7

2.4K 123 71
                                        

Rozdział dedykowany BiznesMenel za to że tak zawsze czeka <3

*pov Stark*

Szukamy Petera już kilka godzin. Nigdzie nie możemy go znaleść. Wszyscy są już wykończeni. Bardzo zależy mi ja znalezieniu młodego, ale muszę dbać też o ekipę.

  -Wracajmy już do wieży. Jutro kontynuujemy poszukiwania. Bez dyskusji. - zarządziłem - W wieży poproszę Jarvisa żeby namierzył Petera, wracajmy.

  -Możesz namierzyć Peta i dopiero teraz o tym mówisz!? Stark ty idioto! Szukamy go kilka godzin a Jarvis może go znaleść w kilka sekund! A co jak coś mu się stało? Pomyślałeś w ogóle!? - wykrzyczała oburzona wdowa - Wracamy od razu.

-Wracajcie, dzięki za pomoc w szukaniu. Jak go znajdę, powiem żeby się odezwał - powiedziała Catlin

  -Dziewczyno, wracasz z nami. Nasi lekarze muszą cię przebadać, tak jak James'a. - momentalnie odpowiedział Steve

  -Naprawdę nie trzeba...

  -Trzeba. To dla twojego dobra. I dla Petera. - wytłumaczył Clint.

  -Ohhhh dobrze, ale z samego rana idę dalej ho szukać.

Reszta drogi minęła w ciszy. Gdy dotarliśmy do wieży, dziewczyna i Bucky poszli do oddziału szpitalnego a ja udałem się do pracowni.

  -Jarvis, namierz mi Petera.

  -Oczywiście sir. - odpowiedziała sztuczna inteligencja - Niestety nadajnik pana Parkera został zniszczony.

Wytrzeszczyłem oczy. Jakim cudem? Przecież... Wszyscy Avengers mają nadajniki wszczepione w uda, jakim cudem gi zniszczył?

Opadłem na krzesło i przetarłem oczy.

  -Gdzie ostatnio znajdował się nadajnik? - spytałem coraz bardziej zmęczony tą sytuacją. Miałem swoje zmartwienia i szczerze nie chiałem szukać teraz dzieciaka.

  -W Queens, Sir. - odpowiedziała sztuczna inteligencja

  -Podaj mi konkretny adres. - rozkazałem

  -Ulica Stana Lee 21/37, Sir.

  -Co on tam robił?

  -To aktualne miejsce zamieszkania Pana Parkera.

  -Przeprowadził się tam?

  -Nie posiadam takich informacji Sir, wiem tylko że to jego miejsce zamieszkania.

  -Czyli jest razem z May bezpieczny w domu, dzięki Jar. - odpowiedziwłem i wyszedłem z warsztatu. Udałem się do salonu.

  -I co, wiesz gdzie jest!? - Clint spytał z przejęciem w głosie podbiegając do mnie

  -Ta... Jarvis mówi że jest w domu. Później zadzwonię do May i zapytam co on odwala. - odpowiedziałem - A teraz przepraszam, idę do pracowni. - Powiedziałem i podszedłem do barku wyciągając z niego nową butelkę Whiskey. Dokładnie tego teraz potrzebowałem.

  -Jeżeli myślisz że znowu pozwolę ci się schlać, to jesteś w dużym błędzie. To że Pepper jest teraz w delegacji, nie znaczy że możesz tak ciągle pić. Naprawdę trzeba pilnować cię jak jakieś dziecko? - powiedziała Natasha podchodząc do mnie - Oddawaj.

  -Ok. I tak mam kolejną w warsztacie. Sorry mamusiu. - odłożyłem butelkę i wyszedłem z salonu. Muszę zapić smutki. Za dużo myślę o Pep...

*Time skip 5 dni*

*Peter pov*

Powoli otworzyłem oczy. Wszystko mnie bolało. Wczoraj mój pan nieźle dał mi popalić. Leżałem w Wielkiej planie zaschniętej krwi. Mojej krwi. Podniosłem się do siadu i zobaczyłem wielką, rozbabraną ranę postrzałową w moim udzie. Źle to wyglądało. Bardzo źle.

Zacząłem czołgać się w stronę schodów i podpierając się barierki wstałem. Mozolnym krokiem wyszedłem z piwnicy i udałem się do mojego "pokoju". Walnąłem się na łóżko. To było męczące.

Chwyciłem mój telefon i zobaczyłem 87 nie odebranych połączeń od Clinta, 72 od Natashy, 21 od Kapitana, 6 od Neda i 65 od nieznanego numeru. Potem spojrzałem na datę. 12 listopad... Przecież... Wczoraj był 7! Czy... Czy ja leżałem tam 5 dni...? Cholera! Co ja teraz im powiem? Że mój opiekun tak mnie pobił że straciłem przytomność na 5 dni? Nie, nie, nie, nie, nie! Zerwałem się z łóżka. Zbyt szybko. Poczułem ogromny ból w klatce piersiowej. Znam ten ból. Złamane żebro.

Chwyciłem się ręką za bolące miejsce i powoli wstałem podchodząc do biurka. Wyciągnąłem z niego bandaże i płyn do oczyszczania ran.

Zająłem się oczyszczaniem i opatrywaniem wszystkiego.

Dwie godziny później byłem już cały opatrzony. Wciągnąłem z nogi pocisk i dziwny, niezidentyfikowany dla mnie przyrząd. Potem sprawdzę co to, teraz mam ważniejszą rzecz do zrobienia.

Wyciągnąłem spod łóżka duży notes i go otworzyłem. Chwyciłem długopis i zacząłem pisać. Był to taki mój "pamiętnik" pisałem w nim wszystkie żale, cierpienia czy myśli. Zacząłem go prowadzić po... po śmierci May...

Zeszyt był cały ubrudzony krwią pisałem w nim w moje gorsze dni. Krew jest albo z prób, albo po "zabawach" z opiekunem. Chyba jeszce nigdy nie zapisałem tam nic pozytywnego.

Zaczynam pisać.

(Teraz jakby to co Pete właśnie napisał)

Drogi Pamietniczku.
To znowu ja, Peter. Mamy dzisiaj 12 listopad.
Znalazłem Catlin. Spanikowałem gdy wspomniała o May. Uciekłem stamtąd. Nie wiedziałem dokąd mogę się udać, więc wróciłem do "domu" co było sporym błędem. Pan już na mnie czekał. Zabrał mnie do piwnicy i zgwałcił. Potem pobił... A na końcu chyba postrzelił. Nie do końca pamiętam. Wnioskuje to po ranie na nodze. Już wszystko o patrzyłem, ale ciągle się boję.
Jeżeli jest już 12, to znaczy że mój opiekun jutro wyjeżdza! Mówił że jedzie do pracy 13 i nie będzie go ponad dwa tygodnie! Czyli oznacza to, że znów coś w tobie napiszę dopiero po jego powrocie. Dzięki za możliwość napisania czegoś w tobie.
Pete.

(Jak co to koniec Wiadomości Petera)

★★★
No i wsumie koniec rozdziału hahah. Tyle nauki mam że masakra. Może jeszce dzisiaj dodam, ale wątpię bo muszę zakuwać.
Do zobaczenia misiaki!

Dear diary - IronDadOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz