosu.
— Hope spójrz, proszę na to zdjęcie. — polecił, kładąc fotografię na blacie przed nią.
Sparks niepewnie spojrzała na przedmiot i przybliżyła go bliżej siebie, czując cały czas na sobie spojrzenie węża. Ujęcie ukazane przed nią przedstawiało trójkę nastolatków wraz z prezydentem i jego żoną Aurorą. Na zdjęciu Hope rozpoznała Lucrecie Snow, bo wygląda praktycznie identycznie, gdy ją widziała. Długie kręcone blond włosy, błękitne oczy, pełne usta i smukła sylwetka odziana w różową sukienkę. Obok niej stała czarnowłosa dziewczyna, na oko trochę młodsza od blondynki, miała identyczne oczy co prezydent i jego starsza córka. Idąc tokiem dedukcji, musiała być to Caroline Snow, martwa córka Snowa, która zmarła około czterech lat temu, przy porodzie najmłodszej córki, Celestie Snow.