Rozdział 4

3.2K 100 6
                                    

Michael

Miałem w chuj mocnego kaca. Po urodzinach Suzy obudziłem się w jej mieszkaniu, leżąc jak cipa między jej ogromnymi cyckami. Przetarłem oczy i widząc śpiącą dziewczynę postanowiłem spierdalać jak najwcześniej. W pośpiechu założyłem spodnie i udałem się do wyjścia. Mając gołą klatkę piersiową na której były małe rysunki wytatuowane czarnym tuszem wszedłem do windy i zacząłem szperać w kieszeni by znaleźć kartę, udało się. Przyłożyłem ją do czytnika i wcisnąłem guzik z napisem: Parter. Metalowa puszka ruszyła a ja oparłem głowę o zimne lustro, głowa mi pękała. 

Założyłem rozpięty, biały materiał i opuściłem budynek. Recepcjonistka wcześniej zjadała mnie wzrokiem, puściłem jej na odchodne jeszcze oczko. 

Przetrzepałem każdy zakamarek, ale nie znalazłem telefonu i kluczyków do auta. Wkurwiłem się jak jeszcze nigdy, bo wiedziałem jaką awanturę ojciec może wszczynać po powrocie bez samochodu. 

W oddali zobaczyłem postój taksówek, niczym jakiś alkoholik po dobrej imprezie, jedno się zgadzało, zabawa była dość dobra, ale nie byłem określeniem alkoholika,  w sumie chyba wtedy tylko ja tak uważałem. 

-O widzę, że Pan po dobrej imprezie - kiedy stanąłem przed taksówkarzem dobiegł mnie jego roześmiany głos. 

-Zamknij się staruchu, masz mnie zawieść do domu - warknąłem nie patrząc na niego. Otworzyłem żółte drzwi auta, i opadłem na nie wygodne miejsce pasażera. Facet się wkurwił, ale zapewne uświadamiając sobie, że zarobi opuścił i siadł na miejscu kierowcy. 

-Dokąd? - zapytał na co wywróciłem oczami i od razu wyjąłem z kieszeni spodni stu dolarówkę, pochyliłem się nad nim i podałem mu. 

-Będę cię chłopie kierować, ale najpierw musisz wyjechać na aleje - opadłem na twarde oparcie i czekałem aż facet ruszy, jedynie skrzyżował ze mną spojrzenia w lusterku. Machnąłem ręką bo zaczynało mnie to irytować jeszcze bardziej, już chciałem stamtąd wyjść ale on ruszył w końcu. 

Droga do domu minęła mi w dość trudnych warunkach, facet wjeżdżał miałem wrażenie jakby specjalnie w każde najgorsze dziury. czym powodował mi jeszcze większy ból głowy. Wkurwiony postanowiłem wysiąść wcześniej z gorszego gruchota jakiego miałem ja i przejść się z kilka metrów pieszo. 

Doszedłem do muru który miał srebrną, ,masywną bramę a na niej symbol skorpiona który za każdym razem kiedy brama się otwierała przecinał się na dwie części. Ochroniarze stojący przed nią otworzyli mi ją, bez zbędnych pytań powędrowałem ścieżką do samych drzwi rezydencji w której wraz z rodziną mieszkałem.

Starając się jak najciszej przedostać się przez te zakamarki domostwa, by w spokoju wziąć prysznic w swoim pokoju i ułożyć się w wygodnym łóżku, ale moje plany zniszczył nie kto inny jak ojciec stojący na samym szczycie schodów. 

Wściekły zmierzył mnie wzrokiem mówiący tylko jedno: Miałem już nieźle przejebane. 

-Czy powrót z urodzin Suzy nie powinien odbyć się jeszcze w nocy? - zapytał udając spokój, zaczął powolnymi ruchami schodzić po schodach, a ja oddaliłem się o dwa kroki do tyłu. 

-Ojcze, urodziny Suzy przeciągnęły się do późna, potem zaproponowała mi przenocowanie u niej w mieszkaniu - oblizałem delikatnie usta. 

-Nie wierzę ci jakoś szczególnie, pamiętaj, że raz w klubie z twoją matką nakryliśmy się w bardzo jednoznacznej sytuacji, posłuchaj się mnie chodź raz i odpuść takie życie póki najlepsza pora, ja przez takie zagrywki straciłem twoją matkę na kurwa jebane dwa lata! 

Kiedy dowiedziałem się, że mój własny ojciec nie był na moich pierwszych urodzinach przez jakąś sukę wkurwiłem się na niego jak i delikatnie na matkę. Wiedziałam, że to była ich prywatna sprawa która dawno temu zaistniała ale mimo wszystko w jakiś sposób zadziałało to na mnie. 

-Kurwa skończ! - warknąłem wściekły - Mimo, że nie raz udowodniłem ci, że dorosłem. Zabiłem już więcej ludzi niż kurwa spodziewałbym się, robię całą czarną robotę bo w końcu chce byś to zauważył i dał tytuł pod szefa, ale jak widać ty dalej masz własnego syna głęboko gdzieś i jedyne co ci w głowie to to bym ci nie przynosił wstydu! Traktujesz mnie jak jebanego małolata chodź mam dwadzieścia lat! - wypluwałem z siebie w końcu wszystko co mi ciążyło. 

Ojciec stał słuchając mnie uważnie na przeciwko, w jego oczach widziałem rodzicielski ból i rozczarowanie, nie mną ale tym razem sobą. 

-Naprawdę liczyłeś na to, że będę grzecznym , ułożonym chłopakiem który należy do jebanej rodziny mafijnej? Myliłeś się - pokręciłem głową delikatnie spuszczając z tonu głosu - Sam na takiego mnie wychowałeś, wymagałeś o dużo więcej niż od normalnego dziecka już kiedy miałem osiem lat!

-Robię to po to byś był dobrym bossem kiedy odejdę z tego miejsca, rozumiesz? Nie chce byś stoczył się tak samo jak i ja w twoim wieku! Mam ponad pięćdziesiąt lat, z każdym dniem zbliża się czas kiedy to ty będziesz miał na głowie wszystko co na mnie spadło z hukiem, mój ojciec narobił mi gówno z życia, w twoim wieku siedziałem przy jego łóżku odpuszczając każdy klub, każdą napaloną dziwkę, by tylko spędzić z nim czas, bo bałem się, że sobie nie poradzę - na sam koniec obniżył swój głos. 

Dopiero po czasie uświadomiłem sobie co mój ojciec musiał przechodzić przez to całe spierdolone jego życie. Poczułem okropne wyrzuty sumienia z powodu tego jak na niego naskoczyłem, co racja to racja, przeżył więcej niż ja w tym niebezpiecznym świecie. 

-Synu proszę cię tylko o jedno, jeśli cokolwiek się stanie bądź najlepszym bossem jakiego nasz kartel może mieć - położył rękę na moim barku. 

-Obiecuję ojcze, obiecuję - przyrzekłem mu coś co sądziłem, że nadejdzie dopiero za kilka lat, nie wcześniej - Dobra koniec tych smutów, zajmij czas dla rodziny w sobotę. Wuj Carlos z ciotką Kate obchodzą okrągłą rocznicę ślubu i wyprawiają przyjęcie z tego powodu. 

Skinąłem głową i poszedłem na górę, w pokoju dopiero uświadomiłem sobie, że ojciec dalej nie wiedział o samochodzie, ale wywołałem wilka z lasu, już po kilku minutach dotarł do mnie jego krzyk z dołu. 

-Michael gdzie kluczyki do Porsche?! 

Zagryzłem wargę i cicho zamknąłem drzwi od pokoju. Pomijając dalszą część jego krzyków udałem się do łazienki, tam zmyłem obleśne perfumy Suzy które nie wiedząc dlaczego dalej utrzymywały się na moim ciele. Kiedy podszedłem do lustra owinięty w ręcznik dostrzegłem odbitą szminkę w kolorze czerwieni na mojej szyi. 

-No kurwa jaja jakieś!

W tamtym momencie kac minął a jedyne co chciałem zrobić to wrócić tam do niej i wytarmosić za kudły. 

Zatraceni w Sobie |18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz