8

2.1K 105 37
                                    

Schowałem notatek spowrotem pod łóżko. Gdyby ktoś go przeczytał... Wolę sobie tego nawet nie wyobrażać. Był zbyt... Osobisty.
Oparłem się o poduszkę i przymknąłem oczy. Byłem wykończony. Fizycznie i psychicznie. Usnąłem. I tak zaraz się obudzę ze względu na koszmary. Tylko 20 minut...

Po około 30 minutach otworzyłem oczy. Ta... Dawno się nie wyspałem. Dziennie spałem maksymalnie dwie godziny.

Chwyciłem komórkę i oddzwoniłem do Neda mówiąc mu że wszystko w porządku i niepotrzebnie się martwil. Po zakończeniu rozmowy z przyjacielem wybrałem numer do Natashy Romanoff. Powiem jej że nic się nie stało a ona przekaże to reszcie. Dzwonię.

-Pete, matko nareszcie! Co się stało!? Gdzie ty się podziewałeś!? Martwiliśmy się! Zniknąłeś na 5 dni! 5 dni, rozumiesz!? Nic ci nie jest!? - powiedziała bardzo szybko wdowa. Uśmiechnąłem się lekko.

-Dzień dobry pani Natasho - powiedziałem słabo - Wszystko u mnie dobrze, niepotrzebnie się Pani martwiła. A wy, jak się macie?

  -Pet, powiedz prawdę. Coś się stało? Potrzebuje pomocy? Jedno slowo i już do ciebie jadę.

  -Naprawdę, dziękuje pani. - do moich oczy Naolyneky łzy a mój głos zadrżał- p-przepraszam za p-problem... - powiedziałem robiąc wszystko żeby całkowicie się nię rozpłakać. Cały drżałem a po moich policzkach zaczęły spływać łzy - n-naprawdę wszystko d-dobrze...

-Pete, czy ty płaczesz? - spytała coraz bardziej zmartwiona kobieta

-N-nie p-proszę p-pani... - położyłem się na kanapie i przytuliłem poduszkę

  -Słyszę - powiedziala Wdowa z troską w głosie - Gdzie jesteś? Przyjadę do ciebie.

  -N-naprawdę n-nie ttzeba... - wyjąkałem i nie wiedząc kiedy w mojej dłoni znalazła się żyletka

  -Jeżeli mi nie powiesz, namierzę twój telefon. Lepiej powiedz i oszczędź mi trudu.

  -J-jeszce raz d-dziękuję... - powiedziałem po czym się rozłączyłem. Pora zabawić się ostrzem.

*Natasha pov*

-Peter? Peter? Peter! Pete, halo! - krzyczałam do telefonu. Dzieciak zniknął na kilka dni, zadzwonił do mnie, zaczął dziekowac, popłakał się i rozłączył. Coraz bardziej się bałam.

-Nat, co się stało? - zapytał Clint wchodząc razem ze Stevem do salonu

-Pete... On... On chyba ma kłopoty. Musimy szybko namierzyć jego telefon! - powiedziałam i pobiegłam do pracowni Tonego. Bez pukania i uprzejmości weszłam do pomieszczenia i podbiegłam do komputera. Po chwili miałam adres. Ulica Stana Lee 21/37 Queens. Wpisałam adres w nawigacji i wybiegłam z warsztatu aby poinformować chłopaków gdzie teraz się udamy.

-Masz ten adres- zapytał Steve

-Tak, lecimy! -powiedziałam i ciągnąc ich za rękawy wybiegłam z salonu.

*w samochodzie*

Usiadlam za kółkiem i z piskiem opon wyjechałam z garażu.

-Co się stało Peterowi? - zapytał Steve- znalazł się? Zadzwonił do Ciebie czy...

-Zadzwoniła do mnie, zaczął dziękować za wszystko, rozpłakał się i rozłączył. Martwię się o niego Steve. Nie wiem do czego on jest zdolny i co się stało - powiedziałam a po moim policzku spłynęła pojedyncza łza - Serio się o nigo martwię.

-To do niego niepodobne... Nie wiedziałem że może mieć jakieś problemy - powiedział Clint

-Ta. Ja też nie. - odpowiedziałam- Może po prostu było mu smutno. Może źle to odebrałam. - miałam taką nadzieję. Nadxieje że to tylko nieporozumienie. Nigdy nie widziałam żeby Peter płakał. Może powinnam zadzwonić do May i zapytać czy wszystko z nim w porządku. Właściwie miał 14 lat, to mogły być tylko oznaki dojrzewania.

W milczeniu dotarliśmy pod wskazany adres. Był to stary, ciemny budynek z dużymi drewnianymi drzwiami. Podeszłam do nich i zapukałam. Brak odpowiedzi. Wymieniłam ze Stevem i Clintem porozumiewawcze spojrzenia i po chwili nacisnęłam na klamkę. Drzwi były otwarte. Weszliśmy niepewnie do środka i zaczęliśmy powoli chodzić po całym domu. Kuchnia, salon, zamknięte pomieszczenie - chyba piwnica, schowek na szczotki, spiżarnia. Całe pierwsze piętro puste. Weszliśmy po schodach i Kontynuowalismy eksplorację. Duża syoialnia, łazienka, druga sypialnia i drzwi do wyjątkowo małego pomieszczena. Wątpię że coś by się tak zmieściło. Był mniejszy niż schowek na szczotki.

-Chyba nikogo tu nie ma... - powiedziałam z zawodem w głosie.

-Może jest w piwnicy? - podpowiedział Clint ze strachem w głosie.

Już szliśmy w stronę schodów, gdy nagle usłyszeliśmy cichy jęk. Dziecięcy jęk. Doskonale znam ten głos.

-Pete! - powiedziałam i zaczęłam jeszce raz sprawdzać wszystkie pomieszczenia, gdy znów znalazłam się pod drzwiami do najmniejszego pomieszczenia w domu. -To nie może być tu... - zza drzwi znów Uslyszelismy cichy pisk. Spojrzałam na Clinta i Steva po czym szybko otworzyłam drzwi. Od razu poczułam zapach krwi.

★★★
Polsat
Ogln mam teraz stacjonarnie, więc przez ten tydzień będzie rzadziej, ale od 20 cała Polska na zdalne więc pewnie wrócę do 4 części dziennie XD

Dear diary - IronDadOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz