46

1.2K 50 174
                                    

Mam wrażenie że wszystko dzieje się w zwolnionym tępie.

Pistolet wystrzelił a kula zaczęła lecieć w stronę taty Stepena.

Trzy skoki.

Pierwszy

Drugi

Trzeci

Znalazłem się przed Strange'm.

Krzyk Pana Starka.

Nagle wszystko przyspieszyło.

Kula zaczęła pędzić w moją stronę.

Jeżeli przeleci przeze mnie na wylot, tata ucierpi.

Szybko go odephnąłem.

Już miałem rzucić się na ziemię aby nie oberwać, gdy poczułem olbrzymi ból w moim boku.

Ojcowie zaczęli krzyczeć, a z moich ust wyciekła krew.

Zaczał osuwać się na ziemię.

-Peter! - krzyknął Pan Stephen łapiąc mnie.

Tony również do nas podbiegł.

Fisk powiedział coś do słuchawki w uchu i przeładował broń.

-Peter, nie ruszaj się. Kula nie wyleciała, może się przemieszczać. Musisz wytrzymać! - mówił Stephen uciekając moją ranę.

Odepchnąłem jego rękę i zakleiłem ranę pajęczyną.

Wyplułem krew i wstałem.

-Pete, nie! - powiedział Pan Statk zrywając się z ziemi

-Idźcie stąd, to moja walka - powiedziałem przyciskając dłoń do boku

-Mądrze gada - powiedział Fisk - Usuniecie się sami, albo zostaniecie stąd zabrani siłą.

-Nigdy nie zostawimy naszego syna! - krzyknął Stephen stając przedemna

-Nie to nie. Cindy! - powiedział, a zza niego wyszła moja siostra

-Zmiatajcie - rzuciła przyciągając Starków pajęczyną (Starków bo Stephen po ślubie nazywa się Stephen Strange-Stark)

-Dzięki - powiedział Wilson ciepło uśmiechając się do Moon

-Może zostaniemy żeby podziwiali klęskę ich synka? - powiedziała uśmiechając się wrednie

-Świetny pomysł! Genialna jak siostra. - powiedział

Cindy związała moich ojców. Nie mogli się ruszyć.

-No to co, bawimy się dalej? - zapytał Fisk wyciągając nóż.

-Zakończmy to raz a dobrze- powiedziałem znów wypluwając krew.

-Nie! - krzyknął Pan Statk szarpiąc się

-Cindy - powiedział Wilson patrząc na nią karcąco

Silk wystrzeliła sieć i zakleiła nią usta moich ojców.

-Nareszcie cisza - delektował się Fisk.

Przez moje ciało przeszedł dreszcz.

Poczułem że mam nogi jak z waty.

Pajęczy zmysł mi wariuje.

Nie czuję się już silny.

-Moon, masz może tą siekierkę do drewna? - zapytał Kingpin

-Sekundę- Cindy zeskoczyła z dachu i po chwili wróciła na niego z siekierą.

Podała ją Fiskowi.

Mężczyzna chwycił broń, podszedł do mnie i kopnął.

Wy wróciłem się, a mężczyzna przycisnął mnie butem do ziemi.

Jęknęłam z bólu.

Słyszałem że Pan Stark i Strange coś krzyczą.

Zamachnął się siekierą i odciął mi nią rękę.

Zacząłem bardzo głośno krzyczeć. Krew pryskała na wszystkie strony.

Stephen i Tony zaczęli jeszcze głośniej krzyczeć i się szarpać.

Zaczęło mi się robić ciemno przed oczami.

Nagle na dachu pojawiła się Wanda.

Odepchnęła ode mnie Fiska.

Oczy same zaczęły mi się zamykać.

*Wanda pov*

Podniosłam tego zwyrola (tak jak Thanosa w End Game).

Już miałam go zabić, gdy usłyszałam jęk Petera. Spojrzałam na niego i zobaczylam, że leży w coraz większej planie krwi.

Podczas chwili nie uwagi, Fisk wycelował w Petera i strzelił.

Peter dostał kulkę w s środek klatki piersiowej.

Zaczął krztusić krwią.

Rozerwalam Wilsona na pół. Jego kiszki, organy, kości i krew rozgryzły się na cały dach. Gdy Cindy to zobaczyła, powiedziała coś do słuchawki, po czym uciekła.

Z budynku uciekli wszyscy Chitauri, Catlin i Deadpool.

Uwolniłam mocą Stephena i Tonego, po czym wszyscy popędziliśmy do Petera.

-Matko! Synku! - wykrzyczał Tony.

*Peter pov*

-Peter, nie zamykaj oczu! - wykrzyczał Stephen

Wszyscy płakali.

Znów zacząłem krztusić się krwią.

Coraz ciężej mi się oddycha.

Oczy same mi się zamykają.

-Pet, nie możesz się poddać! - krzyczała Wanda - Petey, proszę!

-Kocham was... - powiedziałem

-My ciebie też, synku - powiedział tata głaszcząc mnie po głowie - Wszystko będzie dobrze, tylko nie zamykaj oczu.

Pokiwałem lekko głową.

-Już po wszystkim, Pete. Kupimy domek z ogrodem. Ty, ja i tatuś zamieszkany w nim razem. Będziesz miał w pokoju plakaty ze Star Wars. Będziemy normalną rodziną, tylko musisz jeszcze chwilę wytrzymać. - mówił Stephen drżącym głosem

-P-przepraszam... - wydukałem - T-to wszystko m-moja w-win-na...

-Nie, synku, nawet tak nie mów! - powiedział Tony - Wszystko się ułoży!

-Kocham was... - powiedziałem cicho, po czym zamknąłem oczy.

-Nie, Peter! Peter! - krzyczał Pan Statk- Peter! Stephen zrób coś!

Strange przycisnął dea palce do mojego nadgarstka, po czym zaczął płakać.

To koniec historii Petera Parkera.

★★★

I również koniec tej książki.

Bardzo dziękuję za to, że byliście ze mną cały ten czas.

Zapraszam do kontynuacji tej książki "Is this a REAL family? "

Do zobaczenia w kolejnej książce!

I love you 3000!

Dear diary - IronDadOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz