Mam wrażenie że wszystko dzieje się w zwolnionym tępie.
Pistolet wystrzelił a kula zaczęła lecieć w stronę taty Stepena.
Trzy skoki.
Pierwszy
Drugi
Trzeci
Znalazłem się przed Strange'm.
Krzyk Pana Starka.
Nagle wszystko przyspieszyło.
Kula zaczęła pędzić w moją stronę.
Jeżeli przeleci przeze mnie na wylot, tata ucierpi.
Szybko go odephnąłem.
Już miałem rzucić się na ziemię aby nie oberwać, gdy poczułem olbrzymi ból w moim boku.
Ojcowie zaczęli krzyczeć, a z moich ust wyciekła krew.
Zaczał osuwać się na ziemię.
-Peter! - krzyknął Pan Stephen łapiąc mnie.
Tony również do nas podbiegł.
Fisk powiedział coś do słuchawki w uchu i przeładował broń.
-Peter, nie ruszaj się. Kula nie wyleciała, może się przemieszczać. Musisz wytrzymać! - mówił Stephen uciekając moją ranę.
Odepchnąłem jego rękę i zakleiłem ranę pajęczyną.
Wyplułem krew i wstałem.
-Pete, nie! - powiedział Pan Statk zrywając się z ziemi
-Idźcie stąd, to moja walka - powiedziałem przyciskając dłoń do boku
-Mądrze gada - powiedział Fisk - Usuniecie się sami, albo zostaniecie stąd zabrani siłą.
-Nigdy nie zostawimy naszego syna! - krzyknął Stephen stając przedemna
-Nie to nie. Cindy! - powiedział, a zza niego wyszła moja siostra
-Zmiatajcie - rzuciła przyciągając Starków pajęczyną (Starków bo Stephen po ślubie nazywa się Stephen Strange-Stark)
-Dzięki - powiedział Wilson ciepło uśmiechając się do Moon
-Może zostaniemy żeby podziwiali klęskę ich synka? - powiedziała uśmiechając się wrednie
-Świetny pomysł! Genialna jak siostra. - powiedział
Cindy związała moich ojców. Nie mogli się ruszyć.
-No to co, bawimy się dalej? - zapytał Fisk wyciągając nóż.
-Zakończmy to raz a dobrze- powiedziałem znów wypluwając krew.
-Nie! - krzyknął Pan Statk szarpiąc się
-Cindy - powiedział Wilson patrząc na nią karcąco
Silk wystrzeliła sieć i zakleiła nią usta moich ojców.
-Nareszcie cisza - delektował się Fisk.
Przez moje ciało przeszedł dreszcz.
Poczułem że mam nogi jak z waty.
Pajęczy zmysł mi wariuje.
Nie czuję się już silny.
-Moon, masz może tą siekierkę do drewna? - zapytał Kingpin
-Sekundę- Cindy zeskoczyła z dachu i po chwili wróciła na niego z siekierą.
Podała ją Fiskowi.
Mężczyzna chwycił broń, podszedł do mnie i kopnął.
Wy wróciłem się, a mężczyzna przycisnął mnie butem do ziemi.
Jęknęłam z bólu.
Słyszałem że Pan Stark i Strange coś krzyczą.
Zamachnął się siekierą i odciął mi nią rękę.
Zacząłem bardzo głośno krzyczeć. Krew pryskała na wszystkie strony.
Stephen i Tony zaczęli jeszcze głośniej krzyczeć i się szarpać.
Zaczęło mi się robić ciemno przed oczami.
Nagle na dachu pojawiła się Wanda.
Odepchnęła ode mnie Fiska.
Oczy same zaczęły mi się zamykać.
*Wanda pov*
Podniosłam tego zwyrola (tak jak Thanosa w End Game).
Już miałam go zabić, gdy usłyszałam jęk Petera. Spojrzałam na niego i zobaczylam, że leży w coraz większej planie krwi.
Podczas chwili nie uwagi, Fisk wycelował w Petera i strzelił.
Peter dostał kulkę w s środek klatki piersiowej.
Zaczął krztusić krwią.
Rozerwalam Wilsona na pół. Jego kiszki, organy, kości i krew rozgryzły się na cały dach. Gdy Cindy to zobaczyła, powiedziała coś do słuchawki, po czym uciekła.
Z budynku uciekli wszyscy Chitauri, Catlin i Deadpool.
Uwolniłam mocą Stephena i Tonego, po czym wszyscy popędziliśmy do Petera.
-Matko! Synku! - wykrzyczał Tony.
*Peter pov*
-Peter, nie zamykaj oczu! - wykrzyczał Stephen
Wszyscy płakali.
Znów zacząłem krztusić się krwią.
Coraz ciężej mi się oddycha.
Oczy same mi się zamykają.
-Pet, nie możesz się poddać! - krzyczała Wanda - Petey, proszę!
-Kocham was... - powiedziałem
-My ciebie też, synku - powiedział tata głaszcząc mnie po głowie - Wszystko będzie dobrze, tylko nie zamykaj oczu.
Pokiwałem lekko głową.
-Już po wszystkim, Pete. Kupimy domek z ogrodem. Ty, ja i tatuś zamieszkany w nim razem. Będziesz miał w pokoju plakaty ze Star Wars. Będziemy normalną rodziną, tylko musisz jeszcze chwilę wytrzymać. - mówił Stephen drżącym głosem
-P-przepraszam... - wydukałem - T-to wszystko m-moja w-win-na...
-Nie, synku, nawet tak nie mów! - powiedział Tony - Wszystko się ułoży!
-Kocham was... - powiedziałem cicho, po czym zamknąłem oczy.
-Nie, Peter! Peter! - krzyczał Pan Statk- Peter! Stephen zrób coś!
Strange przycisnął dea palce do mojego nadgarstka, po czym zaczął płakać.
To koniec historii Petera Parkera.
★★★
I również koniec tej książki.
Bardzo dziękuję za to, że byliście ze mną cały ten czas.
Zapraszam do kontynuacji tej książki "Is this a REAL family? "
Do zobaczenia w kolejnej książce!
I love you 3000!
CZYTASZ
Dear diary - IronDad
FanfictionOpowieść o nastolatku który stracił wszystko. Czy uda mu się wrócić do normalnego życia? Opowieść IronDad and SpiderSon