CHAPTER X

471 20 2
                                    

────── -: ✧ :- ──────

────── -: ✧ :- ──────┌────── -: ✧ :- ──────┐ACT II, ROZDZIAŁ Xbez masek└────── -: ✧ :- ──────┘────── -: ✧ :- ──────

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

────── -: ✧ :- ──────
┌────── -: ✧ :- ──────┐
ACT II, ROZDZIAŁ X
bez masek
└────── -: ✧ :- ──────┘
────── -: ✧ :- ──────

Hope nie do końca wiedziała, jak to się stało, że siedziała naprzeciwko swojego największego wroga, z którym dzieliła ją krew.

Nie wiedziała jak długo, zabijali się wzrokiem, nie wypowiadając ani słowa do siebie od momentu, w którym Snow wyprosił Strażników Pokoju.

Napięcie w pokoju było tak gęste, że dziewczyna mogłaby je bez problemu przeciąć jedną ze swoich katan. W końcu rudowłosa znudzona i zirytowana traceniem swojego czasu przebywając w jego pobliżu, w końcu się odezwała.

— Długo zamierzasz piorunować mnie wzrokiem czy może łaskawie coś powiesz? — mężczyzna usłyszał jej głos, który ani trochę nie krył swojej irytacji i niechęci do niego. — Nie tłukłam się tu paręnaście godzin, aby przebywać w twoim towarzystwie i pić herbatkę, która zapewne zawiera słodki dodatek w formie trucizny.

— Zdaje sobie z tego sprawę. — powiedział znudzonym tonem, widząc jej przesłodzony uśmiech, gdy wypowiadała ostatnią część. — Zapewne wolałabyś być w towarzystwie swojego rodzeństwa... — wzmianka o rodzeństwie sprawiła, że czekoladowe tęczówki zabłysły nienawiścią, którą posłała prosto w żmijowate oczy starszego mężczyzny. — Albo z panem Odair.

— Nie mieszaj ich w nasze sprawy. — syknęła przez zaciśnięte zęby, zaciskając dłonie w pięści, tworząc tym samym, na skórze krwaw półksiężyce. — To jest pomiędzy tobą a mną.

— Irytujesz się jak Thomas w... — nie dane było mu skończyć, gdy Hope wstała z krzesła.

— Nie porównuj mnie do niego! Był kłamcą jak ty! — krzyknęła wściekła, stając za oparciem miejsca, na którym jeszcze chwilę temu siedziała i wskazała na niego palcem. — Oboje byliście siebie warci.

— Skoro ja i on jesteśmy kłamcami, to jak nazwiesz siebie? W takim razie kim jesteś ty Hope Vittorio Sparks? – spytał, chociaż doskonale znał odpowiedź na zadane przez siebie pytanie. Świadczyło o tym lekkie uniesienie kącika ust i pewne pochylenie na swoim miejscu w kierunku jej osoby. — Powiedziałaś swoim bliskim o naszym połączeniu? O naszym małym sekrecie jak zapewne lubisz to nazywać. Albo czy wyjawiłaś swojemu drogiemu przyjacielowi, Finnickowi Odair za kogo przewinienia płaci tak wysoką cenę? A może powiedziałaś...

— Wystarczy! — krzyknęła, uderzając dłonią o jego biurko, przerywając tym jego wypowiedź. — Mów czego chciałeś. Nie mam ochoty tracić czasu i nerwów na twoją osobę i twoje chore gierki.

— Dla dobra mojego gabinetu przejdę do sedna. — oświadczył, poprawiając się na swoim miejscu. — Jak dobrze wiesz, wydarzenia z tegorocznych Głodowych Igrzysk jest niedopuszczalne, a zwycięzcy tworzą spore zagrożenie. W szczególności...

HOPE DIES LAST | finnick odairOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz