45

763 35 116
                                        

-Peter! - krzyknął pan Stark biegnąc w moją stronę.

Stephen pędził tuż za nim.

Mężczyźni stanęli przedemną tworząc ludzką tarczę.

-Jesteś cały Pete? - zapytał Strange

-T-tak... A wy? - zapytałem

-O nas się nie martw - powiedział Tony

-Petey! - krzyknęła Cindy - Zdradziłeś mnie! Jak możesz!? Co ja ci zrobiłam! Chciałam cię chronić! Ja i Wade chcieliśmy żebyś był bezpieczny!

-Właśnie. Siostrzyczki chciały dla ciebie dobrze, a ty je zdradziłeś. Niestety nie ujdzie ci to na sucho... - powiedziała Catlin z udawanym żalem w głosie

Cindy od ciągnęła ode mnie ojców.

Nagle za mną Scott zrobił się olbrzymi i zaczął uwalniać wszystkich spod gruzów.

Ludzie którzy nie mają żadnych mocy czy zdolności, zostali ewakuowani. Razem z nimi poszli ci co zostali najbardziej ranni.

Ewakuowano Petera Quilla, Sama, Bruce'a, Marię Hill i... Nie... Nie! Shuri! Matko. Ona... Wszędzie krew! Pręt w jej brzuchu... Matko!

-Peter! Wrócisz do nas? - krzyknął Fisk

-Uciekaj! - krzyknęła Nat.

Od wróciłem się. Avengersi stali za mną w pełnym uzbrojeniu.

Większość z nich była ranna. Jedni mniej lub bardziej, jednak stali ty, gotowi do walki.

-Jak uroczo. - powiedział Pool

Catlin wsadziła palce do ust i głośno w nie gwizdnęła. Po chwili za nimi pojawiła się olbrzymia armia.

Armia Chitauri w zbrojach na wzór Ultrona.

-Cholera - powiedział Cap

- No to co, bawimy się! - krzyknęła Catlin.

Cindy przyciągnęła mnie siecią. Wilson Fisk mnie podniósł a Cindy chwyciła go i swoją siecią wrzucila nas na dach.

*Stark pov*

-Peter! - krzyknąłem

Oni zabrali moje dziecko.

Wszyscy się na siebie rzucili. Zaczęła się prawdziwa bitwa.

Ja i Stephen zaczęliśmy biec w stronę okna przez które wyszedł Fisk z naszym dzieckiem.

-Dokąd to? - Deadpool wskoczył przed nas - Dopiero zaczynamy zabawę!

Zaczęliśmy walczyć.

Ja z Deadpoolem.

Stephen z Silk.

Natasha z Catlin.

Reszta z olbrzymią armią Chitauri.

Wanda walczyła z conajmniej 20 na raz.

Obejrzałem się na Stephena. Zobaczyłem że Cindy nad nim stoi i przykłada mu nóż do krtani.

-Skarbie! - wykrzyczałem

Natasha przejęła Poola a ja popędziłem żeby pomóc mężowi.

Wystrzeliłem wiązkę laserową i zepchnąłem z niego Moon.

-Misiu! Nic ci nie jest!? Cały jesteś!? - podałem mężowi rękę i go pocałowałem

-Nie.- rzucił szybko- Musimy znaleść Petera!

-Wando! - krzyknął Stephen tworząc portal do niej

-Odwrócę ich uwagę, szukajcie go! - powiedziała

-Właśnie miałem to powiedzieć! - krzyknął

-Wiem - rzuciła - Trzy, dwa, jeden! - krzyknęła, po czym zaczęła robić zamieszanie.

Iluzję optyczne, dym, zatrzymywanie wszystkiego mocami.

Innymi słowy, rozpierdówa.

Stephen stworzył portal i oboje do niego weszliśmy.

*Peter pov*

*od razu jak Fisk go zabrał*

Jesteśmy na dachu. Sami. Ja i chłopak mojej siostry.

-Co chcesz zrobić!? - zapytałem. Mężczyzna rzucił mnie na ziemię.

-Będziesz ginąć w męczarniach!

Kopnął mnie.

-Straciłeś jedną nogę. Masz jeszcze drugą. I ręce. Też cię ich pozbawię! Będziesz jeszcze błagał o śmierć. Jak będziesz zbyt głośno, stracisz i język. - groził

-Co ja ci takiego zrobiłem!? - wykrzyczałem

-Przez ciebie mój brat Sam zginął. - wytrzeszczyłem oczy - Tak, Peter. Dokładnie o tego Sama mk chodzi. To prawda, braciszek zawsze był brutalny. Mamy to po mamusi.

Mężczyzna z całej siły kopnął mnie w głowę. Przed moimi oczami zatańczymy czarne plamki.

Wilson chwycił mnie za włosy i podniósł mnie za nie. Zabolało.

-Potem przez ciebie "zginęła" moja narzeczona. - uderzył mnie z pięści w twarz. Z mojego nosa ciurkiem zaczęła lać się krew - Gdyby mnie moi ludzie, byłaby martwa. To, że Avengersi powiedzieli że nie żyje, wcale nie znaczy że była to prawda. Gdy odjechali, ja cały czas tam byłem, zabrałem ją i uratowałem. A to wszystko twoja wina. To, że wszyscy twoi przyjaciele umrą, również będzie z twojej winy.

Fisk wyciągnął z kabury pistolet i postrzelił mnie w udo. Krzyknąłem głośno z bólu.

-Cicho mówiłem! Widzę że chcesz pozbyć się języka! - krzyknął po czym wyciągnął z kieszeni marynarki nóż - Jeszcze raz krzykniesz, to już nigdy nie pocałujesz żadnej kobiety z języczkiem. A nie, zapomniałem! Nie przeżyjesz!

-Zostaw go! - krzyknął Pan Statk

Ja i Wilson odwróciliśmy na nich spojrzenia. Podczas nieuwagi Fiska szybko kopnąłem go w jaja i zacząłem czołgać się w stronę ojców.

Kingpin podniósł pistolet który upuścił i wycelował nim w Stephena.

-Zostaw Parkera, albo pożegnasz się z mężulkiem! - powiedział machając klamką w stronę Stephena.

Tony i Stephen spojrzeli na siebie.

Przestałem czołgać się w stronę taty.

-Uciekajcie. - powiedział Stephen

-Nie! - krzyknął Pan Statk - Żadnemu z was nie pozwolę tu zginąć!

Podniosłem się i stanąłem na nodze która mi została.

Do Pana Starka, Fiska i Stephena miałem taką samą odległość. Mniej więcej trzy dalekie skoki i będę przy jednym z tej trójki.

Muszę wybrać.

Zaryzykuję życie taty, czy wrócę to Wilsona.

Tony podbiegł do mnie.

-Czyli wybraliście. - stwierdził Fisk po czym pociągnął za spust.

★★★

O chuj, jeszcze nigdy takiego Polsatu nie jebłam.

Tak btw, jeden rozdział do końca książki.

Dear diary - IronDadOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz