Rozdział 19

2.7K 98 19
                                    

Holdy

Nie mogłam się ruszać, otworzyłam delikatnie powieki, ale ból gałek ocznych od światła padającego prosto w nie zaczął rozrywać mnie od środka. Próbowałam unieść wysoko rękę ale nie pozwoliło mi na to chwilowe unieruchomienie kończyn. 

-Wpisz godzinę zgonu, jako dwudziesta trzydzieści dwa - usłyszałam obok siebie jakiś obcy mi głos, głowa zaczęła pulsować na ten dźwięk. Już po chwili poczułam jak ktoś zakrywa mi twarz prześcieradłem. 

-Duszę się - ledwo co wydukałam. W sali nagle rozległa się upragniona cisza, szybkim szarpnięciem została zerwana ze mnie pościel, zaszokowana twarz jakiegoś starszego mężczyzny pochyliła się nade mną, ale ja próbując się wyrwać z jakiś nie widzialnych szponów zaczęłam się szarpać, pieczenie w podbrzuszu dało o sobie znać. 

-Greta, idź po doktora Sainta, mamy jakiś cud! 

Skrzywiłam się w dość mocny sposób, na co facet od razu zareagował i dodał mi cierpień świecąc mi latarką po oczach. 

-Może Pan wziąć to ustrojstwo? To naprawdę w cale nie jest przyjemne! 

-Proszę się uspokoić, z powodu wstrząśnienia mózgu może Pani zapewne mieć okropne bóle podchodzące pod migrenowe, jestem w szoku - tuż obok pojawił się młody mężczyzna, na moje oko miał może około trzydzieści lat. 

-Może mi Pan wyjaśnić co się stało? - zapytałam próbując się unieść ale na nic. 

-Straciliśmy Panią, jestem naprawdę w szoku, że mimo iż nie robiliśmy nic funkcje życiowe powróciły. Przywieziono Panią z raną postrzałową, oraz rozciętą głową, nastąpił obrzęk i krwotok wewnętrzny, co już totalnie było oznaką, że straciliśmy Panią, ale jednak...cuda się zdarzając - uśmiechnął się lekko. 

Wspomnienia twarzy Suzy która celowała do mnie trafiły niczym jakaś strzała prosto w mózg, dosłownie. 

Facet wypytywał mnie dosłownie o wszystko, nawet o to czy na pewno wszystko pamiętam, szczerze? Aż żałowałam, że tak.

Minęło kilkanaście minut, a do sali ledwo co weszła aż fioletowa niczym trup moja mama, a za nią reszta gromady. Ściągnęłam do środka brwi i delikatnie syknęłam widząc Michaela. 

-Wieprzu doigrałeś się? - zaśmiałam się widząc jego poobijaną twarz bruneta, mój brat z resztą nie wyglądał lepiej. 

-Córciu, Boże! - mama rzuciła się na mnie i zaczęła tulić, cieszyłam się mając ją ponownie blisko, nawet nie wiedziałam ile minęło, ale czułam jakbym była bez niej kilka dobrych lat. Zamknęłam powieki i mimo bólu spróbowałam ułożyć dłonie na jej plecach. 

-Twarda z ciebie sztuka, córeczko - ojciec puścił mi oczko, na co uśmiechnęłam się delikatnie. 

-Mam to po kimś, czyż nie? Pochodzę z rodu Giovanii - wydukałam. Jego usta rozszerzyły się w szerokiej linii z ust. Skrzywiłam się czując jakąś dziwną rzecz na biodrze. Mama odsunęła się lekko ode mnie i położyła zimną dłoń na policzku. 

-Tak potwornie się bałam, że cię straciliśmy - znowu zaniosła się płaczem. 

-Mamo, proszę nie płacz, nie warto - zaczęłam ją pocieszać - Wracajcie do domu, ja i tak opadam z sił, i zaraz pewnie powieki same mi się zamknął - próbowałam ubrać to jakoś w żart, ale ona przycisnęła mnie mocniej do siebie. 

-Mamo, zostawmy Holdy. Przyjedziemy jutro, przecież już nam raczej nie wywinie takiego numeru - Vincent zmrużył oczy. 

-Ale z ciebie żartowniś synu - ojciec skarcił go wzrokiem. 

-Dobrze my wracamy - ciocia Lauren uśmiechnęła się ciepło, widać, że też była zmęczona. 

W sali zaczął robić się lekki hałas, ale minął szybko gdy wszyscy wyszli, taką miałam z resztą nadzieję, lecz gdy tylko się obróciłam w bok zobaczyłam Michaela, wywróciłam oczami i postanowiłam nie zwracać na niego uwagi. 

-Holdy, bo...

-Coś ci nie wyszło - prychnęłam zamykając powieki - Wiesz co? Jeśli chciałbyś się mnie serio pozbyć to lepiej było wybierać osoby. 

Nastała ponownie cisza, lecz potem przeszedł mnie zimny dreszcz kiedy materac ugioł się obok mnie, jak tylko mogłam starałam się odsunąć ale nim się zorientowałam mój bok znalazł się na krawędzi łóżka lekarskiego.

-Wiem, że to Suzy strzelała do ciebie, i wiem o gwałcie - wyznał, a we mnie zatrzymało się krążenie. Z ogromnym bólem otworzyłam oczy i okazałam pierwszy raz przed nim strach. Zaś na jego twarzy mogłam dostrzec coś na przykładzie jakiś wyrzutów, bądź nawet i współczucia co do niego było aż nie podobne. 

-Skąd o tym wiesz?!

-Uspokój się, to nie jest temat na teraz. Spotkamy się jak wyjdziesz ze szpitala i w pełni wrócisz do sprawności, wtedy też weźmiemy...- zatrzymał się biorąc głęboki wdech - ten ślub. 

Zostawił mnie w tej sali, pełną osłupienia i szoku. 

Zatraceni w Sobie |18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz