16

1.7K 93 53
                                    

Zamarłem. Ciocia May... Kobieta która zmarła 7 lat temu, stoi teraz obok mnie na najwyższym budynku w Nowym Jorku...

-C-ciociu...? - zapytałem a do mojego oka napłynęły łzy (do oka bo drugiego nie ma hehe)

-Tak, Petey - powiedziała łagodnie - Dzieciaku, od kiedy ty palisz? - zapytała. Zaciągnąłem się szybko końcówką papierosa i go zdeptałem.

-Parker, wróć ze mną do domu. Do wieży. - powiedziała lekko szorstko - Dlaczego masz krew na masce?

-Już wracam ciociu. - powiedziałem, wstałem i zeskoczyłem z dachu pozostawiając na nim plamę krwi.

*pov Stark*

Co to kurwa było? Szukam go od kilku godzin, znajduję na dach w planie krwi z papierosem w ręce. Potem nazywa mnie ciocią May i ucieka. Co się z nim dzieje? Co do cholery dzieje się z MOIM dzieckiem?! Powiedział że pójdzie do domu... Steve i ta cała Catlin zostaną w wieży, Natasha i Clint pojadą do jego domu w którym go znaleźli a ja będę patrolował miasto. Do roboty.

Poinformowałem resztę o planie działania i zacząłem latać po mieście. Mam nadzieję że szybko go znajdziemy.

*Natasha pov*

Razem z Clintem wsiedliśmy na motor i poznaliśmy w stronę ulicy Staną Lee w Queens. Miałam na dzieję że go tam znajdziemy. Zdecydowaliśmy się teraz na motor aby szybko się tam dostać. Jeżeli znajdziemy chłopaka, Tony przyleci i weźmie go do wieży.

***
Zeszliśmy z motoru dopiero pod domem Petera. Ktoś był w środku. Może to jego opiekunowie? Wymieniliśmy z Clintem porozumiewawcze spojrzenia i zapukałam do drzwi. Już po chwili w progu stanął olbrzymi mężczyzna.

-W czym mogę pomóc? - powiedział niskim głosem uśmiechając się sztucznie.

-Dzień dobry. Nazywam się... Josh. Jestem wychowawcą Petera - powiedział Clintem i spojrzał na mnie

-Dzień dobry - odpowiedział mężczyzna - A pani to...?

-Yelena- odpowiedziałam - Nauczycielka fizyki - dodałam momentalnie - Czy moglibyśmy porozmawiać na temat pana dziecka?

-Znowu coś nawywijał...-wymamrotał z wkurwieniem w głosie - Zapraszam. - powiedział po czym znów sztucznie się uśmiechnął.

Dopiero co go poznałam, a już wiem że go nienawidzę.

Weszliśmy za mężczyzną.

-Więc co on znowu zrobił? - zapytał starając się brzmieć jak najłagodniej. Stanął w kuchni i gestem ręki wskazał krzesła przy stole po czym sam jedno zajął. Usiedliśmy z Clintem naprzeciwko faceta.

-Tak się składa, że nic nie zrobił. Peter jest wzorowym uczniem. -  odpowiedziałam od razu przez zaciśnięte zęby

-Więc co państwa sprowadza? - spytał przyglądając nam się coraz uważniej

-Parker jest bardzo dobry z fizyki - odparł Ckint spoglądając na mnie porozumiewawczo - Przyszliśmy aby Pana poinformować że Peter dostał się na ogólnokrajową olimpiadę z tej dziedziny. Czy wyraża pan zgodę na jego wyjazd do Budapesztu? Oczywiście na koszt szkoły! - dodał momentalnie. Opiekun Petera momentalnie się uśmiechnął po usłyszeniu tych słów.

-Naturalnie! Niech jedzie! - wykrzyczał

Teraz coś we mnie pękło. Ten człowiek nas nie zna! Chce puścić z nami Petera do Budapesztu! Jego wychowanek ma wyjechać z obcymi ludźmi!

-Możemy zamienić z nim kilka słów? Na obecności. - powiedziałam starając się nie przywalić mężczyźnie

-Tak... Jego pokój jest na końcu korytarza na górze. Zaprowadzić państwa do niego? - zapytał podejrzliwie

-Nie trzeba, poradzimy sobie - odpowiedział momentalnie Clint wstając z krzesła. Podąrzyłam w jego ślady i również się podniosłam.

Bez słowa poszliśmy na schody i gdy zniknęliśmy z pola widzenia mężczyzny zaczęliśmy biec w stronę pokoju chłopca. Proszę, Pete, bądź tam!

Clint szarpnął za klamkę otwierając drzwi. Wparowaliśmy od razu do środka i zastaliśmy pokój w takim samym stanie jakim zostawiliśmy go kilka dni temu. Odwróciłam się do Clinta i dopiero  teraz zobaczyłam jak bardzo zbladł.

-Clint, znajdziemy go! - powiedziałam z determinacją w głosie - Nic mu nie będzie. - przynajmniej miałam taką nadzieję.

-Wiem. - odpowiedział momentalnie po czym wyszedł z pokoju.

Idąc w stronę schodów, zobaczyłam otwarte drzwi od łazienki. Pociągnęłam łucznika za rękaw żeby go zatrzymać. Po chwili oba nasze spojrzenia znalazły się na uchylonych drzwiach. Niepewnie je popchnęłam i zamarłam.

W toalecie była krew. Dużo krwi. Świeżej.

Weszłam do pomieszczenia i zaczęłam się rozglądać. Moje spojrzenie przyciągnął cały zakrwawiony ołówek.

Teraz przypomniało mi się o krwi którą zobaczył Stark na masce Petera. Co mi się stało? Czy... Czy zrobił mu to ten mężczyzna...? Co w ogóle mu zrobił?

★★★

Macie jeszcze taki.

Wiem że krótki ale miało w ogóle nie być, więc brawa dla mnie.

Wesołych świąt!

BiznesMenel i love you bitch

Dear diary - IronDadOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz